expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 14 czerwca 2015

Chapter 64: ''Surprise!''

Obudziłam się w południe zwinięta w kłębek na podłodze, Perrie zemdlała na kanapie, a Eleanor pewnie spała w swoim pokoju. Moja głowa łomotała, gdy próbowałam przypomnieć sobie co się wczoraj stało.
Wróciłyśmy do El taksówką około trzeciej nad ranem, wszystkie trzy kompletnie pijane, tylko po to by wypić jeszcze parę kolejnych drinków z Louis'em zanim poszłyśmy spać.
Wiem, ze obiecałam sobie, że nie będę piła, ale obietnice mogą być złamane na specjalne okazje, prawda? Po prostu następnym razem tego nie zrobię.
Starałam się ignorować kaca i wszystkie nieodebrane połączenia wraz z nieprzeczytanymi wiadomościami, gdy dzwoniłam po taksówkę, żeby zabrała mnie do domu. Była już druga po południu, i byłam przekonana, że Harry się martwił. Napisałam Eleanor i Perrie, zanim wyszłam, by dać im znać, że wracam do domu.
Kierowca taksówki miał muzykę bardzo głośno, gdy weszłam, ale ściszył ją, gdy zobaczył stan, w którym byłam. Moje oczy były zamknięte, prawie przez całą drogę do domu, bo na zewnątrz było tak cholernie jasno.
-Ruch jest dzisiaj naprawdę ciężki, co?- głos mojego kierowcy rozbrzmiał w samochodzie.
-Mhm.- Proszę, przestań do mnie mówić.
-Ale jesteśmy już bardzo blisko twojego adresu.- kontynuował, mówiąc przez jak się wydawało godzinę. Tak jakby chciałam przejść resztę drogi.
Brzmiałam jak suka.
-Jest stacja, której chciałabyś posłuchać?- spytał miło.
-Nie.- powiedziałam. To miało być ciche i grzeczne nie, ale wyszło wrogo i wściekłe.
Nie odzywał się przez resztę drogi.
Światło z zewnątrz uderzyło mnie prawie tak szybko jak zimne powietrze, gdy w końcu wchodziłam po schodach do mojego domu. Harry będzie wkurzony, że nie zadzwoniłam czy nie napisałam do niego w ogóle by dać mu znać, że zeszłej nocy byłam bezpieczna, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam po prostu wrócić do łóżka i mieć miłą, długą, zabijającą kaca drzemkę.
Mój ból głowy stał się nieco gorszy, gdy próbowałam znaleźć klucze w mojej torebce. Wiedziałam, że gdzieś tam były.
Zostawiłam je w domu?
Prawdopodobnie. Zadzwoniłam dzwonkiem raz i czekałam na Harry'ego, zastraszona jasnością naszego salonu, gdy drzwi się otworzyły.
-Hej kochanie.- powiedział cicho, właściwie mnie zaskakując. Oczekiwałam, że będzie zadawał mi masę długich pytań. -Dobrze się wczoraj bawiłaś?
-Tak, hej, dziękuje.- wymamrotałam, gdy przyciągnął mnie do swojej klatki. -Chociaż, boli mnie głowa.
-Przygotowałem ci coś na to.- powiedział mi, składając miękki pocałunek na mojej skroni. -Ale najpierw mam dla ciebie niespodziankę.
Oh, racja, niespodzianka. Nienawidzę ich.
Nic w domu nie wyglądało inaczej, więc miałam nadzieję, że to coś małego, gdy prowadził mnie do kuchni.
Usłyszałam znajomy głos dochodzący z pokoju, gdy byliśmy już blisko.
-Harry proszę powiedz mi, że wszystko co zrobiłeś to postawienie telewizora w kuchni.
Przewrócił oczami, uśmiech wkradł się na jego twarz, gdy drzwi kuchni się otworzyły.
-Niespodzianaka!- wykrzyczał, sprawiając, że wzdrygnęłam się od głośności jego głosu i ludzi patrzących się na mnie.
To moja mama, tata i cholerna Cassidy. Wszyscy stali wokół naszej lady kuchennej z szeroko otwartymi oczami i pustym wyrazem twarzy.
-Ari!- głośny, żwawy głos Cassidy zadźwięczał w moich uszach. -Gdzie ty byłaś?!
Będę wymiotować.
Moje ręce znalazły drogę do głowy, podtrzymując ją. Harry wyglądał na bardziej niż zadowolonego z siebie, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Czy nie powiedziałam mu, że nie chce żeby spotkał moją rodzinę? Cassidy nie była naprawdę częścią mojej rodziny, zgaduje, że wystarczająco blisko. Też nie chciałam, żeby nawiązywał z nią kontaktów.
-Wyszłam.- wymamrotałam. Nie mogłam uwierzyć, że ich tu sprowadził, do naszego domu. Powiedziałam mojej mamie i tacie, że żyje sama, nie z Harry'm, ale zgaduje, że sekret wyszedł na jaw.
-Wyszłaś? Z kim?- spytała moja mam, jej głos był taki głośny. -Kiedy wiedziałaś, że twoja rodzina przyjeżdża?- zignorowałam jej pytanie.
-Harry, mogę z tobą przez chwilę pogadać?
-Tak, pewnie.- poszłam za nim do sypialni, gdzie było miło i ciemno.
-Dlaczego oni tu są?- warknęłam, przerażając siebie prez to jak ogłuszający był mój głos.
-Chciałam cię zaskoczyć.- oświadczył Harry. Oh, niespodzianka, racja.
-Dlaczego przyprowadziłeś Cassidy?- wiem, że wiedział, że nie byłyśmy już przyjaciółkami.
-Myślałem, że możecie wszystko naprawić.
Wyraźnie, próbował być słodkim chłopakiem i pewnie myślał, że każda dziewczyna chciałaby mieć swoją rodzinę i byłą przyjaciółkę przy lunchu.
-Jak długo tu są?
-Przyszłaś dosłownie pięć minut po nich.- Okej, dobrze. nie mieli jeszcze czasu by być dla niego dupkami, a Cassidy nie miała wystarczająco czasu by z nim flirtować.
-Jak długo tu będą?
-Tydzień.- spojrzał na mnie, pełny niepokoju. -Coś nie tak? Jeśli chcesz, żeby poszli, moge po prostu-
-Nie, w porządku- westchnęłam. -Oni po prostu-oni mogą być niesforni.
Moi rodzice mają historię odstraszania każdego chłopaka w którym kiedykolwiek okazałam zainteresownie, a Cassidy miała historię zabierania ich.
Właściwie, obydwoje Cassidy i moi rodzice byli powodem, dlaczego nie poszłam na bal w ostatniej klasie.
-Jeśli się z tym źle-
-Harry, jest dobrze.- chciałabym, żeby chociaż mi powiedział, że przyjeżdzają. -Pokazałeś im już ich pokoje?
-Nie, poszli prosto do kuchni po przekąski.- zachichotał. To trochę niegrzeczne. -Możemy im pokazać teraz?
-Dobrze.
Byłam zawiedziona, gdy zobaczyłam, że wciąż byli w kuchni. Cassidy rozmawiała z moimi rodzicami, jakby byli jej własnymi. Wzięłam Ibuprofen ze szklanką wody na mojego oczywistego kaca, ignorując spojrzenie jakie dostałam od mojego taty. Nigdy nie pochwalał picia.
-Tutaj, weźcie swoje rzeczy, pokażemy wam pokoje gościnne.- oświadczyłam. Naprawdę chciałam wrócić do domu Eleanor z Harry'm i po prostu zostać tam do czasu aż oni wyjadą.
-To miejsce jest naprawdę cudowne.- powiedziała Cassidy. Przez moment myślałam, że nie będzie tak źle, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że patrzyła na Harry'ego z wielkimi, podziwiającymi oczami.
Harry nie zwrócił na nią uwagi. Jego ramie owinęło się wokół mojej talii i ściskało moje biodro.
-To jest wasz pokój.- Harry powiedział moim rodzicom, gdy byliśmy na przeciwko głównego pokoju gościnnego by oszczędzić mi rozmowy. -Czujcie się swobodnie jeśli chcecie nadrobić stracony sen. Wychodzimy dopiero późnym wieczorem.- moi rodzice skinęli, moja mam powiedziała coś o jet lag'u, zanim zamknęli drzwi na drzemkę.
-Łazienka jest na końcu tego korytarza.- wskazałam Cassidy, gdy byliśmy blisko pokoju, w którym będzie mieszkała przez kilka następnych dni. -Ten pokój jest twój.
-Okej. Pewnie też się zdrzemnę.- niemal krzyczała do mojego ucha. -Dzięki, Ari!
To imię było dla mnie teraz takie obce, nie słyszałam go od jakiegoś czasu. Powinnam ją poprawić? Nie, to byłoby zmarnowanie oddechu, to tylko przezwisko.
Zamknęła drzwi, gdy patrzałam się głupio zastanawiając się, jak zmieniłam się od Ari do Arianny w sześć miesięcy.
-Jak twoja głowa?- spytał Harry. Wzruszyłam ramionami, wchodząc z powrotem w kierunku naszego pokoju. -Jesteś na mnie zła?
-Nie.- Tak, trochę. -Chciałabym tylko, żebyś zaplanował to ze mną. Nie od tak przeprawił ich przez ocean nawet bez ostrzeżenia.
-Przepraszam, po prostu myślałem, że to będzie-
-Miła niespodzianka, tak, wiem.- otworzyłam drzwi do naszego pokoju i opadłam na łóżko. -Też się zdrzemnę.
-Więc nie jesteś zła?- pokręciłam głową. -Dobrze.- moje oczy drgnęły zamknięte w ciemności pokoju. -Więc zostawię cie samą, obiecałem, ze pokażemy im okolicę około siódmej jeśli to ci pasuję, jeśli nie może-
-Możesz tu zostać?- przerwałam mu. Nie chciałam, żeby Cassidy zadecydowała, że jednak nie idzie spać i dołączy do Harry'ego cokolwiek by robił.
To nie tak, że nie ufałam Harry'emu, tylko znam Cassidy. Pewnie ''przypadkiem'' skończyła by robiąc coś całkowicie nieprzypadkiem.
-Tak, pewnie kochanie.- położył się obok mnie na łóżku, oplatając swoje ramiona wokół mnie.
-Kocham cię.- powiedziałam mu, ściskając jego ramię i przysuwając się o niego bliżej.
-Też cię kocham.
Czułam jakby było bardzo późno w nocy, nawet jeśli było około trzeciej po Południu. Starałam się przygotować na niezręczne i pewnie szalone rozmowy jakie moja rodzina i Cassidy wyciągną, a ja skończę odpychając je.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz