expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Chapter 62: Too Quiet

-Harry- odetchnęłam gdy patrzyłam jak odwraca się  do drzwi naszego domu. Tym razem on był tym który odchodzi, ale to ja będę przeklęta, jeśli go nie powstrzymam. -Proszę, nie odchodź.
Jego oczy były matowe, pozbawione życia, gdy odwracał się tyłem do frontowych drzwi z rzeczami schludnie spakowanymi do walizki.
-Kocham cię.- płakałam, starając się go powstrzymać. Nie mógł odejść, nie, po prostu nie mógł. Potrzebuje go.
-To zabawne.- zaczął. -Jak myślisz, że mógłbym w to uwierzyć.
-Nie, naprawdę cię kocham, Harry. Proszę, zostań tu.- krztusiłam się. -Nie mogę być bez ciebie.- szarpnęłam za jego walizkę. -Proszę.
-Już cię nie kocham, Arianna. Kiedy kontrakt się skończy, nie chcę cie nigdy więcej widzieć.
-Arianna, obudź się.- gdy otworzyłam oczy, odnalazłam Harry'ego. Trząsł mną, żebym się obudziła.
-Co?- dyszałam, odzyskując przytomność.
-Płakałaś.- powiedział, wciąż wisząc nade mną. -Miałaś zły sen?
-Ja- to był sen, tylko sen. Odetchnęłam z ulgą. -Tak.
-Powiedziałaś moje imię jakieś cztery razy.- zaśmiał się nerwowo. Robię świetną robotę upokarzając siebie, prawda? -Chcesz o tym pogadać?
-Nie za bardzo.
-Dobrze.
Tylko sen. Harry mnie kocha.
Cóż, nie wiem tego na pewno. Nie powiedział mi tego od momentu gdy wróciłam do domu po naszym zerwaniu.
-Która godzina?- spytałam, trąc oczy i błagając by było wystarczająco późno by wstać z łóżka. Nie chciałam teraz wracać do snu.
-Er,- światło z jego telefonu rozświetliło pokój na parę sekund. -Prawie ósma?
-Okej.- trzymałam oczy otwarte.
To już pierwszy tydzień stycznia ibyłam całkiem pewna, że dziś jest ten dzień gdy Anne, Robin i Gemma wracają do domu. Wiem, że brzmi to samolubnie, ale byłam szczęśliwa że będe mieć Harry'ego całego dla siebie.
-Harry?
-Tak?- nie wiedziałam dokąd z tym zmierzałam, chciałam tylko usłyszeć jego głos.
-Um.- byłam taka beznadzieja w wymyślaniu rzeczy spontanicznie. -Jak to się stało, że ten pokój wyglądał jak burdel gdy wróciłam?
Tu naprawdę był burdel i zajęło dwa dni by to posprzątać. To tak nie podobne do Harry'ego by być bałaganiarzem, pamiętam myślenie jak dziwne to było, gdy pokój był zaśmiecony.
-Oh, um.- myślał. Może nie myślał dużo o zaniedbanym pokoju. -Zgaduję, że po tym jak zerwaliśmy przestało mnie to obchodzić.
Oh.
Byłam szczęśliwa z faktu, że był taki otwarty, ale teraz nie wiedziałam co powiedzieć. Nie, żebym kiedykolwiek wiedziała.
-Myślisz, że już wstali?- zmieniłam temat, prawdopodobnie trochę za szybko.
-Nie, pewnie nie.- światło już zaczęło przedzierać się przez nasze zasłony. Wiedziałam, że wszyscy idziemy na śniadanie zanim wyjadą, więc nie było sensu próbować zrobić czegoś  do jedzenia. Swoją drogą, nie chciałabym nikogo obudzić.
-Wciąż jesteś zmęczony?- spytałam, gdy ziewnął, już znając odpowiedź.
-Tak, jestem.- jego głos był taki głęboki i senny, jak zawsze w poranki. Kocham to.
-Pozwolę ci więc spać. Przepraszam.- powiedziałam, siadając by wyjść z łóżka, żebym mogła umyć zęby i marnować czas.
Jednym szybkim ruchem Harry pociągnął mnie z powrotem w dół na łóżko z ramieniem zawieszonym wokół mojej talii.
-Nie musisz przepraszać, Arianna.- zachichotał, trącając twarzą zagięcie mojej szyi. -Tęskniłem za twoim głosem.
Dlaczego on zawsze wie co powiedzieć?
-Przepraszam.- powiedziałam, tylko by zdać sobie sprawę, że znowu przeprosiłam. -Kurwa, miałam na myśli...- zamilkłam, zapominając swoją myśl.
O co mi chodziło?
-Tęski-
-Po prostu daj mi już spać!- droczył się
-Przep- dobrze.
Czułam jak uśmiechał się w moją szyje przez kilka sekund. Było mowy, żebym teraz wstała. Czekałam za długo na tą figlarną stronę Harry'ego, którą kocham i nie zrujnuje tego.
Po prostu patrzałam na ścianę przez dłuższy czas, słuchając jego stabilnego oddechu, starając się dostosować do niego swój.
Jego głowaopadała dalej w moją szyję, więc wiedziałam że śpi. Powoli chwyciłam swój telefon i zmniejszyłam jego jasność, otwierając twitter'a. Zauważyłam parę tweet'ów, których nie pamiętam, żebym pisała, więc założyłam, że ktoś z kierownictwa był na moim koncie.
Po prawdopodobnie godzinie (która wydawała się trwać jak kilka minut) Harry zaczął się poruszać i rozbudzać.
-W porę.- powiedziałam. Usiadł, przecierając oczy.
-Od jak dawna nie śpisz?
-Umc,- będzie czuł się źle, jeśli się dowie, że w ogóle nie spałam ały ten czas czekając na niego. -Nie długo.
-Mogłaś mnie obudzić.- oświadczył.
-Wiem.- nic nie powiedział. -Ale jesteś słodki kiedy śpisz.
Świetnie, teraz wygląda jakbym oglądała go we śnie. Dobry sposób na bycie przerażającą , Arianna.
Skierowałam się z Harry'm do salonu, po prysznicu by znaleźć Anne i Gemma'e oglądające telewizję w pidżamach.
-Dzień dobry.- powiedziałam do nich. -Ktoś chce kawy?- wszyscy pokręcili swoimi głowami na nie. Więcej kawy dla mnie.
 W drodze do kuchni wpadłam na Robin'a i dowiedziałam się, że chciałby kubek kawy. Gdy czekałam, aż będzie gotowy gorący, gorzki napój  usłyszałam Harry'ego i Gemma sprzeczali się o coś głupiego. To mi  przypomniało o tym jakie byłyśmy ja i Cassidy; zawsze była dla mnie jak siostra. Uparta, trochę egocentryczna siostra.
-Hej, kochanie, gdzie chcesz zjeść?- głos Harry'ego przerwał mi myśli. Ta nazwa spowodowała wybuch motyli w moim brzuchu.
Kochanie? Nie nazywał mnie tak od bardzo dawna. Mam nadzieję, że się nie rumienie.
-Uh- ja nie- możemy- Kurwa, dlaczego musiał mnie tak nazwać, teraz jestem rozkojarzona. -Gdziekolwiek.- zdołałam wypowiedzieć słowa.
-Okej.- uśmiechnął się. Dupek. Wiedział, że kocham jak mnie tak nazywa.
-Okej.- szybko połknęłam troche kawy, ignorując to jak gorąca była i wzięłam kubek dla Robin'a. Gdy przyniosłam Robin'owi jego kawę, zauważyłam, że tylko on i Harry wciąż byli w salonie i dowiedziałam się że Anne i Gemma były w swoich pokojach przygotowując resztę rzeczy na później.
                                                       __________________

Kawiarnia w której jedliśmy była mała i przytulna. Siedziałam naprzeciwko Harry'ego, obok Gemm'y i okna. Gdy Gemma i ja jadłyśmy i śmiałyśmy się z tego jak Harry mówił głupie żarty, zrobił nam zdjęcie swoją komórką.
Równocześnie posłałyśmy mu spojrzenie. Przez sekundę myślałam, że robił to zdjęcie tylko po to żeby być słodkim lub żeby zachować ten moment w pamięci czy coś, ale później zdałam sobie sprawę że to pewnie na Twitter'a. Dla publiki.
Gdy wszyscy skończyliśmy jeść i pożegnaliśmy się, Harry i ja oglądaliśmy jak jego rodzina wchodziła do taksówki, machając gdy samochód się oddalał.
-Więc,- zaczął z uśmiechem przyklejonym wzdłuż twarzy. -Kiedy poznam twoją rodzinę?
-Musisz?- przez chwilę wyglądał na trochę zranionego ale to szybko zniknęło. To nie ty, to oni. -Po prostu nie myślę, że się z nimi dogadasz.- szybko dodałam. -Czasami potrafią być prawdziwymi dupkami.
-Chciałbym tylko poznać, kto wychował taką uroczą dziewczynę.- zaśmiał się.
-Oh, zamknij się.- przewróciłam oczami, chichocząc. Zagaduję, że nie byłoby to złe, gdyby Harry spotkał moich rodziców, ale wolałabym, żebyśmy to my polecieli do stanów niż oni przylecieli do nas. Nie chciałabym, żeby zadawali masę pytań o nasz dom i cokolwiek.
-Jak nazywa się twoja mama?
-Mama.- powiedziałam sarkastycznie.
-Poważnie, jak?- powiedział, gdy ja westchnęłam.
-Donna.
-A twojego taty?
-Dlaczego cię to w ogóle obchodzi?- posłał mi spojrzenie. -Charles. Cóż, zgaduje, że Charles.
-W porządku, Donna i Charles. Zapamiętałem.- podniosłam brwi. Lepiej, żeby nie planował nic za moimi plecami.
Nie mogłam nic na to poradzić, że myślałam o śnie, który miałam, gdy wracaliśmy z Harry'm do domu. Co jeśli Harry naprawdę mnie już nie kochał? Wiem, że sposób w jaki dowiedział się o kontrakcie był zły, nawet okropny, a sprawa z Nate'm była prawdopodobnie jeszcze gorsza, ale czy to wystarczyło by zmienił o mnie zdanie?
-Harry?- mój głos był chichy gdy wjeżdżaliśmy na nasz podjazd.
-Hm?- spojrzał na mnie ze zmartwieniem.
-Czy ty wciąż mnie kochasz?- pokazałam to bardzo czystko, że go kocham. Miałam tylko nadzieje, że czuje to samo.
Był cichy. Za cichy.
Już mnie nie kocha, to jest to. Nie powinnam pytać, co jest ze mną do cholery nie tak? Tylko wrobiłam się w zranienie.
-Arianna,- zaczął z opanowanym głosem. Wstrzymałam oddech, czekając wieczność na jego następne słowa. Słowa, które sprawiły, że moje serce zamarło. -Nigdy nie przestałem cię kochać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz