expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Chapter 68: Lame Jokes

Trzy i pół miesiąca. Tyle mamy do końca kontraktu.
Trochę ciężko uwierzyć w to, że jest już marzec. Styczeń i luty minęły tak szybko, że prawie zapomniałam, że w ogóle są w kalendarzu.
-Jesteś już gotowa, Arianna?- głos Harry'ego otrząsnął mnie z moich myśli. Mieliśmy dziś wieczorem zostać w domu, ale Catherine stwierdziła, że jakiś czas już nie byliśmy w publice, więc zrobiła nam rezerwacje w miejscu, którego nazwy nie pamiętam.
To naprawdę mnie irytuje, że dzwoni do nas znikąd z naszym planem na wieczór, gdy miałam zaplanowany cały leniwy dzień.
Najpierw idziemy obejrzeć kilka śmiesznych filmów, jak ''Mean Girls'', a potem będziemy jeść jakieś przekąski, przytulać się i pewnie opowiadać kiepskie żarty. Zapowiada się idealny wieczór.
-Tak, tylko- ostatni raz spojrzałam w lustro. Kilka godzin temu przyszła Lou by zrobić moje włosy i makijaż i przyniosła czarną sukienkę, którą miałam teraz na sobie. Sukienka była bez ramiączek, trochę obcisła, ale całkiem prosta. Poprawiłam swoją biżuterię i wcisnęłam się w szpilki.
Harry westchnął przed drzwiami łazienki zanim otworzyłam drzwi i wyszłam.
-Gotowy?- spytałam, jąkając się trochę, gdy zobaczyłam jak wygląda. Jego marynarka była niebieska i leżała na nim idealnie, a jego oczy były rozjaśnione jak zielona świeczka w świetle korytarza.
Gapie się, prawda?
-Arianna?- zachichotał. Pieprzone dołeczki sprawiły, że się roztapiam.
-Oh, przepraszam, co?- powiedział coś?
-Powiedziałem, ze wyglądasz uroczo.- zaprowadził mnie za zewnątrz do czarnego auta, które na nas czekało.
-Wyglądasz jak Bóg.- wypaplałam.
Naprawdę to powiedziałam?
Śmiał się, jasna cholera.
-Znaczy,- starałam się zakryć fakt, że brzmiałam słabo. -sam nie wyglądasz tak źle?
-Co w ciebie wstąpiło?- zachichotał, unosząc swoje włosy.
-Uważam tylko, że ten garnitur naprawdę dobrze na tobie wygląda. To wszystko.- naprawdę wygląda dobrze. Naprawdę dobrze.
-Dziękuje, kochanie.- oto słowo, które powoduje wybuch motyli w moim brzuchu.
Podniósł na mnie brew i potrząsnął głową, pewnie dlatego, że znów się gapię. Może tym razem się ślinię.
Zawsze robię dobrą robotę w upokarzaniu siebie, prawda?
Piosenka Little Mix zaczęła lecieć w radiu i zajęło mi chwilę, żeby zabić niezręczność, jaką stworzyłam, przez śpiewanie. Harry, oczywiście, ukradł mi moją chwilę blasku przez swój błogosławiony głos.
Palant.
-Pamiętasz gdzie jedziemy?- spytał, gdy piosenka się skończyła i kolejna zaczęła grać. Ta była powolna i całkiem nudna, według mnie.
-Nie.- wzruszyłam ramionami. Żadne z nas nie spytało kierowcy, więc zgaduję, że dowiemy się na miejscu. Znając Catherine, to gdzieś, gdzie jest pełno paparazzi i nie ma dobrego jedzenia.
Harry bawił się moimi bransoletkami przez dłuższy czas i spytał o tatuaż, jaki chciałam sobie zrobić, gdy mieszkałam z Cassidy.
Miałam ustaloną datę, kiedy miałam sobie go zrobić, ale nie było pani, a chciałam żeby to ona mi go zrobiła, więc postanowiłam poczekać aż wróci do pracy by zrobić tatuaż. Dużo czasu minęło zanim w ogóle zadzwoniła do mnie by zmienić datę, ale do tego czasu zrezygnowałam z tego.
To miał być mały ptaszek, jak jedna z jaskółek na klatce Harry'ego, gdzieś z boku klatki piersiowej. Wciąż myślę, że to słodki tatuaż, ale nie jest dla mnie.
-Wiesz co chcesz zrobić teraz?- spytał Harry obserwując linie na wewnętrznej stronie mojej dłoni.
-Nie mam pojęcia.- chwilę temu myślałam, że chce cytat, ale teraz nie jestem taka pewna. Są tam na zawsze. Co jeśli go spieprzą? Co jeśli nie spodoba mi się czcionka? -Myślisz, że co powinnam sobie zrobić?
-Er,- myślał. -moje imię dużymi literami na swoim czole.- dostałam ataku śmiechu tak szybko jak to powiedział.
-Oh, idealnie. Nie rozumiem jak mogłam nie wpaść na to wcześniej!- powiedziałam sarkastycznie.
Nigdy nie widziałam siebie robiącą tatuaż z czyimś imieniem. Oczywiście, nie zrobiłabym tego na swoim czole, ale mam na myśli ogólnie. Nawet tatuaże par brzmią zbyt ryzykownie. Co jeśli nie im wyjdzie? Zostaniesz na zawsze z przypomnieniem, jeśli go nie usuniesz, co słyszałam jest bardzo bolesne.
-Właściwie, Myślę, że ptak brzmi nieźle.- powiedział mi. -Jeśli go nie chcesz, będziesz miała coś przeciwko, jeśli ja go sobie zrobię?- przez sekundę, nie zdawałam sobie sprawy, że żartował i wyobraziłam sobie go z małym słodkim ptaszkiem na części jego wysportowanego ciała.
-Jesteś pewna, że chcesz tatuaż, kochanie?- spytał.
-Tak.- naprawdę chciałam. Na pewno bolą jak cholera, ale są naprawdę słodkie. Piękno boli, prawda?
-Wiesz, że bolą, prawda?
-Nie, myślałam, że łaskoczą.- zaśmiał się na moją głupią próbę bycia zabawną, gdy nasz kierowa zjechał dla nas na pobocze.
Przygotowałam się by otworzyć drzwi, ale Harry kazał mi czekać. Najwidoczniej, jego ochroniarz też tu był. Jechali tylko w oddzielnych autach. W końcu kierownictwo zaczęło wysyłać ludzi do pomocy. Ilość razy, kiedy Harry był oblegany bez dużej ilości do pomocy w  dostaniu się bezpiecznie do samochodu przeraża mnie.
Wystarczająco pewnie ktoś otworzył drzwi po prawej Harry'ego. Wysiadłam zaraz po nim. Światła kamer już świeciły.
Chciałabym, żebyśmy wjechali prosto do restauracji by uniknąć paparazzi. Nawet nie mogłam zobaczyć nazwy miejsca w jakim jesteśmy.
-Arianna!- ktoś zawołał. Rzadko kierowali coś do mnie, ale gdy to robili zajmowałam się słuchaniem. Nie przestałam iść, odkąd Harry miał moją rękę i prowadził mnie do środka, ale słuchałam. -Czy to prawda, że zdradzałaś Harry'ego z kimś z jego zespołu?
To naprawdę sprawiło, ze zaczęłam się śmiać. Rzeczy z jakimi wychodzili były takie absurdalne, że aż mnie to śmieszyło.
Harry też się śmiał i byłam pewna, że myślał to samo. Ktoś krzyknął ''co jest takie zabawne'', a ja zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.
Ale hej, to będą urocze zdjęcia pary.
Mark, jeden z ochroniarzy Harry'ego, otworzył dla nas drzwi po czym wyszedł, sprawiając, że zaczęłam się zastanawiać czy będzie w pobliżu dopóki skończymy lub czy po prostu będziemy musieli się wyprowadzić tylnym wyjściem.
-Hej, jaki rodzaj żółwia mają paparazzi?- spytał nagle Harry z dużym uśmiechem na twarzy, gdy otwierał dla mnie drugie drzwi budynku.
-Dziękuje, i jakie?
-Jaszczurowate* żółwie!- udał śmiech, a ja właściwie się zaśmiałam, bo to było straszne. -Załapałaś to? Bo paparazzi robią zdjęcia i-
-Rozumiem Harry.- zachichotałam. Był tak cholernie uroczy.
Jego uśmiech znikł, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Moje oczy podążyły do czegoś przez co jego uroczy, głupowaty humor znikł.
To był Nate, który szedł w naszym kierunku z dwoma menu w ręce.

_________________

*snapping turtle- żółw jaszczurowaty,
snap znaczy także zdjęcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz