expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 5 kwietnia 2014

Chapter 54: Primadonna

Bar był ciemny, a muzyka nie była tak głośna jak oczekiwałam. Perrie zaprowadziła mnie do rogu, w miejscu gdzie nie było dużo osób, tylko barman i kilka par.
-Nie wychodziłyśmy od wieków!- krzyknęła. -Dlaczego ty i Harry nie mogliście przyjść wcześniej?- zamówiłam szota u barmana i wyzerowałam go przed odpowiedzią.
-My tak jakby zerwaliśmy.- jej usta się otworzyły.
-Co?- wzięłam oddech.
Nie chce mówić jej o umowie, chce tylko popłakać i dostać od niej radę.
-Spieprzyłam i powiedział mi, żebym wyszła.- jej oczy powiększyły się tak bardzo, że czułam jakby miały wypaść.
-Co dokładnie się stało?
-Cóż.- Czy ja naprawdę muszę jej mówić? Wzięłam łyk drinka, którego miała przed sobą; był bardzo owocowy i nie było w nim wystarczająco alkoholu.
-Kim był ten facet, który cię tu przywiózł?- spytała. Prawdę mówiąc prawie zachichotałam; Perrie pewnie myśli, że go zdradzałam. Szczerze, teraz chciałabym, żeby to było takie proste.
-Tylko przyjaciel.- uniosła brwi. -Nic więcej, przysięgam.
-Więc co się stało?
Westchnęłam.
Umawiałam się z nim za pieniądze przez miesiące. Myślał, że przestałam być opłacana, gdy naprawdę, niespodzianka, nie przestałam. Właściwie, jestem opłacana teraz za nawet nic nie robienie.
-Czy Zayn kiedykolwiek powiedział ci o umowie?
-Nie?- wyglądała teraz na zmieszaną i zmartwioną.
-Okej.- Cholera.
Powiedziałam jej wszystko. Wszystko od momentu, gdy podpisałam tą cholerną umowę do teraz. Właściwie nie wyglądała na tak zszokowaną jak oczekiwałam, ale wciąż była zszokowana. Na szczęście, nie była na mnie zła lub wkurzona za którykolwiek z tego. Naprawdę, bardziej była wkurzona na Harry'ego.
-I on po prostu powiedział ci, żebyś wyszła?- upewniała się.
-Tak.- czułam jak nadchodzą łzy. Wyrzucił mnie z jedynego miejsca, którego naprawde mogłam nazywać domem. Sprawił, że wyszłam i nawet nie chciał tego rozpracować. Nawet nie pozwolił mi się wytłumaczyć. -Nie chce tego kończyć, Perrie.
-Dzwoniłaś do niego?- skinęłam głową. Chciałam zadzwonić do niego ponownie, ale czuje, że będę mu przeszkadzać. Może coś robi. -I nie odebrał?
-Nie.- wzięłam łyk niebieskiego drinka, którego zamówiłam podczas mówienia Perrie moich okropnych błędów. -Tak czy inaczej, co bym mu powiedziała?
-Nie wiem. To... może potrzebuje czasu by pomyśleć.
-Tak.- Nie może się z tym pospieszyć?
-Gdzie zamierzasz mieszkać?-spytała.
-Nie mam pojęcia.- nie mam gdzie mieszkać, chyba że wrócę do Ameryki? -Mogę dziś przenocować u was?- nie chciałam zostać w hotelu, nie ma mowy. Byłoby zbyt dużo paparazzi i ludzi, a ja nie chciałąm się tym teraz martwić.
-Oczywiście!- mam nadzieje, że nie rujnuje żadnych planów jej lub Zayn'a.
-Dziękuje.- Czy Zayn będzie mieć coś przeciwko temu, że przychodzę?
-Musisz oczyścić z tego swój umysł.- powiedziała. Jak do cholery mam to zrobić? Harry jest wszystkim tym co teraz mam, oprócz kilku przyjaciół, których tutaj poznałam.
-Zmieni zadnie. Zayn mówił, że nigdy nie przestaje o tobie mówić.- dodała Perrie. Mam nadzieje, że to prawda.
-A co jeśli nie zmieni zdania?- ta myśl mnie przeraża. Nie mogę sobie wyobrazić co bym zrobiła. Nie chce być bez niego. -Co jeśli on-
-Zrobi to.- Ale co jeśli nie zrobi? -Teraz przestań o tym myśleć.- Tak, racja.
Perrie zajęło chwile by sprawdzić wiadomość, uśmiechęła się przez moment, przed odłożeniem jej komórki z powrotem do torebki.
To pewnie Zayn. Są tacy słodcy razem, czy oni kiedykolwiek chociaż się kłócili?
Był jeden raz, gdy Zayn spał na mojej i Harry'ego kanapie przez kłótnie, którą mieli, ale przez to przeszli. Może Harry i ja też przez to przejdziemy. Wątpię, żeby ich kłótnia była tak okropna jak ta, którą mieliśmy kilka godzin temu. Nawet nie wierzył, że go kocham.
-Więc, co robisz na święta?- Perrie spytała z podekscytowaniem.
-Oh, nic, tak myśle.- odpowiedziałam.
Dlaczego nagle wszyscy są tak cholernie zainteresowani moimi planami na święta? -A ty?
-Myślę, że tego roku jedziemy wszyscy do mojej mamy.- My to ona i Zayn, a wszyscy to rodzina Zayn'a. -Co jest?
-Co? Nic. To wspaniale.- Czy mój uśmiech zmalał czy coś? Kurwa. -Przepraszam. Harry i ja mieliśmy spędzić razem święta.
-Oh.- prawdopodobnie nie wie co powiedzieć, pewnie jestem wkurzająca. -Czy to Niall?
Obróciłam głowę by zobaczyć blond, śmiejącą się postać podnoszącą masę jedzenia i trochę alkoholu. Nie wiedziałam, że ten bar pozwala ludziom wynosić tak rzeczy, ale znów, on to Niall Horan.
-Niall!- Perrie pomachała do niego. Uśmiechał się i zaczął się przybliżać do czasu aż zobaczył mnie. Jego uśmiech zniknął.
-Cześć.- powiedział, gdy pokonał do nas drogę, bez kontaktu wzrokowego ze mną. Czy on wie co się stało?
-Cóż, usiądź, wypijmy drinka.
-Oh, właściwie muszę iść.
-Oh, no dawaj!- właściwie wolałabym, żeby poszedł. Nie chce znów skończyć płacząc i nie chce by więcej ludzi było tego świadkami.
-Czy ty jesteś Niall Horan?- jakaś dziewczyna za nim praktycznie krzyknęła. Dzięki Bogu. Błagała o zdjęcie, a on uległ, kładąc ogromną plastikową torbę Bóg wie czego planuje zabrać do domu. Dostrzegłam to co było w środku: pudełko z przystawkami, butelka drogo wyglądającej whisky i trochę piwa- nie, dużo piwa. Czy on urządza jakąś imprezę? To albo to lub planuje naprawde cholernie się upić.
-Cóż, miło było cie widzieć.- powiedział do Perrie, wciąż na mnie nie patrząc nawet przez sekundę.
-Gdzie się tak spieszysz?- zaśmiała się Perrie. Niall zmierzwił swoje włosy.
-To nie jest ważne, powinienem iść.
-Ooh, idziesz spotkać się z dziewczyną?- ręką przejechał po swoich rysach twarzy. -Czy to ta dziewczyna z imprezy? Z czerwonymi wł-
-Właściwie idę do Harry'ego.- Jasna cholera. Wciągnęła powietrze. Czy Harry prosił o te wszystkie alkohole? Oczy Perrie się rozszerzyły i spojrzała na mnie nerwowo. -Do zobaczenia później.- po prostu kiwnęła głową. Nie moge znieść myśli o tym. Czy Harry jest tak przygnębiony jak ja? Co zrobi, gdy się upije?
Co jeśli on i Niall pójdą do klubu?
Czy Harry szybko ruszy dalej?
-Możemy teraz iść?- spytałam jej po dziesięciu minutach słuchania jak próbuje zmienić temat. -Źle się czuję.
Czuje jakbym miała wymiotować, ale jednak wypiłam mojego drinka zanim zapłaciłyśmy i wyszłyśmy. Perrie prawie nic nie wypiła, gdy ja brałam wszystko co miała przed sobą, ale przynajmniej wiem, że dostaniemy się do jej domu bezpiecznie.
Piosenka Primadonna Mariny i the Diamonds leciała z iPod'u Perrie, który był podłączony do jej auta, ale zamiast śpiewać, zwróciłam uwagę na tekst. Harry pewnie myśli, że to jest to kim jestem. Pewnie myśli, że wszystko to co chce jest materialne i że myślę, że miałam go owiniętego wokół palca.
Nie chce o tym dłużej myśleć, więc wybrałam numer Harry'ego, modląc się by odebrał. Dzwoniło kilka razy. Perrie mówiła mi, że takie rzeczy zajmują trochę czasu, ale ja wciąż dzwoniłam. Poczta głosowa.
Spróbowałam jeszcze raz i jeszcze raz.
-Halo?- głos w kóncu odpowiedział na drugiej lini.

niedziela, 30 marca 2014

Chapter 53: ''Did I hit a nerve?''

Radio w samochodzie Nate'a było wyłączone, a cisza panująca wokół mnie zabijała. Powinnam po prostu wziąć taksówkę.
-Jest popsute.- powiedział mi; musiał zobaczyć, że przyglądałam się radiu. -Widzisz?- jego ręka przekręciła pokrętło głośności, umożliwiając głośnemu zakłóceniu wybrzmieć w aucie.
Wzruszyłam ramionami jakby cisza mi nie przeszkadzała. Gdyby Harry tu był, byłoby inaczej. Miałby o czym rozmawiać, zawsze ma. Też nie byłoby dziwnie, gdybyśmy nic nie mówili.

-Więc, jak się masz?- to jest takie niezręczne, jasna cholera.

-W porządku. Ty?- odpowiedziałam mu. Tak jakby chciałam wysiąść i iść by oszczędzić sobie jakichkolwiek dalszych niezręczności.

-Dobrze.- Perrie napisała mi nazwę baru, gdzie czekałą, więc poinformowałam Nate'a.
Chciałam pogadać z Harry'm. Byłby zły, że jestem teraz z Nate'm? Nie przepadał za nim wcześniej, ale faktycznie go nie znał, więc nie byłoby sprawiedliwie, jeśli byłby zły.
Z drugiej strony, też go naprawdę nie znam. To znaczy, nie jest dokładnie nieznajomym. Widziałam go raz czy dwa, przywitaliśmy się, i był całkiem miły, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy w klubie.

-Więc?

-Co?- Czy on coś powiedział?

-Co się stało?

-Dlaczego myślisz, że coś się stało?- Nie płacze, prawda? Pociągnęłam w dół lusterko przede mną, by sprawdzić; nie, nie płaczę.

-Płakałaś wcześniej i wyglądasz jakbyś zamierzała teraz.

-Oh.

-Więc?- naprawdę naciskał.

-Nie chce teraz o tym gadać.

-Dlaczego? Gdzie jest twój chłopak?- sapnęłam. Dlaczego ja kurwa sapnęłam?

Czy on w ogóle jest moim chłopakiem?

-Uderzyłem w czuły punkt?- Dlaczego on wciąż mówi? -Więc zerwaliście.
-Nie, niezbyt.- warknęłam. Właściwie, poniekąd.
-Zatem, dlaczego wzięłaś walizkę do baru?
-Dlaczego jesteś takim dupkiem?
-Ja?- nie wyglądał na ani trochę urażonego. Powinnam powiedzieć mu, żeby wysadził mnie tutaj. Chciałam rozproszenia od tego co cię dzieje, nie pieprzonej ciszy, a potem przesłuchania. -Przepraszam, już więcej o to nie zapytam.- Cholerna racja.
Nie mogłam po prostu wyjść, bo wtedy musiałabym wziąć swoją walizkę i pewnie zamarzłabym w drodze do baru. Mogłam poprosić Perrie o podwózkę...
-Więc co robisz na święta?- spytał.
-Nie wiem.- naprawdę nie miałam pojęcia. Planowałam spędzić święta z Harry'm w tym roku. Może nawet jego rodzina zamierzała przyjechać. -Ty?
-Jadę do moich rodziców.- mogłabym to zrobić, odwiedzić moją rodzinę, jeśli Harry i ja nie wrócimy do siebie.
Nie, nie chce o tym myśleć.
-Jakieś tatuaże?- spytał.
-Nie.- ostatnio myślałam o zrobiemniu jakiegoś, coś co dużo by dla mnie znaczyło, ale jeszcze nie jestem pewna.
Harry sprawił, że wydawały się bezbolesne i łatwe do usunięcia. Choć wiem, że to nie powód, wciąż chce jeden, może dwa. Tatuaże Harry'go wyglądały na nim tak idealnie i wszystkie podobały mi się coraz bardzie. Chce je znów zobaczyć.
-Ja mam jeden.- podwinął rękaw swojej koszuli by odkryć bardzo dokładny kawałek sztuki na jego bicepsie. To ukrywało słowo, którego nie mogłam rozczytać.
-Co to mówi?- potrząsnął głową, ciągnąc w dół rękaw, ale zaśmiał się na moje pytanie, jakby odpowiedź była zabawna.
-Jennifer.- nie mogłam nic poradzić na to, że też się zaśmiałam.
-Chodzisz do szkoły?- zdaje się angażować w małą rozmowę.
-Tak. Studiowanie prawa.- skinęłam. -A co z tobą?
-Oh, ja nie chodzę do szkoły, nie.
-Naprawdę?- wzruszyłam ramionami. Nie jestem głupia, ale po liceum, postanowiłam, że szkoła nie była naprawdę moją sprawą. Przynajmniej nie natychmiast. -Widzę cie jako lekarza, może.- uśmiech uformował się na moich ustach, ponieważ to było absurdalne. -Lub chirurga?
-To zabawne. Nie widzę cię jako prawnika.- droczyłam się.
-Oh?- zaśmiał się, co było naprawdę zaraźliwe. -Nie będziesz tak mówić, gdy będziesz potrzebowała mojej obrony.
-Naprawdę? Co zamierzam zrobić? Okraść kogoś?
-Nie wiem, może. Jeśli sprawa chirurga nie wchodzi w grę.- prawie wyglądał poważnie mówiąc o tym, ale wtedy uśmiechnął się. Nigdy nie mogłabym być chirurgiem lub nawet doktorem, naprawdę. To nie tak, że boję się igieł lub krwi, po prostu myślę, że to byłaby zbyt trudna praca.
-Co sprawiło, że chcesz być prawnikiem?- Czy Harry wcześniej nie chciał zostać prawnikiem?
-Mój brat.- podjechał na parking ładnego baru, a ja natychmiast zobaczyłam auto Perrie zaparkowany na przodzie. -Tak jakby zmusił mnie do tego, ale jestem zadowolony.
-Oh. Więc, cześć?- nie wiedziałam co powiedzieć.
-Mogę ci pomóc z twoim bagażem.- wzruszyłam ramionami. Tak jakby chciałam iść spotkać Perrie i popłakać trochę bardziej nad Harry'm, ale nie powinnam być tak niegrzeczna. Nate jest miłym facetem, a ja potrzebuje tutaj więcej przyjaciół. Więc co z tego, że jest kolesiem za którym Harry nie przepada? Harry ma mnóstwo koleżanek, których jestem pewna, że  znienawidziłabym, jeśli miałabym poznać.
Gdy wyszliśmy z samochodu, zauważyłam kilku paparazzi. Raczej mnie nie rozpoznali, dzięki Bogu, ale jeśli Harry by tu był, zrobiliby to. Nate wyciągnął dla mnie moją walizkę, a potem znienacka dał mi całusa. Zobaczyłam flesz od kamery kogoś za nami. Cofnęłam się do tyłu tak szybko jak tylko mogłam.
-Co to do cholery było?- krzyknęłam szeptem. Nie chciałam, żeby to robił, nigdy nie chciałam. Kocham Harry'ego.
-Myślałem... przepraszam.
-Mam chłopaka.- Tak jakby.
-Myślałem, że zerwaliście, ja tylko-
-Nie zerwaliśmy. Ale dziękuje za przejażdżkę.- przerwałam mu. Jego twarz stawała się czerwona. Zawstydziłam go, ale nie obchodziło mnie to. Powiedziałam mu, żeby mnie pocałował? Cholera nie. Zaszedłby dalej, gdybym go nie odepchnęła. Myślałam, że może być dobrym przyjacielem, ale najwyraźniej nie.
Zobaczyłam Perrie wychodzącą z baru i machającą do mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy, więc zaczęłam ciągnąć moją walizkę, ignorując mężczyznę z aparatem, który krążył wokół niej. Odblokowała swój samochód, więc mogłam zostawić w nim moje rzeczy, po czym podążyłam za nią do środka, przygotowując siebie na kilka drinków i zapomnienie o całym dniu.

wtorek, 11 marca 2014

Chapter 52: Nothing.

Taksówka podjechała do krawężnika, a ja przetarłam oczy, chwytając moje rzeczy i spoglądając na drzwi jeszcze jeden raz. Chciałam po prostu wbiec z powrotem do środka i przyciągnąć Harry'ego blisko i powiedzieć mu jak bardzo jest mi przykro i chciałam by powiedział, że wszystko w porządku, ale wiedziałam że to się nie stanie. Wielce spieprzyłam wszystko.

Wciąż patrzyłam na drzwi, próbując zdecydować czy powinnam po prostu wbiec do domu, kiedy gałka zaczęła się przekręcać. Nadzieja wpełzła do moich myśli. On mi powie, żebym wróciła do środka. Przegoni pocałunkiem moje łzy i przejdziemy przez to.


-Zapomniałaś tego.- jego oczy były przekrwione, gdy rzucił mój cholerny czek na powitalną wycieraczkę i z powrotem wszedł do środka. Kliknięcie przycisku blokady zabrzmiało. Czy on też płakał? Chciałam by wrócił, potrzebowałam by wrócił. Po prostu sprawił, że uwierzyłam, że zamierza wciągnąć mnie z powrotem do środka i wybaczy mi, ale wtedy podarł moje serce przez oddanie mi tego pieprzonego czeku, który nawet nie zamierzam podnieść. Nawet nie chce.


Nie, nie zamierzam pozwolić mu odejść tak łatwo.


-Harry!- upuściłam moje rzeczy i rzuciłam się do drzwi, waląc w nie głośno. -Harry, przestań!- nie chciałam żeby to tak się skończyło. Nie chciałam żeby w ogóle się kończyło. -Nie możemy tego obgadać?- szlochałam.


Nie otworzył drzwi. Nawet nic nie odpowiedział.


-Harry, prosze!- Dlaczego zostawiłam moje cholerne klucze w środku? Płakałam teraz bardziej niż wcześniej. Nie mogę go stracić w ten sposób. Po prostu nie mogę. -Harry, kocham cię!- naprawdę. Kocham go tak bardzo, nie widzi tego? Po tym wszystkim, jedna rzecz po prostu nas rozdzieli?


Nic. Nic się nie stało. Nawet dźwięk nie wyszedł ze środka naszego domu.


To nie było jak w filmach. Gdyby tak było, szarpnięciem otworzyłby drzwi w tym momencie, może nawet trochę by się uśmiechał. Jego ramiona byłyby dla mnie otwarte żeby w nie wpadła i powiedziałby mi, że wszystko będzie dobrze.


Ale to się nie stało, i nie zamierza. Zostałam stojąc tam jak idiotka, płacząc i uderzając w drzwi, czekając by Harry odpowiedział mi w jakiś sposób. Nie zrobił tego.


-Harry- kierowca mojej taksówki zatrąbił niecierpliwie klaksonem. Pewnie wyglądałam dla niego jak szalony bałagan; szlochająca dziewczyna w sukience w środku zimy krzycząca na osobę po drugiej stronie drzwi, która nie chce odkrzyknąć. -Więc to jest to?- wykrztusiłam z siebie. -Jesteśmy skończeni?- Nic.


Przetarłam oczy moim ramieniem, czarny eyeliner i mascara rozmazały się na mnie. Miałam zawroty głowy od płaczu, praktycznie się przewróciłam, gdy próbowałam ciągnąć moją walizkę. Chodnik i wszystko wokół mnie było rozmazane przez moje łzy. One nie przestaną. Straciłam jedyną osobę w której naprawdę byłam zakochana. Oczywiście, kochałam ludzi, ale nie byłam zakochana w żadnym z nich. Aż do Harry'ego.


Kierowca mojej taksówki był ,prawdę mówiąc, naprawdę miły i tak jakby przypominał mi faceta z którym umawiałam się w liceum. Pomógł mi wsadzić moje rzeczy do bagażnika samochodu; właściwie on zrobił całą robotę, gdy ja patrzałam się na to co nie mogłam już dłużej nazywać domem.


-Dokąd, kochanie?- spytał, kiedy byliśmy w środku taksówki i ani chwili dłużej na widoku domu Harry'ego. Gdzie w ogóle zamierzam pójść? Mogę zostać w hotelu, ale paparazzi mogą być w każdej jego części; nie chciałabym przyciągnąć żadnej niechcianej uwagi. Szczerze, jestem zaskoczona, że nie byli w okolicy w teraz.


-Um.- Do kogo mogę zadzwonić? Eleanor wyjechała tego poranka do swoich rodziców na święta. Jasna cholera, czy to już czas świąt? Co zamierzam zrobić? Mogłabym pójść do Perrie i Zayn'a, ale nie mogę pozwolić im zobaczyć mnie taką.


-Mogę po prostu pojeździć trochę w pobliżu, gdy pomyślisz.- powiedział.


-Tak, dziękuje.


Skończyłam pisząc do Perrie i mówiąc jej by po prostu spotkała się ze mną w barze, w którym miałyśmy się spotkać wcześniej. Spotykamy się o dziesiątej, więc mam trochę czasu by się umyć przed tym. Pytała dlaczego Harry i ja nie mogliśmy się pokazać na podwójnej randce, a ja po prostu powiedziałam, że to długa historia. Wyjaśnię jej wszystko wieczorem; mam tylko nadziej, że nie będzie patrzeć na mnie jakkolwiek inaczej, kiedy się dowie o umowie. Naprawdę potrzebuje przyjaciółki w tym momencie.


Była mała, zazwyczaj wolna restauracja na końcu ulicy, którą jechałyśmy i postanowiłam powiedzieć mojemu kierowcy by po prostu wysadził mnie tutaj.


-Jak dużo?- spytałam, gdy moje rzeczy były już wszystkie dla mnie wyciągnięte.Czy ja naprawdę wniose walizkę do restauracji?


-Nie martw się tym- powiedział kierowca wsiadając do swojego auta.


-Jesteś pewny? Mam wystarczająco.- skinął, włączając pojazd. Pewnie mi współczuł; płakałam prawie całą drogę tutaj. -Dziękuje, naprawde.


Czułam, że moja walizka jest ciężka, gdy ciągnęłam ją do restauracji. Dziewczyna, która mnie obsługiwała miała okropne nastawienie, ale przynajmniej wiedziałam, że nie było jej mnie szkoda. Nikt tam nie jadł, byliśmy tylko ja i jakiś facet stojący daleko ode mnie w kącie; z czego byłam zadowolona. Nie było nikogo by zobaczyć jak okropnie wiem, że wyglądałam. Zamówiłam kanapkę, której zajęło dziesięć lat by się pojawić, ale nawet nie byłam w humorze by ją skończyć. Wzięłam jeden gryz i nie mogłam się zmusić do wzięcia kolejnego.


Pamiętam, że raz przyszliśmy tu z Harry'm. Namawiał mnie do spróbowania zupy, którą zamówił; była przepyszna. Tylko myślenie o nim sprawia, że moje oczy są pełne łez. Nawet ani razu nie byliśmy rozdzielenie na tak długo, ale czułam jakby to były już miesiące. Tęsknie za nim. Chce zobaczyć jego uśmiech i chce ściągnąć tą głupią sukienkę i włożyć z powrotem jego bluzę. Kilka godzin temu żartowaliśmy, jak do cholery to się w ogóle stało? Cholera, znów płacze.


Moja walizka stała obok mojego stolika, gdy szłam do łazienki po trochę chusteczek. Wątpię by facet w rogu lub moja kelnerka zamierzali coś wsiąść.


Moja usta się otworzyły, gdy się zobaczyłam. Przed wszystkim, wyglądałam jak szop. Moja mascara i eyeliner były tak rozmazane, że nawet byś nie wiedział że cokolwiek nałożyłam; pomyślałbyś po prostu, że nie spałam przez tydzień. Moje policzki i nos były czerwone od płaczu i zimna na zewnątrz, ale przede wszystkim od płaczu, a moje włosy były ułożone w ''nie spałam przez tydzień''.


Wzięłam kawałek papieru toaletowego i namoczyłam go trochę, pocierając moje oczy. Zajęło mi więcej niż pięć minut żebym znów wyglądała przyzwoicie. Oblałam całą moją twarz zimną wodą zanim z powrotem na siebie spojrzałam. Wciąż wyglądałam okropnie, tylko trochę mniej okropnie niż wcześniej.


Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni i zaczęłam wybierać numer Harry'ego. Może się uspokoił i chce pogadać. Warto spróbować.


Po dwóch sygnałach zostałam przekierowana prosto na poczte głosową. Zadzwoniłam ponownie.


-Cześć, tu Harry. Nie mogę teraz odebrać, więc zostaw wiadomość, a ja oddzwonię do ciebie później.- głos poczty głosowej Harry'ego powiedział mi po raz drugi.


-Harry?- czknęłam. Nie chciałam już płakać, ale jego imię utyka mi w gardle i wypuściłam szloch. Nie mogłam nawet myśleć o tym co powiedzieć przez parę minut. -Prosze, możemy o tym pogadać? Nigdy nie chciałam by to się stało, proszę po prostu do mnie oddzwoń?- muszę z nim porozmawiać. -Kocham cie.- powiedziałam mu ponownie. -Naprawdę, Harry. Kocham cie tak bardzo i nigdy nie chciałam żebyś przez to cierpiał. Nie chciałam by żadne z nas cierpiało.- musiałam wstrzymać oddech, aby powstrzymać się od płaczu w komórkę cały czas. -Naprawdę cie kocham i-


Sygnał mnie odciął, wskazując na to, że moja wiadomość jest za długa. Nawet nie dostałam wystarczająco czasu by mu powiedzieć jak bardzo go kocham. Położyłam moje łokcie na zlewie i pozwoliłam sobie płakać trochę dłużej. Dlaczego płacze tak cholernie dużo?


-Um, wszystko w porządku?- facet, który siedział w kącie pojawił się i drzwiach. Czy on w ogóle ma pozwolenie by atk po prostu wchodzić do damskiej łazienki od tak? Właściwie, tak jakby wyglądał znajomo.


-Tak, w porządku.- znam go. Ma bliznę na policzku... jak miał na imię?


-Przepraszam, po prostu słyszałem, że płaczesz i...- urwał. Nick, tak? Lub Noah? -Hej, ty jesteś Arianna, prawda?


-Tak...- cholera, jak miał na imię? -Nate?


-To ja.- była niezręczna cisza, coś czego Harry i ja nigdy nie mieliśmy. -Dlaczego płaczesz?


-Uh.- nie chciałam wszystkiego wyjaśniać. Nie chciałam nawet mu mówić, że Harry i ja zerwaliśmy. Czy to to zrobiliśmy? W ogóle zerwaliśmy?


-W porządku, nie musisz mówić.- ugryzłam wewnętrzną strone policzka by się powstrzymać od płaczu. To staje się kłopotliwe. Chciałam, żeby Nate wyszedł i pozwolił mi zebrać siebie, ale on po prostu stał tam z pustym wyrazem twarzy.


Zamierzałam powiedzieć mu coś co sprawiłoby że wyjdzie, jak ''musze skorzystać z toalety'', ale zostałam przerwana przez dzwonek mojej komórki. Harry?


Grzebałam w mojej kieszeni by wyciągnąć z niej mój telefon, a Nate opuścił pokój. Co ja mu powiem?
Harry, przepraszam za wszystko. Kocham cie i mogę proszę przyjść do domu żebyśmy mogli to przedyskutować i możesz proszę mnie nie nienawidzić?

Wzięłam oddech i sprawdziłam od kogo przychodzi połączenie.
Perrie. Cholera. Miałam nadzieje, że to Harry.

-Halo?- odpowiedziałam.


-Coś nie tak?- Czy to jest oczywiste, że płakałam?


-Nic.-
tym razem starałam się zrównoważyć mój głos. -Powiem ci wieczorem.

-Nadal przychodzisz?- cholera, która godzina? -Potrzebujesz podwózki?


-Tak, nie, będę tam w minute. Przepraszam.


-W porządku, zadzwoń jeśli się zgubisz lub coś?


-Tak, dobrze. Dziękuje.- starałam się naprawić moje włosy w lustrze zanim wróciłam do mojego stolika, ale wciąż wyglądały jak bałagan.


Mój rachunek za kanapkę, którą nawet nie zjadłam był skandaliczny, ale wciąż zapłaciłam, a nawet zostawiłam hojny napiwek dla kelnerki. Moja walizka była wciąż na swoim miejscu, tak jak przewidywałam. Nate był przy swoim aucie i palił papieros, gdy mnie zobaczył, czekającą na taksówkę, po którą zadzwoniłam, na ławce.


-Potrzebujesz podwózki?- spytał.


-Cóż.- nie wiem czy powinnam pozwolić mu się zawieść do baru. -Właściwie to mam już taksówkę w drodze.


-Jesteś pewna? Gdzie jedziesz?


-Do baru na przedmieściach.- nie pamiętam jak się nazywa.


-Przedmieściach? Właśnie tam jadę.- był wystarczająco miły, a to kosztowałoby fortune za przejazd taksówką tam. W dodatku, potrzebowałam kogoś by rozpraszał mnie od moich problemów w tym momencie, a większość taksówkarzy nawet nie podtrzymuje rozmowy. Przynajmniej ze mną. -No chodź.


-W porządku, dobrze.

czwartek, 27 lutego 2014

Chapter 51: ''My what?''

Moja wypłata przyszła? Co jest kurwa? Mogłam poczuć jak moja twarz opada, razem z moim sercem. To był najgorszy możliwy sposób powiedzenia o tym Harry'mu.
-Moje co?- Nie, to nie tak chciałam mu o tym powiedzieć .
-Twoja wypłata?- Harry przeglądał ponownie papier w jego rękach, zdezorientowany. -Co jest grane, Arianna?- Nie. Nie, nie, nie. Tak czy inaczej, pieniądze nie powinny być wysyłane na moje konto bankowe? Czy to naprawdę musiało się stać dwa dni zanim mu powiem?
-Możemy o tym porozmawiać w salonie?- mój głos był tak cichy i słaby, bo wiedziałam, że jeśli zrobię to jakkolwiek głośniej, zacznę płakać.
-Powiedź mi co to jest.- Jak mam to wyjaśnić?
Zaprowadziłam go do salonu, a on usiadł na kanapie, gdy ja stałam.
-Mogę to zobaczyć?- W ogóle dlaczego do cholery pozwoliłam mu czytać moje listy? Powinnam wiedzieć, że coś takiego jak to może się zdarzyć. Wręczył mi list, który miał przyłączony mały czek i przeczytałam go sobie.
Jest źle. Tak bardzo źle.
List w zasadzie mówił o tym, że coś w moim koncie bankowym zawiodło, więc ta wypłata została po prostu wysłana na mój adres domu.
Przepraszamy za kłopoty, było tam napisane. Harry patrzył na mnie pytająco, gdy ja czytałam go wielokrotnie od początku.
-Harry...- Gdzie mam zacząć?
Nic nie powiedział.
-Nie wiem co powiedzieć.- oznajmiłam.
-Powiedź mi co to jest.
-Moja wypłata.- stwierdziłam oczywistość. Mogłam zapewnić, że starał się być spokojny.
-Dlaczego dostajesz wypłatę?- łzy groźnie zaczęły się zbierać w moich oczach, ale przegoniłam je mrugnięciem. Czułam jakby znał odpowiedź na swoje pytanie do tej pory, ale wciąż chciał odpowiedź. Moje serce biło tak szybko, że byłam całkowicie pewna, że może wyskoczyć z mojej klatki piersiowej w każdej minucie. Czy to naprawdę się dzieje? Naprawdę powiem mu to właśnie teraz? -Więc?
-Wciąż jestem opłacana przez Modest, Harry.- mój głos trząsł się tak bardzo. Czy ja płacze? Płacze.
Wyglądał na tak zranionego, tak zdruzgotanego. Jeśli będzie płakał, stracę go. Musze przyznać, że on wiedzący teraz podniósł uczucie dwudziestu funtów na moich ramionach.
-Od kiedy?
-Nigdy nie przestałam być opłacana, Harry.- wypuścił powiew powietrza i pozwolił swojej głowie spoczywać w swoich rękach. Nigdy nie chciałam go skrzywdzić, nigdy.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?- jego głos nieco się załamywał, ale nie płakał.
-Ja- ja nie wiem- jąkałam się. -Sądzę, że myślałam, że to nie było nic wielkiego?- zmrużyłam oczy i zmarszczyłam się na siebie.
-Nic wielkiego?- wstał, wyraźnie zły. On nie może być zły, nigdy się nie złości. -Jak do cholery to jest nic wielkiego!- Dobra, może jest zły.
-Ja-
-Pozwoliłaś mi myśleć, że rzeczywiście chcesz ze mną być!- prawie krzyczał. Prawie. -Czy w ogóle próbowałaś go skończyć, Arianna?!
-Próbowałam! Powiedziałam Catherine, że jesteśmy razem na poważnie i naprawdę nie muszę być pod umową już nigdy więcej, ale nie pozwoliła mi go skończyć.- Tak to się stało, prawda?
-Dlaczego?
-Kwestie prawne.- na pewno wiem, że to powiedziała. Nie mogłam po prostu wyjść z kontraktu, który podpisałam, tylko dlatego, że chce robić takie same rzeczy jakie robiłam, swoją drogą.
-Ona ci nie pozwoliła czy ty nie chciałaś?- Cholera.
-Co?- już nie płakałam, właściwie byłam trochę wkurzona, że Harry oskarżał mnie o nawet nie próbowanie zakończenia umowy.
-Jesteś pewna, że po prostu nie chciałaś go skończyć?
-Żartujesz w tym momencie!- krzyknęłam. -Dlaczego kurwa miałabym nie chcieć z tym skończyć, Harry?
-Znów, jak dużo ci płacą?
-To nie ma znaczenia! Nawet mnie to nie obchodzi!
-Więc dlaczego kryłaś to przede mną cały ten czas?- To naprawdę nie było coś co mogłam po prostu wyciągnąć podczas obiadu. -Zamierzałaś w ogóle mi powiedzieć?- też teraz krzyczał.
-Oczywiście, że tak!- po prostu nie dzisiaj. -W tym tygodniu! Po prostu nie wiedziałam jak ci to powiedzieć!
-Co jest takiego specjalnego w tym tygodniu?
-To po prostu musiało wyjść na jaw.- Lub twój najlepszy przyjaciel zmusił mnie by wybrać dzień.
-Pewnie.
Byliśmy cicho i kocham to. Nienawidze być przesłuchiwaną, a to było to co czułam teraz. Ręka Harry'ego pocierała tył jego szyi, gdy obie moje ręce bawiły się dołem mojej sukienki. Mój telefon zaczął dzwonić w sypialni, gdzie go zostawiłam, a ja przypomniałam sobie o Perrie i Zayn'ie. To pewnie Perrie dzwoniła właśnie teraz, zastanawiając się czy wciąż przychodzimy czy chcemy przełożyć spotkanie lub coś. Część mnie chciała wierzyć, że nadal mamy podwójną randke wieczorem, ale reszta mnie wiedziała, że to się nie wydarzy. A przynajmniej nie dziś.
-I co robisz z pieniedzmi?- Cholera.
-Po prostu przechowuje je.
-Na co?- zmarszczył brwi po czym pomyślał. -Na to, gdy zerwiemy.
-Harry...
-Planowałaś nasze zerwanie, prawda?- nie planowałam zakańczać naszego związku, nigdy tego nie robiłam; dlaczego miałabym to robić?
-Nie! Oczywiście, że nie, Harry, kocham cie. Po prostu musiałam mieć pieniądze, żeby wrócić na wypadek- zatrzymałam się.
-Na wypadek, gdybyśmy zerwali.- potrząsnął głową, przyjeżdzając ręką po swojej twarzy.
-Kocham cię.- powiedziałam ponownie. Naprawde go kocham. Kocham go tak bardzo, że to aż absurdalne. -Harry.
-Naprawde? Naprawde mnie kochasz?- warknął. -Przez ciebie czułem się jak dupek, bo dowiedziałaś się, że to kierownictwo planowało podróż do Paryża miesiące temu, ale teraz dowiedziałem się, że kłamałaś cały ten czas? I wszystko co masz mi do powiedzienia to, że mnie kochasz?
-Wiem, że powinnam ci powiedzieć, Harry, ale-
-Masz racje, powinnaś. I oficjalnie, nie wierze ci.- On już nie wierzył, że go kocham. Łzy wróciły, a ja nie mogłam ich pokonać, więc zaczęłam szlochać. Pewnie wyglądałam jak pieprzone gówno.
-Mama miała racje.- usłyszałam jak wymamrotał. To było to, myślał, że go wykorzystywałam. Myślał, że cały ten czas po prostu bawiłam się jego uczuciami dla wypłaty. Że kłamałam o kochaniu go.
-Naprawde tak myślisz?- pisknęłam.
-Powinnaś po prostu pójść.- powiedział mi, nie odpowiadając na moje pytanie.
-Co?- płakałam. Czy my zrywamy? Nie myślałam, że powiedzenie mu o czymkolwiek z tego obróci się tak źle. Może po prostu potrzebuje czasu by pomyśleć. -Jesteś pewny?
-Idź, Arianna.
Nawet nie kłopotałam się by wytrzeć oczy, skinęłam i skierowałam się do sypialni, chytajac moją komórke i walizke, która wciąż była w połowie pełna. Teraz, wydawało się jakby Paryż był tak dawno temu. Po prostu pociągnęłam walizke do salonu, wciąż płacząc jak idiotka. Harry stał w tym samym miejscu, patrząc na podłoge.
Nie chce iść.
-Kochanie, przepraszam.- błagałam. -Prosze po prostu-
-Nie kochaniuj mi tu, po prostu wyjdź.- nie patrzył na mnie. Chwyciłam swoje rzeczy i poszłam w kierunku frontowych drzwi, zatrzymując się by z powrotem na niego spojrzeć. Nawet teraz, zły i smutny, wyglądał idealnie. Mam nadzieje, że potrafi mi wybaczyć. Nie sądze, że mogłabym być bez niego przez długi czas.
Otworzyłam drzwi i zeszłam po naszych schodach, zajęłam miejsce na dole i wybuchnęłam płaczem. Nie obchodziło mnie to czy Harry wciąż mnie słyszał. Kocham go, a on mnie po prostu wyrzucił. Po prostu pozwolił mi odejść, właśnie w ten sposób. Nawet nie chciał usłyszeć tego co miałam do powiedzenia.
Zadzwoniłam po taksówke, gdy zdałam sobie sprawe, że trzęse się z zimna, pomimo, że nie miałam pomysłu gdzie pójść. 

środa, 26 lutego 2014

Chapter 50: Distractions

-Kiedy wychodzimy?- spytałam Harry'ego. Idziemy na podwójną randkę wieczorem z Zayn'em i Perrie, po czym Perrie i ja idziemy same do baru by nadrobić straty. Jestem naprawdę podekscytowana ponownym wyjściem z nią; ona i Eleanor są w zasadzie moimi najlepszymi (i jedynymi) przyjaciółmi tutaj, innymi niż Harry, oczywiście.

-Nadal mamy parę godzin, kochanie.- Więc powinnam znaleźć co chce założyć. Gdy próbowałam wstać z kanapy, Harry pociągnął mnie z powrotem na jego kolana.


-Musze zacząć się przygotowywać, Harry.


-Nie, nie musisz.- wsadził swoją twarz w zagłębie mojej szyi. Ciężko było to zrozumieć, ale powiedział także ''kocham cię''. Przełykałam moją winę, kiedy to słyszałam. Dziś jest już czwartek. Mam dwa dni, aż powiem mu, że wciąż jestem opłacana za umawianie się z nim. Nie mam pojęcia, jak zamierzam to zrobić.


-Też cię kocham, Harry.- naprawdę. -Ale wymyślenie co założyć zajmie mi wieczność, jeśli nie zacznę teraz.


-Po prostu ubierz to.- spojrzałam w dół i wywróciłam oczami. Miałam na sobie jedną z bluz Harry'ego i parę moich starych leginsów. Nie byłoby tak źle, gdyby bluza nie miała wielkiej dziury i jeśli nie szlibyśmy do ładnej restauracji.


-Żartujesz.- jego ramiona zacisnęły się wokół mojej talii i potrząsnął głowa.


-Po prostu zostań tutaj trochę dłużej.- poddałam się, przytulając do jego torsu. Jak zamierzam kiedykolwiek zmusić się do powiedzenia mu o umowie? Może najpierw go upije lub coś.


Film, który oglądaliśmy był tak zły i głupi, że Harry i ja śmialiśmy się cały czas, gdy leciał. Odkąd byłam dzieckiem uwielbiałam oglądać okropne filmy dla śmiechu, a teraz mam kogoś z kim mogę je oglądać.


Wydostałam się z uścisku Harry'ego tak szybko jak zaczęły lecieć napisy, a on jęknął.


-Kochanie, mam tylko jakąś godzine by się przygotować.- obróciłam się w kierunku łazienki. -I to jeśli się spóźnimy.- jego stopy były tuż za moimi, a ja prawie zamknęłam przed nim pokój tak by nie mógł mnie rozpraszać, ale zrezygnowałam z tego. Mógł pomóc mi wymyśleć co założyć. -Sukienka czy nie sukienka?


-Co ubierzesz jeśli nie sukienkę?


-Długie spodnie.


-Sukienka. Zdecydowanie ubierz sukienkę.- potrząsnęłam głową, śmiejąc się do siebie. -I ubierz te buty, które lubię.


-Wow, to naprawdę ogranicza.- droczyłam się. -Jaka sukienka?- połowa mojej szafy to sukienki.


-Erm.- jego ręce sięgnęły do jednej, o której myślałam. -Nie nosiłaś jej wcześniej, prawda?- To prawda, nie nosiłam.


-Nie.


Przymierzyłam ją by dowiedzieć się, że wygląda naprawdę obszernie wokół moich bioder i talii, ale Harry nie zdawał się tego zauważyć. Buty, które lubił Harry nie pasowały do stroju, ale tak czy tak namawiał mnie bym je założyła. Mojej lokówce zajęło prawie dziesięć minut by się nagrzać, więc powiedziałam Harry'emu, że musimy kupić nową.


-Twoje włosy wyglądają dobrze, kochanie.- powiedział mi, otaczając moją talie ramionami od tyłu, gdy kręciłam kilka pasm moich włosów. W lustrze, to co robił Harry wyglądało słodko, ale sprawia, że jestem nie rozważna, a nie chciałam się przypadkiem poparzyć, lub go.


-Harry, wyjdź.- próbowałam sprawić by brzmiało to trochę mniej poważnie, żeby nie pomyślał, że jestem zdenerwowana, ale wyszło to tylko gorzej.


-Nie.- westchnęłam, ale przynajmniej nie był urażony moim szorstkim głosem. Gorąca lokówka dotknęła mojej skóry i głowy co najmniej pięć razy, bo Harry ciągle kaszlał lub trochę się poruszał lub dekoncentrował mnie. Moje włosy wyglądały jakbym je pokręciła, po czym przeszła przez zamieć śnieżną, ale było już za późno by je naprawić.


-Musze się pomalować, kochanie. Przesuń się.- powiedziałam mu. Zabrał ze mnie swoje ramiona, dąsając się i siadając na zlewie, prawie blokując mój widok na lustro. -Czy to jest naprawdę konieczne?- zaśmiałam się.


-Tak.


Szukałam mojego tuszu w całej łazience, w każdej szufladzie i szafie, tylko po to by odkryć, że Harry ukrywał go w swojej ręce cały ten czas.


-Idź się ubrać lub coś, Harry.- powiedziałam, całkowicie poważnie. Chciałam skończyć swój makijaż zanim będziemy musieli iść, a on sprawiał, że było to naprawdę trudne.


-Co? Dlaczego?- Jakbyś nie wiedział.


-Rozpraszasz mnie.- brzmiałam tak marudnie, jasna cholera.


-Nie, nie prawda.- Tak, robisz to. Nie protestowałam, po prostu kontynuowałam nakładać mój makijaż. -To mogłoby cię rozproszyć.- stanął obok mnie, unosząc się nade mną i chwytając mnie za moją talie.


W sekundę, byłam w powietrzu; Harry miał ramię zachaczone wokół mnie i niósł mnie przez przedpokój pomimo moich protestów.


-Poważnie, przestań!


-Albo co?- zagroził, zatrzymując się zmęczony na swojej drodze, ale nie stawiając mnie na podłodze.


-Ja- zaczął się obracać, co myślałam, że było nie możliwe z obojgiem nas, bo zawsze wydawał się być tak nieskoordynowany. -Harry!


-Co zamierzasz zrobić?- miałam za chwile zacząć go kopać , ale najwyraźniej miał dosyć. Dosłownie upadł na kanapę, zabierając mnie ze sobą. Część mnie chciała wykręcić się z jego uścisku, ale reszta chciała po prostu zostać tam, aż do czasu kiedy będziemy musieli wychodzić, pomimo że miałam tylko tusz i korektor. -Kocham cię.- powiedział mi.


-Też cię kocham.- to wciąż było dziwne do powiedzenia i było na pewno dziwne do usłyszenia. On rzeczywiście, naprawdę mnie kochał.


-Ale ja kocham cie bardziej.- moje serce zakołatało.


-Bardziej?


-Mhm- pozwolił mi położyć moją głowę na swoim ramieniu i siedzieliśmy razem w ciszy. Kocham to; wiem, że to brzmi dziwnie, ale siedzenie z kimś, kto cie kocha jest naprawdę miłe.


-Jak dużo czasu straciliśmy?- spytałam.


-Nie dużo.- poluźnił swój uścisk na mnie, więc mogłam pokonać moją drogę powrotną do łazienki by dokończyć przygotowywać się. Tym razem za mną nie poszedł.


Reszta mojego makijażu była nałożona, a ja miałam nawet czas by naprawić bałagan, jakim były moje włosy. Nakładałam kilka dodatkowych wsuwek, gdy usłyszałam jak frontowe drzwi otwierają się i zamykają. Kilka minut później to zdarzyło się ponownie, a moja ciekawość wzięła górę. Zdjęłam dwie lub trzy wsuwki, zostawiając kilka kosmyków włosów rozpuszczonych, by pójść do sypialni. Harry stał okazale i z uniesianą głową przy drzwiach, przeglądając listy. Miał na sobie ładną koszule i te ciemne obcisłe dżinsy, które nigdy nie wydają się zniknąć. Postanowiłam, że to nie jest takie ważne i wróciłam do łazienki by skończyć kręcić moje włosy.


-Poczta przyszła.- oznajmił, podążając za mną i przeglądając niekończącą się ilość kopert raz po raz. -Dostałaś więcej listów niż ja!


-Może jestem po prostu bardziej popularna.- droczyłam się. Zakładam, że to wszystko to tylko śmiecie (spam).


-Racja.- zaśmiał się, otwierając jeden z moim nazwiskiem na nim.


-Hej!- udawałam, że byłam zła za to, że otwiera moje listy, choć naprawdę mnie to nie obchodziło. Harry odchrząknął.


-Pani Brooks: Pragniemy poinformować, że została Pani wybrana na okazje życia!- czytał wysokim głosem. -Wygrała Pani darmową, siedmiodniową wycieczkę do jedynego w swoim rodzaju- Londyny, w Anglii!- oboje zaczęliśmy się śmiać tak szybko jak przeczytał tą część. -Oni nie zdają sobie sprawy, że mieszkasz w Londynie?


-To było przesłane, prawda?- prawie wszystkie moje listy, które wciąż są wysyłane do mojego mieszkania w Ameryce, są po prostu przesyłane tutaj.


-Oh, prawda.


Obróciłam się z powrotem by naprawić wsuwkę, gdy Harry czytał inny z moich ''listów'' w innym głosie, sprawiając, że sam się śmiał. Jest taki słodki, gdy się śmieje; chciałabym móc po prostu widzieć jego uśmiech cały dzień.


Wciąż szeroko się uśmiechał, gdy otwierał trzeci list, nie zwracając uwagi na to od kogo był. Nastroszyłam trochę część moich włosów, po czym oglądałam go w lustrze.


Jego uśmiech znikł, gdy jego oczy przeglądały papier, szalenie sprawdzając słowa. Zdawało się jakby czytał to od początku wielokrotnie. Jego brwi się uniosły, a on zmarszczył brwi.


-Coś nie tak, kochanie?- spytałam, oczekując, że zwróci się ze śmiechem i żartem. Zakładałam, że to jeden z tych listów, które zawsze są wysyłane o kosztach pogrzebowych lub coś i przygotowałam się do śmiechu lub czegoś.


-Erm.- odchrząknął ponownie, nie patrząc na mnie. -Twoja wypłata przyszła?

poniedziałek, 24 lutego 2014

Chapter 49: One Can.

-Myśle, że nie powinniśmy.- ręka Harry'ego wyciskała życie z mojej, gdy Niall się śmiał. Pewnie też bym się śmiała, jeśli nie czułabym jakby moja ręka miałaby się oderwać.

-Harry.- szepnęłam. Rzeczywiście wyglądał na naprawde wkurzonego i gorącego w tym samym czasie. Jego szczęka była zaciśnięta i mogłam zapewnić, że starał się równomiernie oddychać. Wiedziałam, że był zły, ale wiedziałam również, że Niall tylko żartował. -On tylko żartował.


-Dlaczego to jest takie zabawne?- powiedział, wystarczająco głośno by wszyscy mogli usłyszeć.


-Bo jesteś strasznie zazdrosny, stary.- zaśmiał się Louis, sprawiając, że Harry chrząknął. -Co, nawet nie zamierzasz pozwolić jej się zabawić!- wskazał na mnie gestem. Mocny uścisk Harry'ego zelżał, a ja wykorzystałam ten czas by potrząsnąć ręką.


-Chcesz?- spytał mnie Harry.


-Chce co?


-Grać. Prawda lub wyzwanie.- westchnął.


-Oh, uh, nie musimy. Mam na myśli, że to zależy od ciebie.- Naprawde nie chciałam całować nikogo innego niż Harry. Nie byłam pijana, tak czy inaczej, więc to nie tak, że o tym zapomne.


-Zatem wygląda na to, że gramy.- powiedział Niall. Szczerze, ta gra nie jest nawet aż tak zabawna.


 Wszyscy po prostu chwyciliśmy krzesła wokół kuchennej lady pokrytej puszkami po piwie; niektóre były prawie pełne, inne puste. Harry przesunął swoje siedzenie, więc byliśmy znacznie bliżej siebie i dokończył swoje piwo.


-Kto pierwszy?- ktoś zapytał. Mam złe przeczucia.


-Ja będe pierwszy.- powiedział Niall. -Wyzwanie.- mogłam wyczuć napięcie, które powstawało wokół nas. Nie chce wchodzić pomiędzy przyjaźń Harry'ego i Niall'a, choć jestem pewna, że Harry był po prostu zrzędliwy, bo był zmęczony. Ktoś wyzwał go do wypicia reszty jakiegoś piwa z lady, a on po prostu wzruszył ramionami.


Perrie była następna, potem El, a następnie Louis. Jego dziewczyna wyzwała go by poszedł i wziął jej kolejnego drinka, sprawiając że westchnął i wstał ze swojego miejsca.


-Masz szczęscie, ten był ostatni z zimnych.- zaśmiał się, wręczając napój Eleanor.


-W garażu jest więcej.- powiedziała nam Perrie; wszyscy skineliśmy.


-Arianna. Prawda czy wyzwanie?- Ugh.


-Wyzwanie.- Harry rzucił na mnie okiem na pół minuty, po czym zerknął na Louis'a, który uśmiechał się szeroko jak Kot z Cheshire.


-Wyzywam cię do pocałowania Niall'a. Znowu.- powiedział to tak szybko, miał to zaplanowane. Niall zaczął chichotać. Nie. Harry otworzył usta by coś powiedzieć, ale powstrzymałam go.


-Nie zrobie tego.- powiedziałam. Harry odetchnął z ulgą. To będzie pierwsze wyzwanie z którego kiedykolwiek się wycofałam. -Wybierz kogoś innego.


-Dobra, więc musisz wybrać prawde.


-Okej.- W każdym razie, co jest w tym złego?


-Czy ukrywasz cokolwiek przed Harry'm o czym powinien wiedzieć?- Oh, cholera nie. Nie tutaj. Nie zaprzestam tego tutaj.


-Nie?


-Jesteś pewna?- Louis uniósł na mnie brwi. Czy on wie? Nie zamierzam tego ryzykować i wyjawić cokolwiek.


-Tak.- jego ubrwi uniosły się jeszcze bardziej i skinął głową, nie mówiąc żadnego słowa. Chce iść do domu. -Więc?- Racja.


-Uh, Harry.- odetchnęłam.


-Wyzwanie.- jestem taka zła w wymyślaniu tego.


-Um.- rozglądałam się wokół lady, moje oczy osiadły na pół-pustej puszce alkoholu. -Wylej to piwo na kogoś.- Już wiedziałam kto to będzie przez spojrzenie na jego twarzy. Chwycił puszke i wstał, pokonując swoją droge do Niall'a.


-Nawet się nie- głos Niall'a został odcięty, gdy alkohol spływał w dół po jego twarzy i całej koszulce. Wszyscy się śmiali, nawet Niall. Wyglądało jakby już było pomiędzy nimi lepiej.


-Okej, Louis, twoja kolej.-powiedział Harry, gdy usiadł z powrotem obok mnie.


-Co? Byłem przed chwilą!- Harry robił to Louis'owi tylko po to by zemścić się za to wyzwanie, które mi dał, wiedziałam to.


-Więc?


-Dobra. Wyzwanie.


-Wyzywam cię żebyś- przerwał by pomyśleć. -Poszedł przynieść wszystkim zimne piwa z garażu.- Louis wyglądał na zirytowanego, że musi ponownie wstać, ale tak czy tak, zrobił to.


-Arianna, możesz mi pomóc?- usłyszałam jak mówił Louis. Harry próbował powiedzieć mi, że nie musze, ale uparcie twierdziłam, że to w porządku.


Garaż był zimny, ale przynajmniej nie było żadnych ludzi wokół. Chciałam zapytać go o prawde jaką mi zadał, ale nie wiedziałam jak zacząć.

-Tutaj, weź to.- zaczął wręczać mi kilka zimnych puszek piwa. Podawał mi jedną za drugą. Trzymałam około siedmiu puszek, a on wciąż próbował je dodać. Kiedy o tym pomyśle, było ich więcej niż liczba, którą potrzebowaliśmy.


Czy ja po prostu przeniose je wszystkie z powrotem za niego?


-Ta gra robi się całkiem intensywna, prawda?- powiedział, wciąż wręczając mi puszki. Musiałam trzymać w ramionach połowe z nich w kolejności by móc przenieść je z powrotem.


-Uh, chyba tak.


-Szkoda, że już przegrałaś, co?- Przegrałam?


-Co?- Jasna cholera, on wie, prawda?


-Oh, prosze cie. Nie udawaj głupiej. Wiem, że naprawde nie skończyłaś tej głupiej umowy z Cameron.


-Catherine.


-Cokolwiek. Cholera, powinnaś widzieć twarz Harry'ego, gdy mówił nam, że go skończyłaś. Był taki szczęśliwy. Co do cholery?- nawet nie zauważyłam, że upuściłam dwie puszki. -A ty pozwalasz mu wciąż wierzyć, że jest skończona. Dlaczego to robisz?


-Ja po prostu- nie wiem. Nie dostałam na to czasu?- brzmiałam jak kretynka.


-Nie dostałaś na to czasu?- podniósł puszki, które upuściłam i starał się wręczyć mi je ponownie. -Wiesz jak załamany będzie jak powiesz mu teraz?- Nie chce o tym myśleć. -Zamierzasz mu powiedzieć, prawda?


-Tak, tak. Powiem mu, Louis.-
Więc, Louis wie.

-Kiedy?- Jaki jest dziś dzień? Wtorek? Środa?


-Jeszcze nie wiem. Jak mu to powiem, Louis? Jak mam mu powiedzieć coś takiego?


-Lepiej wymyśl jak.- Wiem, że po prostu troszczył się o jego przyjaciela, ale nie mógłby być troche milszy? -Jeśli wkrótce mu nie powiesz, ja to zrobie. Nie możesz po prostu trzymać teg-


-Sobota. Powiem mu w sobote. Szczęśliwy?- wypaplałam.


-Dobrze, tak.- wziął jedną puszke ze stosu w moich rękach. Jedną. Puszke. -Przepraszam, ale to musiało być zrobione.


-Wiem.- miał właśnie otworzyć drzwi od garażu, gdy odezwałam się. -Kto jeszcze wie?- zniżyłam głos. -Że nie zakończyłam go?


-Tylko ja. I ty. I zakładam, że kierownictwo.


-Jak się o tym dowiedziałeś?


-Czy to jest teraz naprawde takie ważne?- Chyba nie.


-Nie, przepraszam.


Przynieśiśmy puszki piwa z powrotem- ja przyniosłam puszki piwa z powrotem- w milczeniu. Nie uważam, że powie Harry'emu zanim ja to zrobie, ale teraz wiem, że mam czas tylko do soboty. Nie ma wątpliwości w mojej głowie, że Louis powie mu po tym jeśli ja nie, a wole żeby Harry usłyszał prawde ode mnie.


-Kogo kolej?- spytał Louis, gdy usiadł, a ja zaczęłam ostrożnie stawiać piwo na blacie.


-Moja. Graliśmy dalej, gdy poszliście.- powiedziała Perrie.


-Możemy iść, kochanie?- spytał mnie Harry. -Zasne tu, jeśli nie pójdziemy.


-Pewnie, kochanie.- Przynajmnie nie będe musiała martiwć się o żadne prawdy. Lub wyzwania.

Chapter 48: Welcome Back Party

Odetchnęłam z ulgą, gdy szliśmy do naszego domu w Londynie by dowiedzieć się, że jest dokładnie tak jak było wcześniej. Zdecydowanie będę tęsknić za Francją, żadnych wątpliwości. Było coś w byciu daleko, co czuje, że zbliżyło mnie i Harry'ego. Albo może to tylko ja. Tak czy inaczej, nie jestem bardzo podekscytowana powrotem.

Bycie tu oznacza, że muszę powiedzieć Harry'emu o tym, że nie skończyłam umowy. Wiem, że powinnam mu powiedzieć wcześniej, wiele wcześniej. Powinnam mu powiedzieć tak szybko jak Catherine powiedziała mi, że nie mogę po prostu przestać być częścią umowy, którą podpisałam. Chodzi o to, że próbowałam zakończyć kontrakt, ale Catherine powiedziała, że nie mogę, legalnie. Co miałam zrobić?


Ale jak ja powiem mu to teraz? Hej Harry, pamiętasz jak pozwoliłam ci wierzyć, że skończyłam umowę z Catherine miesiące temu? Cóż, nie zrobiłam tego. Nadal płacą mi za chodzenie z tobą. Ale, hej, wciąż cie kocham? Nie, nie mogę tego zrobić. Nie mogę mu tego powiedzieć. Prawdę mówiąc, muszę wymyślić co mu powiedzieć bez sprawienia, że wyjdę na skończoną sukę. Jestem suką przez nie powiedzenie mu?


-I jak?- powiedział Harry, gdy upuściłam mój bagaż na podłogę, rozpraszając mnie od moich myśli.


-Szczerze, spodziewałam się, że wrócimy i znajdziemy to miejsce zdemolowane lub coś.- przyznałam, sprawiając, że Harry zachichotał.


-Ja spodziewałem się przyjęcia powitalnego, ale okej.


Oboje po prostu staliśmy w wejściu, patrząc na salon. Był cały ciemny i ponury, jak zapewne reszta domu. Harry przyniósł nasze rzeczy do domu, nie pozwalając mi nieść nic dalej. Nasza sypialnia wydawała się być najzimniejszym pokojem tutaj, gdy zaczęliśmy niechlujnie rozpakowywać nasze rzeczy. Było późno i oboje byliśmy trochę zmęczeni, więc zaproponowałam, żebyśmy trochę odpoczęli i dokończyli rano; Harry się zgodził.


Po tym jak umyliśmy zęby i przebraliśmy się, upadłam na łóżko, nie przejmując się tym, ile miejsca zostało dla Harry'ego. Prawdę mówiąc, nie byłam tak zmęczona jak myślałam. Zgaduje, że po prostu nie chciałam już nic rozpakowywać. Harry próbował wcisnąć się w małą przestrzeń, którą nie zajmowałam, ale nie mieścił się bez spadania z łóżka co sekundę.


-Kochanie, przesuń się.- zrobiłam jak powiedział, dając mu dodatkową przestrzeń.


Minęło tylko kilka minut zanim zadzwonił telefon Harry'ego.
Dopiero tutaj wróciliśmy, cholera, kto już dzwoni? Byłam na skraju zaśnięcia, ale nieważne.

Harry już wstał by znaleźć swoją komórkę. Kiedy to zrobił, odebrał i pokonał drogę powrotną do łóżka.


-Zayn?- spytał. Pomimo, że nie był na głośniku, wciąż mogłam usłyszeć głos Zayn'a. Tylko nie mogłam zrozumieć co mówił. -Nie, niedawno wróciliśmy do domu.- westchnął, wzburzając trochę swoje włosy. -Nawet nie godzinę temu. Jesteśmy zmęczeni, ale dziękuje.


Usiadłam, ziewając w trakcie. Dlaczego Zayn dzwoni tak późno? Jest prawie północ.


-Dobrze.- Harry chwycił w złączone dłonie telefon i obrócił się do mnie. -Kochanie, chcesz iść do Zayn'a?


Teraz?


-Um, po co?- naprawdę, po prostu chciałam spać.


-Te przyjęcie powitalne?-zaśmiał się. Nie chciałam być niegrzeczna, Zayn był jednym z najbliższych przyjaciół Harry'ego. -Nie musimy, chłopaki-


-Pewnie.


-Naprawdę?- wyglądał trochę na zaskoczonego.


-Tak, powiedź mu, że jesteśmy w drodze.


-Dobrze.- zaczął z powrotem mówić do komórki, gdy ja rozglądałam się wokół po coś do przebrania. -Będziemy tam. Tak. Dobrze.- znów na mnie spojrzał, gdy szperałam w ubraniach, które rozpakowałam by znaleźć coś do założenia. -Co stało się z byciem zmęczonym?


-Byłam zmęczona tylko do rozpakowywania.- potrząsnął na mnie głową, choć był niewielki uśmiech na jego twarzy. -Kto tam będzie?


-Wiem, że Niall i Louis tam są, bo słyszałem jak rozmawiali w tle.- przerwał. -Erm, prawdopodobnie Perrie. I Eleanor. Jednak nie wiem co z Liam'em.- kiwnęłam głową, w końcu znajdując i zakładając koszulkę, którą szukałam. Gdzie położyłam moje obcisłe dżinsy?


-To jest rzeczywiście impreza czy tylko dla nich?


-Uh, brzmiało jakby było tam więcej ludzi.- powiedział. -Szukasz tego?- wskazał na parę dżinsów, których potrzebowałam.


-Tak, dziękuje.- podniosłam je z podłogi i założyłam. -Co zamierzasz ubrać?


-Oh, um.- rozejrzał się wokół. -Nie wiem. Co myślisz?- wzruszyłam ramionami. Powinnam związać moje włosy, czy je wyprostować?


-Po prostu załóż koszulkę i dżinsy, kochanie.


-Racja, tak.


Postanowiłam związać włosy w koński ogon. Były za bardzo rozburzone by zostawić je rozpuszczone, a prostowanie zajęłoby za dużo czasu.


Byliśmy w taksówce niemal tak szybko jak Harry skończył się ubierać.


-Jesteś zmęczony, kochanie?- spytałam. Potrząsnął głową na ''nie'', ale wciąż wyglądał na sennego.


Byłam bardzo podekscytowana zobaczeniem Perrie i El; wydaje się jakbyśmy nie rozmawiały przez nieskończoność. Zastanawiam się czy będą chciały niebawem gdzieś razem wyjść.


-Jesteśmy tu.- Harry bez ostrzeżenia otworzył drzwi, a zimne powietrze natychmiast mnie uderzyło. Wyszłam i poczekałam na niego, gdy płacił naszemu kierowcy. Szliśmy po schodach do Zayn'a i Perrie, ledwie zauważając wszystkie samochody zaparkowane na zewnątrz. Przygotowałam się by zapukać, ale Harry po prostu otworzył drzwi i szarpnął mnie do środka.


Było tam mniej niż stu ludzi, ale w domu tak dużym jak ten wydawało się jakby było tylko dziesięciu. Usłyszałam śmiech Perrie i dałam znak Harry'emu by za mną szedł. Znaleźliśmy ją, Niall'a i Zayn'a śmiejących się z czegoś w kuchni.


-Harry!- zawołał Niall z czerwonym kubkiem w ręce. Poszliśmy do nich. Harry wziął po drodze piwo. -Jaka była Francja?


-Było naprawe wspaniale.- odpowiedziałam za Harry'ego. Czułam jakby miał mowe przygotowaną na to pytanie, a ja nie chciałam, żeby wszyscy siedzieli na wykładzie o każdym szczególe naszej podróży.


Perrie i ja rozmawiałyśmy i robiłyśmy plany, gdy Harry rozmawiał z Zayn'em i Niall'em.


-Arianna!- odwróciłam głowę by zobaczyć Eleanor idącą z otwartymi ramionami. Wymieniłyśmy uściski. Spytała się o Paryż zanim wpadł Louis szukający jej i przywitał się ze mną i Harry'm.


Chwyciłam piwo z ręki Harry'ego i wzięłam szybki łyk zanim go oddałam. Minęło już trochę, kiedy ostatni raz się wszyscy spotkaliśmy. Cóż, wszyscy z nas z wyjątk-


-Gdzie jest Liam?- spytał Harry.


-Z jego rodziną.- odpowiedział Zayn. -Nie będzie go przez kilka tygodni, tak myślę.- wszyscy po prostu skinęli głowami.


-Więc, co teraz robimy?-Louis był już oczywiście znudzony.


-Wiem co powinniśmy zrobić.- Niall czknął, zaczynając chichotać. -Powinniśmy znów zagrać w prawdę lub wyzwanie.


Ręka Harry'ego mocniej zacisnęła się wokół mojej, a ja prawie wybuchnęłam śmiechem. Niall oczywiście był pijany lub na granicy bycia pijanym. Byłam przekonana, że powiedział to tylko po to by uzyskać śmiech.


Louis zachichotał, gdy zobaczył wyraz twarzy Harry'ego i myśle, że Zayn również może się do tego przyłączyć. Niall zaprowadził to trochę za daleko, kiedy zrobił do mnie dzióbek, przypominając wszystkim, że on i ja całowaliśmy się podczas tej gry dawno temu. Będąc szczerą, nie obchodziło mnie to za bardzo, ale Harry wyglądał jakby puściły mu nerwy.

niedziela, 23 lutego 2014

Chapter 47: ''Say what?''

Je t'aime. Przez chwile przestałam oddychać. Jeśli dobrze pamiętam ''je t'aime'' znaczy kocham cie po francusku. To i bonjour są jedynymi rzeczami jakie wyniosłam z moich lat uczenia się francuskiego w liceum. To znaczy kocham cie, prawda? Tak, jestem całkowicie pewna, że tak. Co innego mogłoby być na małym czerwonym sercu?

-Więc?- powiedział Harry. On mnie kocha.


-Czy ty naprawdę?- spytałam szeptem. Harry skinął głową z uśmiechem wzdłuż jego doskonałych rysów twarzy. Odpowiedź. Przygotowałam się do odpowiedzenia tego samego, ale mnie zatrzymał.


-Nie musisz tego mówić. Chce po prostu, żebyś wiedziała co czuje.- moje serce się roztapiało. Oczywiście, że to powiem, idioto.


-Harry, też cie kocham.- naprawdę. Wiem, że pewnie tego nie widział, ale tak bardzo go kocham. Bardziej niż myślałam, że mogę kogoś pokochać. Prawie cały mój czas spędzam na myśleniu o nim, nawet jeśli siedzi obok mnie. On-


-Kochać?!- praktycznie krzyknął. -To znaczy to?!- Oh, nie. Moje serce się rozpadało i byłam stu procentowo pewna, że moja twarz zbladła. Pewnie myślał, że to znaczy coś innego. Napewno. Wyglądam teraz tak cholernie głupio, cholera.


-Arianna, żartuje. Kocham cie.- dodał. Dzięki Bogu. Czuje jakby dziesięć funtów zostało zdjęte z mojej piersi. Prawie zapomniałam jak zimno tu jest. -Też uczyłem się Francuskiego, pamiętasz?


-Racja.- odetchnęłam z ulgą. On mnie naprawdę kocha.


Nie dał mi w ogóle czasu by pomyśleć o naszym ostatnim wyznaniu, chwycił mnie w talii i przyciągnął do swojego torsu zanim wziął moją dolną wargę pomiędzy swoje zęby. Oboje śmialiśmy się i to z pewnością wyglądało strasznie dla ludzi pracujących wokół nas.


-Kocham cie.- ledwo mogłam go usłyszeć, gdy się odsuwał, ale wiem, że to powiedział.


-Też cie kocham, Harry.- zastanawiamsię czy on dostaje motyli w brzuchu, gdy słyszy to ode mnie.


Skończyliśmy opuszczając karnawał by dostać się do naszego hotelu na chwile; kiedy zaczęło się ściemniać zjedliśmy obiad i skierowaliśmy się do wieży Eiffla.


Wciąż nie byłam w środku wieży, nie żebym naprawdę miała odwagę by to zrobić. Zawsze bałam się wysokości. Przeloty samolotem mnie nie przerażają. To działa tylko wtedy gdy mogę zobaczyć wszystko poniżej mnie w dużej odległości tak, że zaczynam panikować. Harry chwycił moją rękę, kiedy byliśmy następni w kolejce do windy. Pewnie mógł powiedzieć jak zdenerwowana byłam.


Stukałam nogą o ziemie jak szalona, gdy grupa ludzi przed nami wysiadała z windy. Skierowaliśmy się do niej i zostaliśmy praktycznie wciśnięci w kąt. Próbowałam zachować spokój i nie wyglądać jak pies w drodze do weterynarza przed Harry'm, ale nie myślę, że to działało.


-Boisz się?- wyglądał na naprawdę zaniepokojonego.


-Nie.- skłamałam.


-Możemy wyjść jeśli chc- podłoga zaczęła się podnosić, a ziemia i ludzie na zewnątrz zaczęli maleć. -Oh.


-Czuje się dobrze, naprawde.- oddychałam. Kiedy nie mogłam już dłużej tego znieść zamknęłam oczy i próbowałam zapomnieć o fakcie, że będziemy -jak wysoko? Ponad tysiąc stóp w powietrzu, prawda?


Ręce Harry'ego przeniosły się na moją szyję, gdzie złożył pocałunek, nalegając żebym otworzyła oczy na dziesięć sekund by zobaczyć widok.


Powoli, otworzyłam oczy i zaparło mi dech w piersiach. Miasto było dosłownie pokryte w światłach o ile mogłam zobaczyć. Harry cofnął się na moment by owinąć swoje ramiona wokół mnie od tyłu. Jego bicie serca było najbardziej uspokajającą rzeczą jaką kiedykolwiek słyszałam.


Niebawem będziemy na szycie, a ja starałam się powstrzymać siebie przed ponownym zamknięciem oczu, ale myśl o spadnięciu nie opuszczała moich myśli.


-Kocham cię.- powiedział Harry do mojego ucha. -Wszystko w porządku?


-Tak.- zmusiłam swoje oczy do pozostania w miejscu. W każdym razie, jakie są szanse, że coś złego się stanie?


-Nie zamierzasz tego odpowiedzieć?- droczył się. Wiedziałam, że powiedział to tylko po to, żebym się zrelaksowała, więc przewróciłam oczami.


-Co powiedzieć?- starałam się ustabilizować mój głos.


-Że mnie kochasz.


-Tak?- zaśmiałam się. Wciąż byliśmy na szczycie; wszyscy wpatrywali się w światła poniżej, ale Harry i ja byliśmy teraz w naszym własnym świecie. Fałszywie wstrzymał oddech na moje słowa zanim zacisnął uścisk wokół mnie. -Masz racje, kocham cię.


-Cholernie proste.- zachichotał. Byłam naprawdę szczęśliwa, że właściwie patrze na miasto zamiast w tył moich powiek. -To jest niesamowite, prawda?- skinęłam głową.


Wracaliśmy na dół, gdy Harry powiedział coś co przypomniało mi o umowie, tajemnicy, którą przed nim ukrywam. Niebawem muszę mu powiedzieć, wiem, że tak.


_______________________

Naprawdę przepraszam za to, że rozdziały pojawiają się tak rzadko ;c
Postaram się tłumaczyć je szybciej.
Dziękuje za to, że pomimo tego jesteście xx
Tak tematycznie:

wtorek, 18 lutego 2014

Chapter 46: ''Can't we just talk about this?''

-Więc będziesz mnie teraz ignorować?- Harry spytał za mną, gdy wróciliśmy do hotelu. Nic nie odpowiedziałam i skierowałam się do łazienki podczas gdy on westchnął.

Umyłam twarz i patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Czułam jakbym się tak bardzo zmieniła przez te ostatnie kilka miesięcy. Nie fizycznie, chociaż jak sądzę noszę więcej makijażu. Nie jestem już tak beztroska jak byłam, nie żebym była jakoś bardzo, ale teraz bardziej uważam na wszystko co robię.


To nie była zła rzecz. To nie tak, że pragnę teraz uwagi lub myślę że jestem lepsza od innych, ponieważ to na pewno nie był przypadek. Jestem po prostu... inna. Inna od tej mnie, która była wcześniej. Bardziej czujna i świadoma ludzi wokół mnie.


Przypuszczam, że sława w pewien sposób zmienia wiele ludzi. Musisz cały czas uważać na przykład jaki dajesz. Nie odważyłabym się teraz powiedzieć czegokolwiek niegrzecznego o jakimkolwiek celebrycie, chyba, że chciałabym być we wszystkich magazynach i tabloidach przez miesięcy. Nigdy nie wzięłabym winy za kogoś innego jak zrobiłabym to parę miesięcy temu, ponieważ wszystko co zrobię będzie po prostu rozgłaszane po świecie.


-Nie możemy po prostu o tym pogadać?- usłyszałam Harry'ego przerywającego moje myśli. Moglibyśmy, ale wtedy poczułabym się zobowiązana do powiedzenia mu o nieskończonej umowie, a nie sądzę, że jestem gotowa na to w tym momencie. Choć pewnie znienawidzi mnie bardziej jeśli nie powiem mu teraz. Postanowiłam po prostu nie odzywać się do niego przez jeszcze kilka godzin, więc mogłam mentalnie przygotować się na powiedzenie prawdy. Nie mogę zapomnieć o tym, że Harry też mnie okłamał. Przez długi czas pozwolił mi myśleć, że to on zaplanował tę wspaniałą podróż. Wątpię, żeby powiedział mi prawdę gdyby nie to w kawiarni.


Otworzyłam drzwi, a oczy Harry'ego rozświetliły się.
Czułam się teraz strasznie za nie odzywanie się do niego. Poruszył się w bok, gdy przeszłam obok niego i usiadłam na łóżku. Telewizor był włączony. Zmusiłam siebie do skupienia uwagi na nim zamiast na Harry'm, który starał się usiąść po mojej prawej.

-Wiem, że nie możesz ignorować mnie wiecznie, kochanie.- ten akcent naprawdę mnie zabijał; jest tak cholernie atrakcyjny, że musiałam powstrzymywać siebie od rzucenia się prosto w jego ramiona.


Naprawde próbowałam patrzeć na to co było w telewizji, ale to nie działało, bo Harry uśmiechał się do mnie jak idiota. Prawie chichotał, a ja chciałam go uderzyć, bo jeśli nie przestanie to pęknę.


-Hej, dlaczego nazwali to wieża Eiffla?-
Oh, nie. Nie jeden z gry słów Harry'ego. Coś ze mną nie tak, przysięgam, bo śmieje się z każdego okropnego żartu jaki stworzy, nawet jeśli nie powie go dobrze lub w ogóle nie jest śmieszny, Poczekał kilka sekund. -Bo gdy jesteś na górze, masz pełne oko* na miasto.

To było to. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, więc Harry wygrał. Tym razem.


-To było naprawdę okropne.- powiedziałam, potrząsając głową. Zaśmiał się.


-To nie było moje. Pewnie dlatego.- Tak, to dlatego.


Po tym oboje byliśmy cicho przez kilka minut, chociaż wiedziałam, że Harry zamierza coś wkrótce powiedzieć. Jego ogromne ręce przez chwile bawiły się moimi mniejszymi, a ja pojęłam jak doskonały on jest.


-Przepraszam za sprawienie, że myślałaś, że ja to planowałem, kochanie*.-moje serce zabiło mocniej. Nigdy wcześniej mnie tak nie nazywał. To brzmi tak pięknie w jego ustach. Ale znów, co nie brzmi? -Dlaczego się rumienisz?- wzruszyłam ramionami, ale moje policzki rozgrzały się jeszcze bardziej. -Lubisz te imię, kochanie?- podkreślił to słowo, a ja przewróciłam oczami na jego głupkowaty uśmiech i wstałam. Pociągnął mnie z powrotem, bliżej do niego. -Jednak, naprawdę przepraszam.


Teraz byłby naprawdę dobry moment by powiedzieć mu o umowie. Może nie przeszkadzałoby mu to tak bardzo. Otworzyłam usta by mu to powiedzieć, ale Harry skorzystał z okazji by dać mi namiętny pocałunek. Prawie zapomniałam co chciałam powiedzieć.


-Zaplanowałem randkę dla nas wieczorem, jeśli chcesz iść?- powiedział. Nie mogłam powiedzieć mu tego teraz, to zrujnowałoby randkę. -Nie musimy iść jeśli wciąż jesteś zła, ale ja to planowałem.


-Gdzie to jest?- uśmiechnął się.


-To niespodzianka.- w tym momencie mam miłość połączoną z nienawiścią co do niespodzianek. -Chcesz iść?- Oczywiście,że chce. Uwielbiam z tobą wychodzić, idioto.


-Tak, pewnie.




Gdy Harry i ja wysiedliśmy z taksówki, po którą zadzwonił, zobaczyłam, że niedaleko od miejsca gdzie byliśmy był mały zimowy festiwal. Lub może był to karnawał. Na pewno wszędzie było mnóstwo kolorów. Wokół nie było dużo ludzi, co było ogromną niespodzianką biorąc pod uwagę to jak dużo ludzi tu żyje, nie wspominając już o turystach.


-To tam idziemy?


-Tak. W porządku?- pyta się tak o wszystko, jeśli bym go nie kochała pewnie byłabym zirytowana. Kochała go? Potrząsnęłam głową próbując usunąć moje myśli.


-Tak, co to jest?


-To jest coś jak treningowy karnawał. Prawdziwy będzie w lutym, ale nie będziemy tutaj na to, więc pomyślałem, że powinniśmy zobaczyć ten.


-Czy ktoś tam w ogóle jest?- spytałam. W zasadzie był pusty z wyjątkiem pracowników, gdy przypatrzyłam się bliżej.


-Nie. Er, myślę, że są tam ludzie, którzy wszystko sprawdzają. I pracują. Ale my będziemy tutaj jedynymi dla rozrywki.


-Okej.- to jedna z najwspanialszych randek na których byłam. Jak Harry zmusił ludzi pracujących tu do wpuszczenia nas? Jest sławny, może to przyniesie im większą publikę. To miałoby sens.


Harry trzymał moją rękę, gdy przechodziliśmy pod taśmą bezpieczeństwa oddzielającą ten obszar. Paru mężczyzn z grona, skinęło do nas, kiedy Harry krzyknął do nich ''Dzień dobry!''.


-Nienawidze tego mówić, ale nie chce wracać do domu.- Harry zaśmiał się, gdy szliśmy wzdłuż chodnika pustej ulicy.


-Ja też. Wszystko tutaj jest dużo cichsze.- kiwnął głową. Zobaczyliśmy kilka stoisk ułożonych przed nami i zatrzymaliśmy się by popatrzeć na jeden wypełniony pamiątkami.


Tłum ludzi w jaskrawych kolorowych ubraniach ćwiczyło taniec na ulicy skrzyżowanej z naszą. Oglądałam w zdumieniu jak szybko poruszali się do przodu, nie gubiąc rytmu. Lekka muzyka skądś grała. Zastanawiałam się skąd pochodzi.


-Pamiętasz naszą pierwszą randkę?- powiedział nagle Harry.


-Co? Tak, tak myślę.- To było w parku? Czy na pokazie mody?


-Zabrałem cie na karnawał?- Oh. Harry przykładał większą uwagę do szczegółów niż ja. -Wiem, że to nie jet ten sam rodzaj karnawału, ale pomyślałem, że będzie miło tu przyjść.


-Jesteś taki tandetny.- droczyłam się, chociaż to kochałąm. Kochałam wszystko co było z tym związane.


Uśmiechnął się do mnie szeroko i przyciągnął do swojej klatki na pocałunek. Cholera, kocham go. Podniósł rękę i założył pasemko moich włosów za ucho, gdy oderwaliśmy się od siebie.


-Wiesz jak absolutnie oszałamiająca jesteś? To szalone.- powiedział, prawie szeptem. Przewróciłam oczami, czując jak rumieńce wkradają się na moje policzki. -Nie chodzi mi tylko o to jak piękna jesteś. Mam na myśli twoją osobowość i wszystko co jest związane z tobą.


-Hm, skąd to wszystko wyszło tak nagle?- zaśmiałam się, próbując powstrzymać siebie przed zatopieniem się w słowa Harry'ego. -Co było w tym jedzeniu, które zjadłeś?


-Próbuje być uroczy, a ty to rujnujesz!- zaśmiał się. Muzyka wokół nas się zmieniał, a ja umierałam by dowiedzieć
się  skąd pochodzi.

-Słyszysz muzykę?- powiedziałam, zmieniając temat.


-Tak.


-Możemy ją znaleźć?




Dowiedzieliśmy się, że pochodzi od małej grupki odświętnie ubranych mężczyzn i kobiet jakiś blok dalej. Muzyka była dużo głośniejsza, ale naprawdę miła. Wyglądało na to, że Harry'emu również sie podobała. Zauważyłam coś czerwonego w jego ręce, gdy muzycy zrobili przerwę. Wyglądało to na całkiem duże nawet w jego ogromnej ręce. Jego oczy podążyły za moim spojrzeniem i zdał sobie sprawie, że mogłam zobaczyć co trzymał.


-Co to jest?- spytałam.


-Wziąłem to od stoiska z pamiątkami, gdy oglądałaś tych tancerzy.- wyjaśnił mi. To nie była odpowiedź na moje pytanie. -To dla ciebie, ale jeszcze nie teraz.


-Dobrze...- próbowałam ponownie to zobaczyć, ale jego ręka ściskała to teraz tak mocno, że nigdy nie mogłabym rozpoznać co to było.


Druga ręka Harry'ego ponownie chwyciła moją i zaprowadził mnie do innej grupy ludzi grających muzykę, ale wokół nich byli również tancerze. Muzyka była w wolnym tempie. Harry zapytał mnie czy chce zatańczyć. Potrząsnęłam głową; wolałam oglądać profesjonalistów. Wyglądali jakby spędzali świetnie czas robiąc to co kochają.


Parę piosenek później, Harry zaprowadził mnie gdzieś indziej, a ja starałam się pojąć jak znał to miejsce tak dobrze. Zatrzymaliśmy się na pustej przestrzeni by ''nacieszyć się widokiem'' wieży Eiffla, a Harry wręczył mi to co ukrywał. Było to czerwone pluszowe serce wielkości mojej twarzy. To naprawdę słodkie, ale nie wiedziałam dlaczego musiał czekać do tego momentu, żeby mi to dać.


-Obróć to, kochanie.- powiedział Harry.


Zrobiłam jak powiedział, odkrywając, że z tyłu były na nim wydrukowane dwa słowa: Je t'aime.*






*chodzi tu o gre słów: Eiffel - eye full
*wcześniej Harry nazywał Arianne ''love'', teraz użył ''babe''
*z francuskiego: Kocham cię