expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 27 lutego 2014

Chapter 51: ''My what?''

Moja wypłata przyszła? Co jest kurwa? Mogłam poczuć jak moja twarz opada, razem z moim sercem. To był najgorszy możliwy sposób powiedzenia o tym Harry'mu.
-Moje co?- Nie, to nie tak chciałam mu o tym powiedzieć .
-Twoja wypłata?- Harry przeglądał ponownie papier w jego rękach, zdezorientowany. -Co jest grane, Arianna?- Nie. Nie, nie, nie. Tak czy inaczej, pieniądze nie powinny być wysyłane na moje konto bankowe? Czy to naprawdę musiało się stać dwa dni zanim mu powiem?
-Możemy o tym porozmawiać w salonie?- mój głos był tak cichy i słaby, bo wiedziałam, że jeśli zrobię to jakkolwiek głośniej, zacznę płakać.
-Powiedź mi co to jest.- Jak mam to wyjaśnić?
Zaprowadziłam go do salonu, a on usiadł na kanapie, gdy ja stałam.
-Mogę to zobaczyć?- W ogóle dlaczego do cholery pozwoliłam mu czytać moje listy? Powinnam wiedzieć, że coś takiego jak to może się zdarzyć. Wręczył mi list, który miał przyłączony mały czek i przeczytałam go sobie.
Jest źle. Tak bardzo źle.
List w zasadzie mówił o tym, że coś w moim koncie bankowym zawiodło, więc ta wypłata została po prostu wysłana na mój adres domu.
Przepraszamy za kłopoty, było tam napisane. Harry patrzył na mnie pytająco, gdy ja czytałam go wielokrotnie od początku.
-Harry...- Gdzie mam zacząć?
Nic nie powiedział.
-Nie wiem co powiedzieć.- oznajmiłam.
-Powiedź mi co to jest.
-Moja wypłata.- stwierdziłam oczywistość. Mogłam zapewnić, że starał się być spokojny.
-Dlaczego dostajesz wypłatę?- łzy groźnie zaczęły się zbierać w moich oczach, ale przegoniłam je mrugnięciem. Czułam jakby znał odpowiedź na swoje pytanie do tej pory, ale wciąż chciał odpowiedź. Moje serce biło tak szybko, że byłam całkowicie pewna, że może wyskoczyć z mojej klatki piersiowej w każdej minucie. Czy to naprawdę się dzieje? Naprawdę powiem mu to właśnie teraz? -Więc?
-Wciąż jestem opłacana przez Modest, Harry.- mój głos trząsł się tak bardzo. Czy ja płacze? Płacze.
Wyglądał na tak zranionego, tak zdruzgotanego. Jeśli będzie płakał, stracę go. Musze przyznać, że on wiedzący teraz podniósł uczucie dwudziestu funtów na moich ramionach.
-Od kiedy?
-Nigdy nie przestałam być opłacana, Harry.- wypuścił powiew powietrza i pozwolił swojej głowie spoczywać w swoich rękach. Nigdy nie chciałam go skrzywdzić, nigdy.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?- jego głos nieco się załamywał, ale nie płakał.
-Ja- ja nie wiem- jąkałam się. -Sądzę, że myślałam, że to nie było nic wielkiego?- zmrużyłam oczy i zmarszczyłam się na siebie.
-Nic wielkiego?- wstał, wyraźnie zły. On nie może być zły, nigdy się nie złości. -Jak do cholery to jest nic wielkiego!- Dobra, może jest zły.
-Ja-
-Pozwoliłaś mi myśleć, że rzeczywiście chcesz ze mną być!- prawie krzyczał. Prawie. -Czy w ogóle próbowałaś go skończyć, Arianna?!
-Próbowałam! Powiedziałam Catherine, że jesteśmy razem na poważnie i naprawdę nie muszę być pod umową już nigdy więcej, ale nie pozwoliła mi go skończyć.- Tak to się stało, prawda?
-Dlaczego?
-Kwestie prawne.- na pewno wiem, że to powiedziała. Nie mogłam po prostu wyjść z kontraktu, który podpisałam, tylko dlatego, że chce robić takie same rzeczy jakie robiłam, swoją drogą.
-Ona ci nie pozwoliła czy ty nie chciałaś?- Cholera.
-Co?- już nie płakałam, właściwie byłam trochę wkurzona, że Harry oskarżał mnie o nawet nie próbowanie zakończenia umowy.
-Jesteś pewna, że po prostu nie chciałaś go skończyć?
-Żartujesz w tym momencie!- krzyknęłam. -Dlaczego kurwa miałabym nie chcieć z tym skończyć, Harry?
-Znów, jak dużo ci płacą?
-To nie ma znaczenia! Nawet mnie to nie obchodzi!
-Więc dlaczego kryłaś to przede mną cały ten czas?- To naprawdę nie było coś co mogłam po prostu wyciągnąć podczas obiadu. -Zamierzałaś w ogóle mi powiedzieć?- też teraz krzyczał.
-Oczywiście, że tak!- po prostu nie dzisiaj. -W tym tygodniu! Po prostu nie wiedziałam jak ci to powiedzieć!
-Co jest takiego specjalnego w tym tygodniu?
-To po prostu musiało wyjść na jaw.- Lub twój najlepszy przyjaciel zmusił mnie by wybrać dzień.
-Pewnie.
Byliśmy cicho i kocham to. Nienawidze być przesłuchiwaną, a to było to co czułam teraz. Ręka Harry'ego pocierała tył jego szyi, gdy obie moje ręce bawiły się dołem mojej sukienki. Mój telefon zaczął dzwonić w sypialni, gdzie go zostawiłam, a ja przypomniałam sobie o Perrie i Zayn'ie. To pewnie Perrie dzwoniła właśnie teraz, zastanawiając się czy wciąż przychodzimy czy chcemy przełożyć spotkanie lub coś. Część mnie chciała wierzyć, że nadal mamy podwójną randke wieczorem, ale reszta mnie wiedziała, że to się nie wydarzy. A przynajmniej nie dziś.
-I co robisz z pieniedzmi?- Cholera.
-Po prostu przechowuje je.
-Na co?- zmarszczył brwi po czym pomyślał. -Na to, gdy zerwiemy.
-Harry...
-Planowałaś nasze zerwanie, prawda?- nie planowałam zakańczać naszego związku, nigdy tego nie robiłam; dlaczego miałabym to robić?
-Nie! Oczywiście, że nie, Harry, kocham cie. Po prostu musiałam mieć pieniądze, żeby wrócić na wypadek- zatrzymałam się.
-Na wypadek, gdybyśmy zerwali.- potrząsnął głową, przyjeżdzając ręką po swojej twarzy.
-Kocham cię.- powiedziałam ponownie. Naprawde go kocham. Kocham go tak bardzo, że to aż absurdalne. -Harry.
-Naprawde? Naprawde mnie kochasz?- warknął. -Przez ciebie czułem się jak dupek, bo dowiedziałaś się, że to kierownictwo planowało podróż do Paryża miesiące temu, ale teraz dowiedziałem się, że kłamałaś cały ten czas? I wszystko co masz mi do powiedzienia to, że mnie kochasz?
-Wiem, że powinnam ci powiedzieć, Harry, ale-
-Masz racje, powinnaś. I oficjalnie, nie wierze ci.- On już nie wierzył, że go kocham. Łzy wróciły, a ja nie mogłam ich pokonać, więc zaczęłam szlochać. Pewnie wyglądałam jak pieprzone gówno.
-Mama miała racje.- usłyszałam jak wymamrotał. To było to, myślał, że go wykorzystywałam. Myślał, że cały ten czas po prostu bawiłam się jego uczuciami dla wypłaty. Że kłamałam o kochaniu go.
-Naprawde tak myślisz?- pisknęłam.
-Powinnaś po prostu pójść.- powiedział mi, nie odpowiadając na moje pytanie.
-Co?- płakałam. Czy my zrywamy? Nie myślałam, że powiedzenie mu o czymkolwiek z tego obróci się tak źle. Może po prostu potrzebuje czasu by pomyśleć. -Jesteś pewny?
-Idź, Arianna.
Nawet nie kłopotałam się by wytrzeć oczy, skinęłam i skierowałam się do sypialni, chytajac moją komórke i walizke, która wciąż była w połowie pełna. Teraz, wydawało się jakby Paryż był tak dawno temu. Po prostu pociągnęłam walizke do salonu, wciąż płacząc jak idiotka. Harry stał w tym samym miejscu, patrząc na podłoge.
Nie chce iść.
-Kochanie, przepraszam.- błagałam. -Prosze po prostu-
-Nie kochaniuj mi tu, po prostu wyjdź.- nie patrzył na mnie. Chwyciłam swoje rzeczy i poszłam w kierunku frontowych drzwi, zatrzymując się by z powrotem na niego spojrzeć. Nawet teraz, zły i smutny, wyglądał idealnie. Mam nadzieje, że potrafi mi wybaczyć. Nie sądze, że mogłabym być bez niego przez długi czas.
Otworzyłam drzwi i zeszłam po naszych schodach, zajęłam miejsce na dole i wybuchnęłam płaczem. Nie obchodziło mnie to czy Harry wciąż mnie słyszał. Kocham go, a on mnie po prostu wyrzucił. Po prostu pozwolił mi odejść, właśnie w ten sposób. Nawet nie chciał usłyszeć tego co miałam do powiedzenia.
Zadzwoniłam po taksówke, gdy zdałam sobie sprawe, że trzęse się z zimna, pomimo, że nie miałam pomysłu gdzie pójść. 

środa, 26 lutego 2014

Chapter 50: Distractions

-Kiedy wychodzimy?- spytałam Harry'ego. Idziemy na podwójną randkę wieczorem z Zayn'em i Perrie, po czym Perrie i ja idziemy same do baru by nadrobić straty. Jestem naprawdę podekscytowana ponownym wyjściem z nią; ona i Eleanor są w zasadzie moimi najlepszymi (i jedynymi) przyjaciółmi tutaj, innymi niż Harry, oczywiście.

-Nadal mamy parę godzin, kochanie.- Więc powinnam znaleźć co chce założyć. Gdy próbowałam wstać z kanapy, Harry pociągnął mnie z powrotem na jego kolana.


-Musze zacząć się przygotowywać, Harry.


-Nie, nie musisz.- wsadził swoją twarz w zagłębie mojej szyi. Ciężko było to zrozumieć, ale powiedział także ''kocham cię''. Przełykałam moją winę, kiedy to słyszałam. Dziś jest już czwartek. Mam dwa dni, aż powiem mu, że wciąż jestem opłacana za umawianie się z nim. Nie mam pojęcia, jak zamierzam to zrobić.


-Też cię kocham, Harry.- naprawdę. -Ale wymyślenie co założyć zajmie mi wieczność, jeśli nie zacznę teraz.


-Po prostu ubierz to.- spojrzałam w dół i wywróciłam oczami. Miałam na sobie jedną z bluz Harry'ego i parę moich starych leginsów. Nie byłoby tak źle, gdyby bluza nie miała wielkiej dziury i jeśli nie szlibyśmy do ładnej restauracji.


-Żartujesz.- jego ramiona zacisnęły się wokół mojej talii i potrząsnął głowa.


-Po prostu zostań tutaj trochę dłużej.- poddałam się, przytulając do jego torsu. Jak zamierzam kiedykolwiek zmusić się do powiedzenia mu o umowie? Może najpierw go upije lub coś.


Film, który oglądaliśmy był tak zły i głupi, że Harry i ja śmialiśmy się cały czas, gdy leciał. Odkąd byłam dzieckiem uwielbiałam oglądać okropne filmy dla śmiechu, a teraz mam kogoś z kim mogę je oglądać.


Wydostałam się z uścisku Harry'ego tak szybko jak zaczęły lecieć napisy, a on jęknął.


-Kochanie, mam tylko jakąś godzine by się przygotować.- obróciłam się w kierunku łazienki. -I to jeśli się spóźnimy.- jego stopy były tuż za moimi, a ja prawie zamknęłam przed nim pokój tak by nie mógł mnie rozpraszać, ale zrezygnowałam z tego. Mógł pomóc mi wymyśleć co założyć. -Sukienka czy nie sukienka?


-Co ubierzesz jeśli nie sukienkę?


-Długie spodnie.


-Sukienka. Zdecydowanie ubierz sukienkę.- potrząsnęłam głową, śmiejąc się do siebie. -I ubierz te buty, które lubię.


-Wow, to naprawdę ogranicza.- droczyłam się. -Jaka sukienka?- połowa mojej szafy to sukienki.


-Erm.- jego ręce sięgnęły do jednej, o której myślałam. -Nie nosiłaś jej wcześniej, prawda?- To prawda, nie nosiłam.


-Nie.


Przymierzyłam ją by dowiedzieć się, że wygląda naprawdę obszernie wokół moich bioder i talii, ale Harry nie zdawał się tego zauważyć. Buty, które lubił Harry nie pasowały do stroju, ale tak czy tak namawiał mnie bym je założyła. Mojej lokówce zajęło prawie dziesięć minut by się nagrzać, więc powiedziałam Harry'emu, że musimy kupić nową.


-Twoje włosy wyglądają dobrze, kochanie.- powiedział mi, otaczając moją talie ramionami od tyłu, gdy kręciłam kilka pasm moich włosów. W lustrze, to co robił Harry wyglądało słodko, ale sprawia, że jestem nie rozważna, a nie chciałam się przypadkiem poparzyć, lub go.


-Harry, wyjdź.- próbowałam sprawić by brzmiało to trochę mniej poważnie, żeby nie pomyślał, że jestem zdenerwowana, ale wyszło to tylko gorzej.


-Nie.- westchnęłam, ale przynajmniej nie był urażony moim szorstkim głosem. Gorąca lokówka dotknęła mojej skóry i głowy co najmniej pięć razy, bo Harry ciągle kaszlał lub trochę się poruszał lub dekoncentrował mnie. Moje włosy wyglądały jakbym je pokręciła, po czym przeszła przez zamieć śnieżną, ale było już za późno by je naprawić.


-Musze się pomalować, kochanie. Przesuń się.- powiedziałam mu. Zabrał ze mnie swoje ramiona, dąsając się i siadając na zlewie, prawie blokując mój widok na lustro. -Czy to jest naprawdę konieczne?- zaśmiałam się.


-Tak.


Szukałam mojego tuszu w całej łazience, w każdej szufladzie i szafie, tylko po to by odkryć, że Harry ukrywał go w swojej ręce cały ten czas.


-Idź się ubrać lub coś, Harry.- powiedziałam, całkowicie poważnie. Chciałam skończyć swój makijaż zanim będziemy musieli iść, a on sprawiał, że było to naprawdę trudne.


-Co? Dlaczego?- Jakbyś nie wiedział.


-Rozpraszasz mnie.- brzmiałam tak marudnie, jasna cholera.


-Nie, nie prawda.- Tak, robisz to. Nie protestowałam, po prostu kontynuowałam nakładać mój makijaż. -To mogłoby cię rozproszyć.- stanął obok mnie, unosząc się nade mną i chwytając mnie za moją talie.


W sekundę, byłam w powietrzu; Harry miał ramię zachaczone wokół mnie i niósł mnie przez przedpokój pomimo moich protestów.


-Poważnie, przestań!


-Albo co?- zagroził, zatrzymując się zmęczony na swojej drodze, ale nie stawiając mnie na podłodze.


-Ja- zaczął się obracać, co myślałam, że było nie możliwe z obojgiem nas, bo zawsze wydawał się być tak nieskoordynowany. -Harry!


-Co zamierzasz zrobić?- miałam za chwile zacząć go kopać , ale najwyraźniej miał dosyć. Dosłownie upadł na kanapę, zabierając mnie ze sobą. Część mnie chciała wykręcić się z jego uścisku, ale reszta chciała po prostu zostać tam, aż do czasu kiedy będziemy musieli wychodzić, pomimo że miałam tylko tusz i korektor. -Kocham cię.- powiedział mi.


-Też cię kocham.- to wciąż było dziwne do powiedzenia i było na pewno dziwne do usłyszenia. On rzeczywiście, naprawdę mnie kochał.


-Ale ja kocham cie bardziej.- moje serce zakołatało.


-Bardziej?


-Mhm- pozwolił mi położyć moją głowę na swoim ramieniu i siedzieliśmy razem w ciszy. Kocham to; wiem, że to brzmi dziwnie, ale siedzenie z kimś, kto cie kocha jest naprawdę miłe.


-Jak dużo czasu straciliśmy?- spytałam.


-Nie dużo.- poluźnił swój uścisk na mnie, więc mogłam pokonać moją drogę powrotną do łazienki by dokończyć przygotowywać się. Tym razem za mną nie poszedł.


Reszta mojego makijażu była nałożona, a ja miałam nawet czas by naprawić bałagan, jakim były moje włosy. Nakładałam kilka dodatkowych wsuwek, gdy usłyszałam jak frontowe drzwi otwierają się i zamykają. Kilka minut później to zdarzyło się ponownie, a moja ciekawość wzięła górę. Zdjęłam dwie lub trzy wsuwki, zostawiając kilka kosmyków włosów rozpuszczonych, by pójść do sypialni. Harry stał okazale i z uniesianą głową przy drzwiach, przeglądając listy. Miał na sobie ładną koszule i te ciemne obcisłe dżinsy, które nigdy nie wydają się zniknąć. Postanowiłam, że to nie jest takie ważne i wróciłam do łazienki by skończyć kręcić moje włosy.


-Poczta przyszła.- oznajmił, podążając za mną i przeglądając niekończącą się ilość kopert raz po raz. -Dostałaś więcej listów niż ja!


-Może jestem po prostu bardziej popularna.- droczyłam się. Zakładam, że to wszystko to tylko śmiecie (spam).


-Racja.- zaśmiał się, otwierając jeden z moim nazwiskiem na nim.


-Hej!- udawałam, że byłam zła za to, że otwiera moje listy, choć naprawdę mnie to nie obchodziło. Harry odchrząknął.


-Pani Brooks: Pragniemy poinformować, że została Pani wybrana na okazje życia!- czytał wysokim głosem. -Wygrała Pani darmową, siedmiodniową wycieczkę do jedynego w swoim rodzaju- Londyny, w Anglii!- oboje zaczęliśmy się śmiać tak szybko jak przeczytał tą część. -Oni nie zdają sobie sprawy, że mieszkasz w Londynie?


-To było przesłane, prawda?- prawie wszystkie moje listy, które wciąż są wysyłane do mojego mieszkania w Ameryce, są po prostu przesyłane tutaj.


-Oh, prawda.


Obróciłam się z powrotem by naprawić wsuwkę, gdy Harry czytał inny z moich ''listów'' w innym głosie, sprawiając, że sam się śmiał. Jest taki słodki, gdy się śmieje; chciałabym móc po prostu widzieć jego uśmiech cały dzień.


Wciąż szeroko się uśmiechał, gdy otwierał trzeci list, nie zwracając uwagi na to od kogo był. Nastroszyłam trochę część moich włosów, po czym oglądałam go w lustrze.


Jego uśmiech znikł, gdy jego oczy przeglądały papier, szalenie sprawdzając słowa. Zdawało się jakby czytał to od początku wielokrotnie. Jego brwi się uniosły, a on zmarszczył brwi.


-Coś nie tak, kochanie?- spytałam, oczekując, że zwróci się ze śmiechem i żartem. Zakładałam, że to jeden z tych listów, które zawsze są wysyłane o kosztach pogrzebowych lub coś i przygotowałam się do śmiechu lub czegoś.


-Erm.- odchrząknął ponownie, nie patrząc na mnie. -Twoja wypłata przyszła?

poniedziałek, 24 lutego 2014

Chapter 49: One Can.

-Myśle, że nie powinniśmy.- ręka Harry'ego wyciskała życie z mojej, gdy Niall się śmiał. Pewnie też bym się śmiała, jeśli nie czułabym jakby moja ręka miałaby się oderwać.

-Harry.- szepnęłam. Rzeczywiście wyglądał na naprawde wkurzonego i gorącego w tym samym czasie. Jego szczęka była zaciśnięta i mogłam zapewnić, że starał się równomiernie oddychać. Wiedziałam, że był zły, ale wiedziałam również, że Niall tylko żartował. -On tylko żartował.


-Dlaczego to jest takie zabawne?- powiedział, wystarczająco głośno by wszyscy mogli usłyszeć.


-Bo jesteś strasznie zazdrosny, stary.- zaśmiał się Louis, sprawiając, że Harry chrząknął. -Co, nawet nie zamierzasz pozwolić jej się zabawić!- wskazał na mnie gestem. Mocny uścisk Harry'ego zelżał, a ja wykorzystałam ten czas by potrząsnąć ręką.


-Chcesz?- spytał mnie Harry.


-Chce co?


-Grać. Prawda lub wyzwanie.- westchnął.


-Oh, uh, nie musimy. Mam na myśli, że to zależy od ciebie.- Naprawde nie chciałam całować nikogo innego niż Harry. Nie byłam pijana, tak czy inaczej, więc to nie tak, że o tym zapomne.


-Zatem wygląda na to, że gramy.- powiedział Niall. Szczerze, ta gra nie jest nawet aż tak zabawna.


 Wszyscy po prostu chwyciliśmy krzesła wokół kuchennej lady pokrytej puszkami po piwie; niektóre były prawie pełne, inne puste. Harry przesunął swoje siedzenie, więc byliśmy znacznie bliżej siebie i dokończył swoje piwo.


-Kto pierwszy?- ktoś zapytał. Mam złe przeczucia.


-Ja będe pierwszy.- powiedział Niall. -Wyzwanie.- mogłam wyczuć napięcie, które powstawało wokół nas. Nie chce wchodzić pomiędzy przyjaźń Harry'ego i Niall'a, choć jestem pewna, że Harry był po prostu zrzędliwy, bo był zmęczony. Ktoś wyzwał go do wypicia reszty jakiegoś piwa z lady, a on po prostu wzruszył ramionami.


Perrie była następna, potem El, a następnie Louis. Jego dziewczyna wyzwała go by poszedł i wziął jej kolejnego drinka, sprawiając że westchnął i wstał ze swojego miejsca.


-Masz szczęscie, ten był ostatni z zimnych.- zaśmiał się, wręczając napój Eleanor.


-W garażu jest więcej.- powiedziała nam Perrie; wszyscy skineliśmy.


-Arianna. Prawda czy wyzwanie?- Ugh.


-Wyzwanie.- Harry rzucił na mnie okiem na pół minuty, po czym zerknął na Louis'a, który uśmiechał się szeroko jak Kot z Cheshire.


-Wyzywam cię do pocałowania Niall'a. Znowu.- powiedział to tak szybko, miał to zaplanowane. Niall zaczął chichotać. Nie. Harry otworzył usta by coś powiedzieć, ale powstrzymałam go.


-Nie zrobie tego.- powiedziałam. Harry odetchnął z ulgą. To będzie pierwsze wyzwanie z którego kiedykolwiek się wycofałam. -Wybierz kogoś innego.


-Dobra, więc musisz wybrać prawde.


-Okej.- W każdym razie, co jest w tym złego?


-Czy ukrywasz cokolwiek przed Harry'm o czym powinien wiedzieć?- Oh, cholera nie. Nie tutaj. Nie zaprzestam tego tutaj.


-Nie?


-Jesteś pewna?- Louis uniósł na mnie brwi. Czy on wie? Nie zamierzam tego ryzykować i wyjawić cokolwiek.


-Tak.- jego ubrwi uniosły się jeszcze bardziej i skinął głową, nie mówiąc żadnego słowa. Chce iść do domu. -Więc?- Racja.


-Uh, Harry.- odetchnęłam.


-Wyzwanie.- jestem taka zła w wymyślaniu tego.


-Um.- rozglądałam się wokół lady, moje oczy osiadły na pół-pustej puszce alkoholu. -Wylej to piwo na kogoś.- Już wiedziałam kto to będzie przez spojrzenie na jego twarzy. Chwycił puszke i wstał, pokonując swoją droge do Niall'a.


-Nawet się nie- głos Niall'a został odcięty, gdy alkohol spływał w dół po jego twarzy i całej koszulce. Wszyscy się śmiali, nawet Niall. Wyglądało jakby już było pomiędzy nimi lepiej.


-Okej, Louis, twoja kolej.-powiedział Harry, gdy usiadł z powrotem obok mnie.


-Co? Byłem przed chwilą!- Harry robił to Louis'owi tylko po to by zemścić się za to wyzwanie, które mi dał, wiedziałam to.


-Więc?


-Dobra. Wyzwanie.


-Wyzywam cię żebyś- przerwał by pomyśleć. -Poszedł przynieść wszystkim zimne piwa z garażu.- Louis wyglądał na zirytowanego, że musi ponownie wstać, ale tak czy tak, zrobił to.


-Arianna, możesz mi pomóc?- usłyszałam jak mówił Louis. Harry próbował powiedzieć mi, że nie musze, ale uparcie twierdziłam, że to w porządku.


Garaż był zimny, ale przynajmniej nie było żadnych ludzi wokół. Chciałam zapytać go o prawde jaką mi zadał, ale nie wiedziałam jak zacząć.

-Tutaj, weź to.- zaczął wręczać mi kilka zimnych puszek piwa. Podawał mi jedną za drugą. Trzymałam około siedmiu puszek, a on wciąż próbował je dodać. Kiedy o tym pomyśle, było ich więcej niż liczba, którą potrzebowaliśmy.


Czy ja po prostu przeniose je wszystkie z powrotem za niego?


-Ta gra robi się całkiem intensywna, prawda?- powiedział, wciąż wręczając mi puszki. Musiałam trzymać w ramionach połowe z nich w kolejności by móc przenieść je z powrotem.


-Uh, chyba tak.


-Szkoda, że już przegrałaś, co?- Przegrałam?


-Co?- Jasna cholera, on wie, prawda?


-Oh, prosze cie. Nie udawaj głupiej. Wiem, że naprawde nie skończyłaś tej głupiej umowy z Cameron.


-Catherine.


-Cokolwiek. Cholera, powinnaś widzieć twarz Harry'ego, gdy mówił nam, że go skończyłaś. Był taki szczęśliwy. Co do cholery?- nawet nie zauważyłam, że upuściłam dwie puszki. -A ty pozwalasz mu wciąż wierzyć, że jest skończona. Dlaczego to robisz?


-Ja po prostu- nie wiem. Nie dostałam na to czasu?- brzmiałam jak kretynka.


-Nie dostałaś na to czasu?- podniósł puszki, które upuściłam i starał się wręczyć mi je ponownie. -Wiesz jak załamany będzie jak powiesz mu teraz?- Nie chce o tym myśleć. -Zamierzasz mu powiedzieć, prawda?


-Tak, tak. Powiem mu, Louis.-
Więc, Louis wie.

-Kiedy?- Jaki jest dziś dzień? Wtorek? Środa?


-Jeszcze nie wiem. Jak mu to powiem, Louis? Jak mam mu powiedzieć coś takiego?


-Lepiej wymyśl jak.- Wiem, że po prostu troszczył się o jego przyjaciela, ale nie mógłby być troche milszy? -Jeśli wkrótce mu nie powiesz, ja to zrobie. Nie możesz po prostu trzymać teg-


-Sobota. Powiem mu w sobote. Szczęśliwy?- wypaplałam.


-Dobrze, tak.- wziął jedną puszke ze stosu w moich rękach. Jedną. Puszke. -Przepraszam, ale to musiało być zrobione.


-Wiem.- miał właśnie otworzyć drzwi od garażu, gdy odezwałam się. -Kto jeszcze wie?- zniżyłam głos. -Że nie zakończyłam go?


-Tylko ja. I ty. I zakładam, że kierownictwo.


-Jak się o tym dowiedziałeś?


-Czy to jest teraz naprawde takie ważne?- Chyba nie.


-Nie, przepraszam.


Przynieśiśmy puszki piwa z powrotem- ja przyniosłam puszki piwa z powrotem- w milczeniu. Nie uważam, że powie Harry'emu zanim ja to zrobie, ale teraz wiem, że mam czas tylko do soboty. Nie ma wątpliwości w mojej głowie, że Louis powie mu po tym jeśli ja nie, a wole żeby Harry usłyszał prawde ode mnie.


-Kogo kolej?- spytał Louis, gdy usiadł, a ja zaczęłam ostrożnie stawiać piwo na blacie.


-Moja. Graliśmy dalej, gdy poszliście.- powiedziała Perrie.


-Możemy iść, kochanie?- spytał mnie Harry. -Zasne tu, jeśli nie pójdziemy.


-Pewnie, kochanie.- Przynajmnie nie będe musiała martiwć się o żadne prawdy. Lub wyzwania.

Chapter 48: Welcome Back Party

Odetchnęłam z ulgą, gdy szliśmy do naszego domu w Londynie by dowiedzieć się, że jest dokładnie tak jak było wcześniej. Zdecydowanie będę tęsknić za Francją, żadnych wątpliwości. Było coś w byciu daleko, co czuje, że zbliżyło mnie i Harry'ego. Albo może to tylko ja. Tak czy inaczej, nie jestem bardzo podekscytowana powrotem.

Bycie tu oznacza, że muszę powiedzieć Harry'emu o tym, że nie skończyłam umowy. Wiem, że powinnam mu powiedzieć wcześniej, wiele wcześniej. Powinnam mu powiedzieć tak szybko jak Catherine powiedziała mi, że nie mogę po prostu przestać być częścią umowy, którą podpisałam. Chodzi o to, że próbowałam zakończyć kontrakt, ale Catherine powiedziała, że nie mogę, legalnie. Co miałam zrobić?


Ale jak ja powiem mu to teraz? Hej Harry, pamiętasz jak pozwoliłam ci wierzyć, że skończyłam umowę z Catherine miesiące temu? Cóż, nie zrobiłam tego. Nadal płacą mi za chodzenie z tobą. Ale, hej, wciąż cie kocham? Nie, nie mogę tego zrobić. Nie mogę mu tego powiedzieć. Prawdę mówiąc, muszę wymyślić co mu powiedzieć bez sprawienia, że wyjdę na skończoną sukę. Jestem suką przez nie powiedzenie mu?


-I jak?- powiedział Harry, gdy upuściłam mój bagaż na podłogę, rozpraszając mnie od moich myśli.


-Szczerze, spodziewałam się, że wrócimy i znajdziemy to miejsce zdemolowane lub coś.- przyznałam, sprawiając, że Harry zachichotał.


-Ja spodziewałem się przyjęcia powitalnego, ale okej.


Oboje po prostu staliśmy w wejściu, patrząc na salon. Był cały ciemny i ponury, jak zapewne reszta domu. Harry przyniósł nasze rzeczy do domu, nie pozwalając mi nieść nic dalej. Nasza sypialnia wydawała się być najzimniejszym pokojem tutaj, gdy zaczęliśmy niechlujnie rozpakowywać nasze rzeczy. Było późno i oboje byliśmy trochę zmęczeni, więc zaproponowałam, żebyśmy trochę odpoczęli i dokończyli rano; Harry się zgodził.


Po tym jak umyliśmy zęby i przebraliśmy się, upadłam na łóżko, nie przejmując się tym, ile miejsca zostało dla Harry'ego. Prawdę mówiąc, nie byłam tak zmęczona jak myślałam. Zgaduje, że po prostu nie chciałam już nic rozpakowywać. Harry próbował wcisnąć się w małą przestrzeń, którą nie zajmowałam, ale nie mieścił się bez spadania z łóżka co sekundę.


-Kochanie, przesuń się.- zrobiłam jak powiedział, dając mu dodatkową przestrzeń.


Minęło tylko kilka minut zanim zadzwonił telefon Harry'ego.
Dopiero tutaj wróciliśmy, cholera, kto już dzwoni? Byłam na skraju zaśnięcia, ale nieważne.

Harry już wstał by znaleźć swoją komórkę. Kiedy to zrobił, odebrał i pokonał drogę powrotną do łóżka.


-Zayn?- spytał. Pomimo, że nie był na głośniku, wciąż mogłam usłyszeć głos Zayn'a. Tylko nie mogłam zrozumieć co mówił. -Nie, niedawno wróciliśmy do domu.- westchnął, wzburzając trochę swoje włosy. -Nawet nie godzinę temu. Jesteśmy zmęczeni, ale dziękuje.


Usiadłam, ziewając w trakcie. Dlaczego Zayn dzwoni tak późno? Jest prawie północ.


-Dobrze.- Harry chwycił w złączone dłonie telefon i obrócił się do mnie. -Kochanie, chcesz iść do Zayn'a?


Teraz?


-Um, po co?- naprawdę, po prostu chciałam spać.


-Te przyjęcie powitalne?-zaśmiał się. Nie chciałam być niegrzeczna, Zayn był jednym z najbliższych przyjaciół Harry'ego. -Nie musimy, chłopaki-


-Pewnie.


-Naprawdę?- wyglądał trochę na zaskoczonego.


-Tak, powiedź mu, że jesteśmy w drodze.


-Dobrze.- zaczął z powrotem mówić do komórki, gdy ja rozglądałam się wokół po coś do przebrania. -Będziemy tam. Tak. Dobrze.- znów na mnie spojrzał, gdy szperałam w ubraniach, które rozpakowałam by znaleźć coś do założenia. -Co stało się z byciem zmęczonym?


-Byłam zmęczona tylko do rozpakowywania.- potrząsnął na mnie głową, choć był niewielki uśmiech na jego twarzy. -Kto tam będzie?


-Wiem, że Niall i Louis tam są, bo słyszałem jak rozmawiali w tle.- przerwał. -Erm, prawdopodobnie Perrie. I Eleanor. Jednak nie wiem co z Liam'em.- kiwnęłam głową, w końcu znajdując i zakładając koszulkę, którą szukałam. Gdzie położyłam moje obcisłe dżinsy?


-To jest rzeczywiście impreza czy tylko dla nich?


-Uh, brzmiało jakby było tam więcej ludzi.- powiedział. -Szukasz tego?- wskazał na parę dżinsów, których potrzebowałam.


-Tak, dziękuje.- podniosłam je z podłogi i założyłam. -Co zamierzasz ubrać?


-Oh, um.- rozejrzał się wokół. -Nie wiem. Co myślisz?- wzruszyłam ramionami. Powinnam związać moje włosy, czy je wyprostować?


-Po prostu załóż koszulkę i dżinsy, kochanie.


-Racja, tak.


Postanowiłam związać włosy w koński ogon. Były za bardzo rozburzone by zostawić je rozpuszczone, a prostowanie zajęłoby za dużo czasu.


Byliśmy w taksówce niemal tak szybko jak Harry skończył się ubierać.


-Jesteś zmęczony, kochanie?- spytałam. Potrząsnął głową na ''nie'', ale wciąż wyglądał na sennego.


Byłam bardzo podekscytowana zobaczeniem Perrie i El; wydaje się jakbyśmy nie rozmawiały przez nieskończoność. Zastanawiam się czy będą chciały niebawem gdzieś razem wyjść.


-Jesteśmy tu.- Harry bez ostrzeżenia otworzył drzwi, a zimne powietrze natychmiast mnie uderzyło. Wyszłam i poczekałam na niego, gdy płacił naszemu kierowcy. Szliśmy po schodach do Zayn'a i Perrie, ledwie zauważając wszystkie samochody zaparkowane na zewnątrz. Przygotowałam się by zapukać, ale Harry po prostu otworzył drzwi i szarpnął mnie do środka.


Było tam mniej niż stu ludzi, ale w domu tak dużym jak ten wydawało się jakby było tylko dziesięciu. Usłyszałam śmiech Perrie i dałam znak Harry'emu by za mną szedł. Znaleźliśmy ją, Niall'a i Zayn'a śmiejących się z czegoś w kuchni.


-Harry!- zawołał Niall z czerwonym kubkiem w ręce. Poszliśmy do nich. Harry wziął po drodze piwo. -Jaka była Francja?


-Było naprawe wspaniale.- odpowiedziałam za Harry'ego. Czułam jakby miał mowe przygotowaną na to pytanie, a ja nie chciałam, żeby wszyscy siedzieli na wykładzie o każdym szczególe naszej podróży.


Perrie i ja rozmawiałyśmy i robiłyśmy plany, gdy Harry rozmawiał z Zayn'em i Niall'em.


-Arianna!- odwróciłam głowę by zobaczyć Eleanor idącą z otwartymi ramionami. Wymieniłyśmy uściski. Spytała się o Paryż zanim wpadł Louis szukający jej i przywitał się ze mną i Harry'm.


Chwyciłam piwo z ręki Harry'ego i wzięłam szybki łyk zanim go oddałam. Minęło już trochę, kiedy ostatni raz się wszyscy spotkaliśmy. Cóż, wszyscy z nas z wyjątk-


-Gdzie jest Liam?- spytał Harry.


-Z jego rodziną.- odpowiedział Zayn. -Nie będzie go przez kilka tygodni, tak myślę.- wszyscy po prostu skinęli głowami.


-Więc, co teraz robimy?-Louis był już oczywiście znudzony.


-Wiem co powinniśmy zrobić.- Niall czknął, zaczynając chichotać. -Powinniśmy znów zagrać w prawdę lub wyzwanie.


Ręka Harry'ego mocniej zacisnęła się wokół mojej, a ja prawie wybuchnęłam śmiechem. Niall oczywiście był pijany lub na granicy bycia pijanym. Byłam przekonana, że powiedział to tylko po to by uzyskać śmiech.


Louis zachichotał, gdy zobaczył wyraz twarzy Harry'ego i myśle, że Zayn również może się do tego przyłączyć. Niall zaprowadził to trochę za daleko, kiedy zrobił do mnie dzióbek, przypominając wszystkim, że on i ja całowaliśmy się podczas tej gry dawno temu. Będąc szczerą, nie obchodziło mnie to za bardzo, ale Harry wyglądał jakby puściły mu nerwy.

niedziela, 23 lutego 2014

Chapter 47: ''Say what?''

Je t'aime. Przez chwile przestałam oddychać. Jeśli dobrze pamiętam ''je t'aime'' znaczy kocham cie po francusku. To i bonjour są jedynymi rzeczami jakie wyniosłam z moich lat uczenia się francuskiego w liceum. To znaczy kocham cie, prawda? Tak, jestem całkowicie pewna, że tak. Co innego mogłoby być na małym czerwonym sercu?

-Więc?- powiedział Harry. On mnie kocha.


-Czy ty naprawdę?- spytałam szeptem. Harry skinął głową z uśmiechem wzdłuż jego doskonałych rysów twarzy. Odpowiedź. Przygotowałam się do odpowiedzenia tego samego, ale mnie zatrzymał.


-Nie musisz tego mówić. Chce po prostu, żebyś wiedziała co czuje.- moje serce się roztapiało. Oczywiście, że to powiem, idioto.


-Harry, też cie kocham.- naprawdę. Wiem, że pewnie tego nie widział, ale tak bardzo go kocham. Bardziej niż myślałam, że mogę kogoś pokochać. Prawie cały mój czas spędzam na myśleniu o nim, nawet jeśli siedzi obok mnie. On-


-Kochać?!- praktycznie krzyknął. -To znaczy to?!- Oh, nie. Moje serce się rozpadało i byłam stu procentowo pewna, że moja twarz zbladła. Pewnie myślał, że to znaczy coś innego. Napewno. Wyglądam teraz tak cholernie głupio, cholera.


-Arianna, żartuje. Kocham cie.- dodał. Dzięki Bogu. Czuje jakby dziesięć funtów zostało zdjęte z mojej piersi. Prawie zapomniałam jak zimno tu jest. -Też uczyłem się Francuskiego, pamiętasz?


-Racja.- odetchnęłam z ulgą. On mnie naprawdę kocha.


Nie dał mi w ogóle czasu by pomyśleć o naszym ostatnim wyznaniu, chwycił mnie w talii i przyciągnął do swojego torsu zanim wziął moją dolną wargę pomiędzy swoje zęby. Oboje śmialiśmy się i to z pewnością wyglądało strasznie dla ludzi pracujących wokół nas.


-Kocham cie.- ledwo mogłam go usłyszeć, gdy się odsuwał, ale wiem, że to powiedział.


-Też cie kocham, Harry.- zastanawiamsię czy on dostaje motyli w brzuchu, gdy słyszy to ode mnie.


Skończyliśmy opuszczając karnawał by dostać się do naszego hotelu na chwile; kiedy zaczęło się ściemniać zjedliśmy obiad i skierowaliśmy się do wieży Eiffla.


Wciąż nie byłam w środku wieży, nie żebym naprawdę miała odwagę by to zrobić. Zawsze bałam się wysokości. Przeloty samolotem mnie nie przerażają. To działa tylko wtedy gdy mogę zobaczyć wszystko poniżej mnie w dużej odległości tak, że zaczynam panikować. Harry chwycił moją rękę, kiedy byliśmy następni w kolejce do windy. Pewnie mógł powiedzieć jak zdenerwowana byłam.


Stukałam nogą o ziemie jak szalona, gdy grupa ludzi przed nami wysiadała z windy. Skierowaliśmy się do niej i zostaliśmy praktycznie wciśnięci w kąt. Próbowałam zachować spokój i nie wyglądać jak pies w drodze do weterynarza przed Harry'm, ale nie myślę, że to działało.


-Boisz się?- wyglądał na naprawdę zaniepokojonego.


-Nie.- skłamałam.


-Możemy wyjść jeśli chc- podłoga zaczęła się podnosić, a ziemia i ludzie na zewnątrz zaczęli maleć. -Oh.


-Czuje się dobrze, naprawde.- oddychałam. Kiedy nie mogłam już dłużej tego znieść zamknęłam oczy i próbowałam zapomnieć o fakcie, że będziemy -jak wysoko? Ponad tysiąc stóp w powietrzu, prawda?


Ręce Harry'ego przeniosły się na moją szyję, gdzie złożył pocałunek, nalegając żebym otworzyła oczy na dziesięć sekund by zobaczyć widok.


Powoli, otworzyłam oczy i zaparło mi dech w piersiach. Miasto było dosłownie pokryte w światłach o ile mogłam zobaczyć. Harry cofnął się na moment by owinąć swoje ramiona wokół mnie od tyłu. Jego bicie serca było najbardziej uspokajającą rzeczą jaką kiedykolwiek słyszałam.


Niebawem będziemy na szycie, a ja starałam się powstrzymać siebie przed ponownym zamknięciem oczu, ale myśl o spadnięciu nie opuszczała moich myśli.


-Kocham cię.- powiedział Harry do mojego ucha. -Wszystko w porządku?


-Tak.- zmusiłam swoje oczy do pozostania w miejscu. W każdym razie, jakie są szanse, że coś złego się stanie?


-Nie zamierzasz tego odpowiedzieć?- droczył się. Wiedziałam, że powiedział to tylko po to, żebym się zrelaksowała, więc przewróciłam oczami.


-Co powiedzieć?- starałam się ustabilizować mój głos.


-Że mnie kochasz.


-Tak?- zaśmiałam się. Wciąż byliśmy na szczycie; wszyscy wpatrywali się w światła poniżej, ale Harry i ja byliśmy teraz w naszym własnym świecie. Fałszywie wstrzymał oddech na moje słowa zanim zacisnął uścisk wokół mnie. -Masz racje, kocham cię.


-Cholernie proste.- zachichotał. Byłam naprawdę szczęśliwa, że właściwie patrze na miasto zamiast w tył moich powiek. -To jest niesamowite, prawda?- skinęłam głową.


Wracaliśmy na dół, gdy Harry powiedział coś co przypomniało mi o umowie, tajemnicy, którą przed nim ukrywam. Niebawem muszę mu powiedzieć, wiem, że tak.


_______________________

Naprawdę przepraszam za to, że rozdziały pojawiają się tak rzadko ;c
Postaram się tłumaczyć je szybciej.
Dziękuje za to, że pomimo tego jesteście xx
Tak tematycznie:

wtorek, 18 lutego 2014

Chapter 46: ''Can't we just talk about this?''

-Więc będziesz mnie teraz ignorować?- Harry spytał za mną, gdy wróciliśmy do hotelu. Nic nie odpowiedziałam i skierowałam się do łazienki podczas gdy on westchnął.

Umyłam twarz i patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Czułam jakbym się tak bardzo zmieniła przez te ostatnie kilka miesięcy. Nie fizycznie, chociaż jak sądzę noszę więcej makijażu. Nie jestem już tak beztroska jak byłam, nie żebym była jakoś bardzo, ale teraz bardziej uważam na wszystko co robię.


To nie była zła rzecz. To nie tak, że pragnę teraz uwagi lub myślę że jestem lepsza od innych, ponieważ to na pewno nie był przypadek. Jestem po prostu... inna. Inna od tej mnie, która była wcześniej. Bardziej czujna i świadoma ludzi wokół mnie.


Przypuszczam, że sława w pewien sposób zmienia wiele ludzi. Musisz cały czas uważać na przykład jaki dajesz. Nie odważyłabym się teraz powiedzieć czegokolwiek niegrzecznego o jakimkolwiek celebrycie, chyba, że chciałabym być we wszystkich magazynach i tabloidach przez miesięcy. Nigdy nie wzięłabym winy za kogoś innego jak zrobiłabym to parę miesięcy temu, ponieważ wszystko co zrobię będzie po prostu rozgłaszane po świecie.


-Nie możemy po prostu o tym pogadać?- usłyszałam Harry'ego przerywającego moje myśli. Moglibyśmy, ale wtedy poczułabym się zobowiązana do powiedzenia mu o nieskończonej umowie, a nie sądzę, że jestem gotowa na to w tym momencie. Choć pewnie znienawidzi mnie bardziej jeśli nie powiem mu teraz. Postanowiłam po prostu nie odzywać się do niego przez jeszcze kilka godzin, więc mogłam mentalnie przygotować się na powiedzenie prawdy. Nie mogę zapomnieć o tym, że Harry też mnie okłamał. Przez długi czas pozwolił mi myśleć, że to on zaplanował tę wspaniałą podróż. Wątpię, żeby powiedział mi prawdę gdyby nie to w kawiarni.


Otworzyłam drzwi, a oczy Harry'ego rozświetliły się.
Czułam się teraz strasznie za nie odzywanie się do niego. Poruszył się w bok, gdy przeszłam obok niego i usiadłam na łóżku. Telewizor był włączony. Zmusiłam siebie do skupienia uwagi na nim zamiast na Harry'm, który starał się usiąść po mojej prawej.

-Wiem, że nie możesz ignorować mnie wiecznie, kochanie.- ten akcent naprawdę mnie zabijał; jest tak cholernie atrakcyjny, że musiałam powstrzymywać siebie od rzucenia się prosto w jego ramiona.


Naprawde próbowałam patrzeć na to co było w telewizji, ale to nie działało, bo Harry uśmiechał się do mnie jak idiota. Prawie chichotał, a ja chciałam go uderzyć, bo jeśli nie przestanie to pęknę.


-Hej, dlaczego nazwali to wieża Eiffla?-
Oh, nie. Nie jeden z gry słów Harry'ego. Coś ze mną nie tak, przysięgam, bo śmieje się z każdego okropnego żartu jaki stworzy, nawet jeśli nie powie go dobrze lub w ogóle nie jest śmieszny, Poczekał kilka sekund. -Bo gdy jesteś na górze, masz pełne oko* na miasto.

To było to. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, więc Harry wygrał. Tym razem.


-To było naprawdę okropne.- powiedziałam, potrząsając głową. Zaśmiał się.


-To nie było moje. Pewnie dlatego.- Tak, to dlatego.


Po tym oboje byliśmy cicho przez kilka minut, chociaż wiedziałam, że Harry zamierza coś wkrótce powiedzieć. Jego ogromne ręce przez chwile bawiły się moimi mniejszymi, a ja pojęłam jak doskonały on jest.


-Przepraszam za sprawienie, że myślałaś, że ja to planowałem, kochanie*.-moje serce zabiło mocniej. Nigdy wcześniej mnie tak nie nazywał. To brzmi tak pięknie w jego ustach. Ale znów, co nie brzmi? -Dlaczego się rumienisz?- wzruszyłam ramionami, ale moje policzki rozgrzały się jeszcze bardziej. -Lubisz te imię, kochanie?- podkreślił to słowo, a ja przewróciłam oczami na jego głupkowaty uśmiech i wstałam. Pociągnął mnie z powrotem, bliżej do niego. -Jednak, naprawdę przepraszam.


Teraz byłby naprawdę dobry moment by powiedzieć mu o umowie. Może nie przeszkadzałoby mu to tak bardzo. Otworzyłam usta by mu to powiedzieć, ale Harry skorzystał z okazji by dać mi namiętny pocałunek. Prawie zapomniałam co chciałam powiedzieć.


-Zaplanowałem randkę dla nas wieczorem, jeśli chcesz iść?- powiedział. Nie mogłam powiedzieć mu tego teraz, to zrujnowałoby randkę. -Nie musimy iść jeśli wciąż jesteś zła, ale ja to planowałem.


-Gdzie to jest?- uśmiechnął się.


-To niespodzianka.- w tym momencie mam miłość połączoną z nienawiścią co do niespodzianek. -Chcesz iść?- Oczywiście,że chce. Uwielbiam z tobą wychodzić, idioto.


-Tak, pewnie.




Gdy Harry i ja wysiedliśmy z taksówki, po którą zadzwonił, zobaczyłam, że niedaleko od miejsca gdzie byliśmy był mały zimowy festiwal. Lub może był to karnawał. Na pewno wszędzie było mnóstwo kolorów. Wokół nie było dużo ludzi, co było ogromną niespodzianką biorąc pod uwagę to jak dużo ludzi tu żyje, nie wspominając już o turystach.


-To tam idziemy?


-Tak. W porządku?- pyta się tak o wszystko, jeśli bym go nie kochała pewnie byłabym zirytowana. Kochała go? Potrząsnęłam głową próbując usunąć moje myśli.


-Tak, co to jest?


-To jest coś jak treningowy karnawał. Prawdziwy będzie w lutym, ale nie będziemy tutaj na to, więc pomyślałem, że powinniśmy zobaczyć ten.


-Czy ktoś tam w ogóle jest?- spytałam. W zasadzie był pusty z wyjątkiem pracowników, gdy przypatrzyłam się bliżej.


-Nie. Er, myślę, że są tam ludzie, którzy wszystko sprawdzają. I pracują. Ale my będziemy tutaj jedynymi dla rozrywki.


-Okej.- to jedna z najwspanialszych randek na których byłam. Jak Harry zmusił ludzi pracujących tu do wpuszczenia nas? Jest sławny, może to przyniesie im większą publikę. To miałoby sens.


Harry trzymał moją rękę, gdy przechodziliśmy pod taśmą bezpieczeństwa oddzielającą ten obszar. Paru mężczyzn z grona, skinęło do nas, kiedy Harry krzyknął do nich ''Dzień dobry!''.


-Nienawidze tego mówić, ale nie chce wracać do domu.- Harry zaśmiał się, gdy szliśmy wzdłuż chodnika pustej ulicy.


-Ja też. Wszystko tutaj jest dużo cichsze.- kiwnął głową. Zobaczyliśmy kilka stoisk ułożonych przed nami i zatrzymaliśmy się by popatrzeć na jeden wypełniony pamiątkami.


Tłum ludzi w jaskrawych kolorowych ubraniach ćwiczyło taniec na ulicy skrzyżowanej z naszą. Oglądałam w zdumieniu jak szybko poruszali się do przodu, nie gubiąc rytmu. Lekka muzyka skądś grała. Zastanawiałam się skąd pochodzi.


-Pamiętasz naszą pierwszą randkę?- powiedział nagle Harry.


-Co? Tak, tak myślę.- To było w parku? Czy na pokazie mody?


-Zabrałem cie na karnawał?- Oh. Harry przykładał większą uwagę do szczegółów niż ja. -Wiem, że to nie jet ten sam rodzaj karnawału, ale pomyślałem, że będzie miło tu przyjść.


-Jesteś taki tandetny.- droczyłam się, chociaż to kochałąm. Kochałam wszystko co było z tym związane.


Uśmiechnął się do mnie szeroko i przyciągnął do swojej klatki na pocałunek. Cholera, kocham go. Podniósł rękę i założył pasemko moich włosów za ucho, gdy oderwaliśmy się od siebie.


-Wiesz jak absolutnie oszałamiająca jesteś? To szalone.- powiedział, prawie szeptem. Przewróciłam oczami, czując jak rumieńce wkradają się na moje policzki. -Nie chodzi mi tylko o to jak piękna jesteś. Mam na myśli twoją osobowość i wszystko co jest związane z tobą.


-Hm, skąd to wszystko wyszło tak nagle?- zaśmiałam się, próbując powstrzymać siebie przed zatopieniem się w słowa Harry'ego. -Co było w tym jedzeniu, które zjadłeś?


-Próbuje być uroczy, a ty to rujnujesz!- zaśmiał się. Muzyka wokół nas się zmieniał, a ja umierałam by dowiedzieć
się  skąd pochodzi.

-Słyszysz muzykę?- powiedziałam, zmieniając temat.


-Tak.


-Możemy ją znaleźć?




Dowiedzieliśmy się, że pochodzi od małej grupki odświętnie ubranych mężczyzn i kobiet jakiś blok dalej. Muzyka była dużo głośniejsza, ale naprawdę miła. Wyglądało na to, że Harry'emu również sie podobała. Zauważyłam coś czerwonego w jego ręce, gdy muzycy zrobili przerwę. Wyglądało to na całkiem duże nawet w jego ogromnej ręce. Jego oczy podążyły za moim spojrzeniem i zdał sobie sprawie, że mogłam zobaczyć co trzymał.


-Co to jest?- spytałam.


-Wziąłem to od stoiska z pamiątkami, gdy oglądałaś tych tancerzy.- wyjaśnił mi. To nie była odpowiedź na moje pytanie. -To dla ciebie, ale jeszcze nie teraz.


-Dobrze...- próbowałam ponownie to zobaczyć, ale jego ręka ściskała to teraz tak mocno, że nigdy nie mogłabym rozpoznać co to było.


Druga ręka Harry'ego ponownie chwyciła moją i zaprowadził mnie do innej grupy ludzi grających muzykę, ale wokół nich byli również tancerze. Muzyka była w wolnym tempie. Harry zapytał mnie czy chce zatańczyć. Potrząsnęłam głową; wolałam oglądać profesjonalistów. Wyglądali jakby spędzali świetnie czas robiąc to co kochają.


Parę piosenek później, Harry zaprowadził mnie gdzieś indziej, a ja starałam się pojąć jak znał to miejsce tak dobrze. Zatrzymaliśmy się na pustej przestrzeni by ''nacieszyć się widokiem'' wieży Eiffla, a Harry wręczył mi to co ukrywał. Było to czerwone pluszowe serce wielkości mojej twarzy. To naprawdę słodkie, ale nie wiedziałam dlaczego musiał czekać do tego momentu, żeby mi to dać.


-Obróć to, kochanie.- powiedział Harry.


Zrobiłam jak powiedział, odkrywając, że z tyłu były na nim wydrukowane dwa słowa: Je t'aime.*






*chodzi tu o gre słów: Eiffel - eye full
*wcześniej Harry nazywał Arianne ''love'', teraz użył ''babe''
*z francuskiego: Kocham cię

poniedziałek, 3 lutego 2014

Chapter 45: A Small Cafe

Obudziłam się w hotelu, zaplątana w ramiona Harry'ego. Zajęło mi kilka minut by wyjść z łóżka i zabrać parę swoich rzeczy bez obudzenia go. Spojrzałam z powrotem na jego bałagan loków, gdy miałam ubrania w ręce. Wygląda tak słodko gdy śpi.
-Kochanie?- Zgaduje, że nie spał.
-Tak?
-Gdzie idziesz?- potarł oczy i usiadł, ukazując swoje wytatuowane ciało.
-Wziąć prysznic. Przepraszam, że cie obudziłam.-potrząsnął głową z zaspanym uśmiecham.
-W porządku.
Zajęło mi chwile by zrozumieć jak działa prysznic. Woda była praktycznie paląca, kiedy ją włączyłam, ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Nie przestawałam myśleć o tym jak wspaniała jest ta podróż. Harry włożył w to tak dużo.
Kiedy byłam gotowa, wróciłam do sypialni by znaleźć Harry'ego, więc mogliśmy pójść coś zjeść. Umierałam z głodu. Gdy go zobaczyłam, był ubrany i wyglądał fantastycznie, jak zwykle. Jak on to robi?
Zdałam sobie sprawę z tego, że się na niego gapie, kiedy wstał ze swojego miejsca na łóżku i podszedł do mnie. Pochylił się do pocałunku, a moje ręce znalazły swoje zwyczajne miejsce na jego klatce. Jeśli mogłabym zostać w jednym miejscu na zawsze; byłoby to dokładnie tutaj z Harry'm. Nie chce wracać do Londynu, gdzie jest Catherine i paparazzi i wszyscy inni. Największą rzeczą, która mnie przeraża o nas to to, że za kilka miesięcy umowa się skończy, czy Harry wie, że jest wciąż nietknięta czy nie. Wciąż będziemy naprawdę razem?
-Wszystko w porządku?- kiwnęłam głową na jego pytanie, chociaż nie bardzo zwróciłam uwagę na to co powiedział. Co by się stało, gdyby wiedział, że nie skończyłam jeszcze kontraktu? Moje myśli powędrowały do innych rzeczy, gdy staliśmy tam. Wczoraj w taksówce w drodze powrotnej tutaj, prawie powiedziałam Harry'emu, że myślę, że go kocham. Czy on w ogóle czuje to samo?
-Czy ostatnia noc była dla ciebie w porządku, kochanie?
-Oczywiście, Harry.- zachichotałam, przebiegając ręką przez swoje włosy. -Po prostu się zamyśliłam, przepraszam.- Co jeśli powiedziałabym mu to, a on nie odpowiedziałby mi tego samego?
-Jesteś pewna?- skinęłam głową, dziękując sobie za to, że nie powiedziałam nic o kochaniu go. O czym ja w ogóle myślę? Myślałam, że idziemy za szybko w naszym związku, a teraz myślę, że go kocham? Mój żołądek zaburczał, wyrywając mnie z zamyśleń. Harry otoczył mnie ramieniem. Jeśli nie byłabym tak głodna i rozkojarzona powiedziałabym coś o jego mięśniach.
-Możemy zjeść śniadanie czy coś?
Nie daleko od naszego hotelu była kawiarnia, o której powiedziałam Harry'emu, że chce sprawdzić, więc oczywiście mnie tam zabrał.
Gdy dostaliśmy nasze zamówienia, Harry zaczął mówić o muzeum sztuki do którego chce mnie zabrać przed końcem podróży, ale wciąż myślałam o tym czy mnie kocha.
Co jest ze mną nie tak? Musze zwrócić uwagę na Harry'ego.
-Wyglądasz dziś pięknie, kochanie.- powiedział. Przewróciłam oczami i potrząsnęłam głową.
-Wyglądasz jakbyś właśnie wyszedł z czasopisma.
-Wyglądam, prawda?- zaśmialiśmy się. Oboje wzięliśmy kawałek naszego jedzenia. Uwielbiam być blisko Harry'ego. Przez ostatnie kilka miesięcy jestem dzięki niemu szczęśliwa, a ten wyjazd tylko ciągnie to w górę.
-Ciesze się, że tu przyjechaliśmy, Arianna.- uśmiechnęłam się. Może go kocham. -Oni naprawdę wykonali dobrą rob- zatrzymał się i próbował ukryć to co mówił kaszlem.
-Co?- spojrzał w dół na swoje jedzenie. Zaśmiałam się; on naprawde myśli, że kaszel sprawi, że zapomnę o tym, że kiedykolwiek to powiedział? -Oni co, kochanie?
-Nic, nie wiem co mówiłem.- Czy on coś ukrywa?
-Powiedź mi, Harry.- Kim do cholery są oni? Harry potarł swój kark.
-Dobrze, erm.- pochylił się nad swoim talerzem by wziąć ogromny kawałek swojego jedzenia. Przeciągał. Położyłam widelec i obserwowałam go, powoli zirytowana.
-Kochanie.
-Mogę powiedzieć ci w hotelu?
-Nie skończyłam jeść.- Czy to naprawdę jest takie złe, że musimy być w miejscu prywatnym?
-Dobrze, cóż, zanim ty, erm, skończyłaś umowę z kierownictwem?
-Tak?- czułam się okropnie, że Harry myślał, że nie jestem już dłużej związana z umową. To nie tak, ze udaje, że go lubię, więc to nie powinno mieć znaczenia, prawda? Może powinnam po prostu powiedzieć mu prawdę. Byłby zły?
-Cóż, oni, kierownictwo zaplanowało tę podróż jakiś czas temu, ale nie powinienem ci mówić.
-Oh.- myślałam, że to Harry zaplanował całą tę podróż. To dlatego czułam, że to było coś wyjątkowego.
-Przepraszam, powinienem ci powiedzieć, wiem.- poczekał chwile, zanim zaczął ponownie mówić. -Chociaż, naprawdę myślałem, że już wiedziałaś. To dlatego nie byłem pewny czy naprawdę chciałaś jechać?
-Więc nie miałeś z tym nic wspólnego?- spytałam, odnosząc się ogólnie do podróży. -Myślałam, że powiedziałeś, że wiesz, że zawsze chciałam tu przyjechać i- przerwał mi.
-Nie, nie, pamiętałem to, kochanie, naprawdę. Po prostu, nie wiem. To był przypadek, z którego skorzystałem?- Hm.
-Ale niczego z tego nie zaplanowałeś?
-Nie.- nie powinnam czuć się tak zraniona jak jestem, biorąc pod uwagę to, że ukrywam przed nim coś dużego, ale nadal to robiłam. -Czuje się jak chuj.- wzruszyłam ramionami. Teraz kiedy o tym pomyśle, nie jestem już głodna. Ten cały czas myślałam, że Harry był tak nieskazitelny za zaplanowanie tej idealnej podróży. Pewnie nawet nie czuje do nas, tego co ja. Wzięłam łyk mojego napoju, żeby zmyć gule w gardle, nie mówiąc ani słowa. -Przepraszam, kochanie. Chcesz po prostu wrócić do hotelu?- skinęłam głową. Nie mogę uwierzyć, że byłam na tyle głupia by pomyśleć, że zaplanował to wszystko dla mnie.

niedziela, 2 lutego 2014

Chapter 44: Exactly How I Imagined

Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem w Paryżu z Harry'm. Harry'm Styles'em. Jeśli ktoś powiedziałby mi o tym parę miesięcy temu, pewnie zaczęłabym się śmiać; to takie szalone. W czerwcu tego roku był tylko moim sławnym zauroczeniem.
Wyszliśmy z naszej taksówki w zimne powietrze. Harry powiedział kierowcy by zaparkował przecznicę dalej od wieży Eiffla, dlatego mogliśmy trochę pospacerować. Jego ogromna ręka pochłonęła moją mniejszą, a on zachichotał.
-Jesteś lodowata.- zaśmiał się. Wzruszyłam ramionami, chociaż naprawdę było mi trochę zimno. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, sprawiając, że chodzenie jak normalna osoba było trochę trudne. -Chcesz pójść coś przekąsić? To cie rozgrzeje.
-Pewnie.- odpowiedziałam. Wszystko było tak idealnie; mam cichą nadzieję, że nic nie pójdzie źle gdy będziemy tutaj. Wiem jak to wszystko działa, choć pewnie po prostu przynoszę sobie pecha.
Harry zaciągnął mnie do jakiejś restauracji, ale nie było tam tak ciepło jak miałam nadzieje.
-Co chcesz zamówić, kochanie?- spytał Harry, kiedy siedzieliśmy i przeglądaliśmy menu. Wszystko było po francusku, więc oczywiście nie miałam pojęcia.
-Możesz za mnie zamówić?- spytałam. Nie ma mowy, żebym mogła nawet wymówić połowy z tych rzeczy.
-Jeśli zamówię za ciebie, mogę odebrać to co dostaniesz.- zaśmiał się, choć był zupełnie poważny. Jęknęłam.
-Zamówisz coś obrzydliwego.
-Nie ma tutaj czegoś takiego jak obrzydliwe jedzenie, Arianna.
-Zamówisz coś czego nie będę lubić.- wskazałam na zdjęcie z menu. -Jak to, wiem że nie będzie mi to smakować.
-Nigdy nawet tego nie spróbowałaś!- westchnęłam. -Zamówię to dla ciebie.
-Harry.- zaprotestowałam. Nasza kelnerka przyszła z naszymi napojami, a Harry powiedział jej, że jesteśmy gotowi. Skrzyżowałam ręce na piersi, gdy odwrócił się po złożeniu zamówienia.
-Nie dąsaj się.- powiedział. Zwężyłam na niego oczy; zaśmiał się. -Dobrze, dąsaj się. W każdym razie, to słodkie.- nie mogłam powstrzymać uśmiechu kiedy to powiedział, więc myślę, że wygrał. -Jeśli nie podoba ci się jedzenie, możemy po prostu zamówić coś innego, tak?
-Tak.- zgodziłam się. To nie tak, że muszę to zjeść, ale tak czy tak pewnie to zrobię; to byłoby zupełnie niegrzeczne by wysłać coś z powrotem dlatego, że tego nie lubię.
Harry powiedział mi, że wyglądam ślicznie po czym powiedział coś o późniejszym wieczorze, ale tak jakby się zawiesiłam. Zawsze przyłapuje się na zastanawianiu co u Cassidy. Wciąż mieszka w naszym starym mieszkaniu? Jest tam sama? Wątpię w to; zawsze ma kogoś w pobliżu, nawet jeśli są tylko znajomymi. Naprawdę za nią tęsknie; była jedną z moich jedynych przyjaciół tam w stanach. Szkoda, że nie byłyśmy na lepszych relacjach zanim się przeprowadziłam lub zanim ona to zrobiła.
-Lubisz Niall'a?- usłyszałam jak wypaplał Harry.
-Co?- tym pytaniem zbił mnie z tropu. Czy on myśli, że mam coś przeciwko niemu?- Tak, lubię go.
-Co? Naprawdę?
-Tak? Jest miły, tak myślę.- wzięłam łyk mojego napoju.
-Wiesz, co mam na myśli. Czy myślisz, że jest przystojny? Czy umawiałabyś się z nim jeśli umowa nie byłaby dla mnie?- praktycznie się udusiłam.
-Co? Nie, oczywiście, że nie. Co do cholery, Harry?- wyglądał na rozluźnionego, ale wciąż nie miałam pojęcia o czym on mówił. -O co chodzi?
-O nic, po prostu się zastanawiałem, to wszystko.
-Nie, powiedz mi dlaczego tak myślałeś.- Czemu kurwa miałabym lubić Niall'a?
-Nie róbmy tego tutaj, kochanie. Proszę?
-Harry, znam cie wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że coś się za tym kryje.- jęknął. -W dodatku, ty wyciągnąłeś ten temat.
Otworzył swoje usta, ale kelnerka przyszła z moim jedzeniem. Harry wciąż był gotowy. Wyglądało to całkiem nieźle.
-Pamiętasz kiedy byliśmy w Los Angeles?
-Tak...- lepiej niech nie zmienia tematu.
-I bardzo się upiłaś?- moje policzki nagrzały się.
-Tak, pamiętam.
-Pamiętasz granie w prawdę i wyzwanie?
-Ledwo.- Wszystko co naprawdę pamiętałam z tej nocy to pójście na imprezę do pokoju hotelowego z Harry'm, siedzenie z ogromną grupą ludzi przy grze, a reszta była zamglona, z wyjątkiem wstawania w środku nocy by wymiotować. Nienawidzę imprez.
-Byłaś wyzwana do pocałowania Niall'a.
-Oh.- nie mam cienia wątpliwości, że to zrobiłam, inaczej Harry nie martwiłby się o to. -Dlaczego czekałeś do teraz, żeby o tym ze mną porozmawiać?
-Nie wiem.- podano jego jedzenie. -Zgaduje, że przez to, że Niall i Louis zadzwonili do mnie kilka dni temu mówiąc o tym. Od tego czasu naprawdę o tym myślałem. Myślę, że byli po prostu pijani, ale byłem przez to wściekły.
-Masz na myśli zazdrosny?- zaśmiałam się. Potrząsnął głową w niezgodzie, ale jego różowe policzki go zdradziły. -Nie byliśmy wtedy nawet naprawdę razem, Harry.
-Wiem.- spotkał moje oczy. -Ale dlaczego to zrobiłaś?
-Nie wiem, Harry. Nawet nie pamiętam, że to robiłam.- Postanowiłam wziąć kawałek mojego jedzenia; przepyszne. -Bo byłam pijana?
-Racja.
-I nigdy nie wycofałam się z wyzwania tak długo jak pamiętam, jeśli to pomoże.
-Po prostu o tym zapomnijmy, dobrze?
-Dobrze.- uśmiechnęłam się. Nie lubię się do tego przyznawać, ale kiedy Harry jest zazdrosny, to naprawdę seksowne. -Jedzenie jest naprawdę dobre.
-Tylko poczekaj aż będziemy mieć jutro śniadanie. Nigdy nie będziesz chciała wyjeżdżać.- już nie chce. Nie widziałam żadnego paparazzi od kiedy przyjechaliśmy i spotkaliśmy tylko kilku fanów. W dodatku, jest coś takiego w tym miejscu, co sprawia że jestem szczęśliwsza.
Gdy skończyliśmy jeść, Harry zostawił hojny napiwek i pokonaliśmy naszą drogę do wieży Eiffla; coś o czym marzyłam od kiedy byłam dzieckiem.
Było prawie dokładnie tak jak sobie wyobrażałam kiedy byłam mała: być tutaj w zimę z moim chłopakiem, którego myślę, że kocham, choć nie odważę się tego wyznać dopóki nie będę całkowicie pewna. Mam na myśli to, że naprawdę kochałam kilkanaście ludzi w moim życiu; rodzinę, przyjaciół i tylko jednego chłopaka, ale to nie trwało długo. Tak czy inaczej nie żebym miała wiele poważnych związków.
Harry chwycił swoimi ciepłymi dłońmi moją twarz, rozgrzewając mnie i usuwając mój widok z wieży. Jego zielone oczy były tak zniewalające. Właściwie wolałabym patrzeć w nie niż robić cokolwiek innego. Drgnęły zamknięte, a ja prawie westchnęłam, ale wtedy pochylił głowę i złączył nasze usta. Moje ręce opierały się o jego tors, tuż poniżej motyla, który był pod jego koszulką. Teraz jest dokładnie jak sobie to wyobrażałam.
Z powrotem odsunął się, ogromnie się uśmiechając. Nie byłam już nawet zimna.
-Chcesz zostać trochę dłużej?- powiedział szeptem, mimo że nie było dużo ludzi blisko nas. Kiwnęłam głową. Sięgnęłam ręką po mój telefon, chociaż nie miałam tu sygnału. Chciałam zrobić zdjęcie lub dwa. Nie ma mowy, żebym opuściła to miejsce bez uwiecznienia tych chwil. Harry wyglądał wspaniale na zdjęciach. Jak zwykle. Było jedne zdjęcie, które w szczególności polubiłam, więc ustawiłam je sobie jako nowe tło. Wyglądaliśmy na szczęśliwych. -Znajdźmy miejsce by usiąść, dobrze?
-Dobrze.- jego ręka znalazła moją i zaciągnął mnie do jakiejś ławki gdzie spędziliśmy godzinę lub dwie rozmawiając, bez względu na zimne powietrze.

Chapter 43: The Air of France

Lot nie był długi, a przynajmniej nie wydawał się być przez siedzenie obok Harry'ego. Cały czas opowiadał mi historie o jakiś fanach, których spotkali lub po prostu obściskiwaliśmy się.
-Pewnego razu, ta dziewczyna podeszła do mnie i Niall'a i spytała czy oboje ożenimy się z nią. Nawet kupiła nam pierścionki i dała mały kawałek papieru dla nas do podpisania.- przerwał by pomyśleć. -I właśnie w zeszłym tygodniu, pamiętasz kiedy miałem ten wywiad radiowy? Ktoś zadzwonił i kiedy zacząłem do nich mówić, wszystko to co słyszeliśmy był krzyk; to było złe.- zaśmiałam się, potrząsając głową.
Zrobiliśmy kilka głupich zdjęć jego telefonem. Kilka z nich ukazuje nasze zaskoczone twarze lub wystawione języki. Zmusiłam go do usunięcia praktycznie każdego innego zdjęcia jakie zrobiliśmy, po tym jak zobaczyłam, że wyglądam na nich jakbym właśnie stoczyła się z łóżka.
Nadal robiliśmy głupie zdjęcia kiedy jedna ze stewardes poprosiła Harry'ego by wyłączył swój telefon, bo samolot będzie wkrótce lądował. Jego policzki przybrały odcień różu gdy mu to powiedziała; zawsze jest żenująco gdy ktoś zobaczy jak robisz sobie zdjęcia, zwłaszcza, kiedy robisz dzióbek do aparatu. Niemniej jednak, dokuczałam mu trochę za jego rumieńce, tak jak on to zawsze robi.
-Co chcesz robić najpierw, kochanie?-spytałam, kiedy w końcu wylądowaliśmy. Usta Harry'ego drgnęły w uśmiech.
-Możemy iść do hotelu.- mrugnął. Czekałam, aż skończy, pół-spodziewałam się czegoś naprawdę bezczelnego. -Najpierw się zrelaksować.
-Tak? Co masz na myśli? Zdrzemniemy się?- zażartowałam.
-Nie...- ciągnął, unosząc na mnie brwi jakbym naprawdę nie łapała co próbuje powiedzieć.-ale jeśli jesteś zmęczona, możemy się zdrze-
-Harry, żartowałam.- wypuścił małe dmuchnięcie z ust. Uśmiechnęłam się lekko przez jego rysy twarzy. -Ale powinniśmy na początku zwiedzić miasto.- zgaduje, że się zgadza, ponieważ jakby kiwnął głową.
Byliśmy jednymi z pierwszych ludzi do wyjścia z samolotu, ale zamiast możliwości znalezienia drogi, spotkaliśmy wielkiego mężczyznę w garniturze, który rzekomo miał nas przeprowadzić przez lotnisko bez żadnych problemów.
-Nigdy nie pozwalają nam samym robić niczego normalnego.- wymamrotał Harry, gdy tylko mężczyzna polecił nam zostanie w miejscu, gdy on będzie szukał mojej walizki.
-Co?
-Wszyscy postępują tak jakbyśmy potrzebowali opiekunów. Ja i chłopaki.- potrząsnął głową. -Ale gdy pojawia się tłum, wysyłają tylko, jakby jednego faceta do pomocy. To śmieszne.- nic nie powiedziałam; położyłam tylko rękę na jego plecach. -Przepraszam.
-Nie przepraszaj, Harry.- zawsze mówi przepraszam gdy wypuszcza z siebie trochę więcej frustracji, jakby myślał, że mnie tym dręczy.
-Przepraszam.- oboje zaśmialiśmy się.
Kiedy w końcu dostałam moją walizkę z powrotem, byliśmy w stanie opuścić lotnisko. Mężczyzna, który nas odprowadzał zniknął; jestem całkowicie pewna, że Harry odczuł przez to ulgę. Samochód już na nas czekał. Pojechaliśmy do naszego hotelu by podrzucić nasze rzeczy przed pójściem na zwiedzanie miasta.
Nasz pokój był zdumiewający; łóżko było ogromne, nie wspominając o tym, że mogliśmy zobaczyć wieże Eiffla z okna.
-To jest naprawdę niesamowite, Harry.- uśmiechnęłam się, kładąc swoje rzeczy przy łóżku. -Dziękuje.
-Tak?- chwycił swój telefon, robiąc kolejne zdjęcie bez ostrzeżenia. Pewnie wyszłam jak idiotka.
-Usuń to- przechylił głowę, gdy patrzył w dół na to co zrobił.
-Nie, podoba mi się to.- przewróciłam oczami. -Co? Wyglądasz na szczęśliwą.
-Dobra, ale udostępnij to gdzieś i nie żyjesz.- po prostu się zaśmiał. -Mówię poważnie.
-Dobrze, kochanie, nie umieszczę tego na Twitter'ze.- posłałam mu spojrzenie. -Lub Instagram'ie. Obiecuje.
-Dobrze.- na chwile spojrzałam przez okno. -Możemy już iść? umieram, żeby zobaczyć to na żywo.- Nie musiałam nawet mówić czym jest to co chce zobaczyć; Mówiłam o wieży Eiffla bez przerwy od dni!
-Chodźmy.- chwycił moją rękę, ciągnąc mnie do drzwi i na zewnątrz, w powietrze Francji.