expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 17 stycznia 2014

Chapter 42: My Own Personal Bodyguard

-Harry, kładłeś gdzieś moje szorty w kwiaty? Nie moge ich znaleść!- krzyknęłam po tym, jak Harry grzebał w mojej torbie; mamy tylko kilka godzin dopóki nasz samolot wyleci do Francji, a wciąż naprawde nie zaczęliśmy sie pakować.

Harry wszedł do naszej sypialni niosąc szorty, które szukałam, ze zmieszanym wyrazem twarzy.


-Zdajesz sobie sprawe, że tam będzie zimno, prawda?- westchnęłam.


-Tak, ale musze być przygotowana, wiesz?


-Na co? Na wypadek, gdy przypadkiem trafimy na lot do Miami?- zauważył mój zirytowany wyraz twarzy i dodał. -Kochanie, nigdy nawet nie widziałem, żebyś je wcześniej nosiła.


-Twoja strata.- potrząsnął głową z uśmiechem na ustach i zbliżył sie do mnie. Gdy o tym pomyśle, pewnie nie potrzebuje nawet połowy rzeczy, które spakowałam. -Skończyłeś już?- skinął głową, wskazując na niewielką poręczną walizke, leżącą na końcu łóżka. Wyglądała jakby mogła pomieścić tylko trzy rzeczy. -Co jest w środku?


-Erm.- pomyślał. -Pare koszulek. Bokserki. Zwykłe rzeczy.- to pewnie naprawde wszystko co tam jest. Z drugiej strony, mój bagaż, jest napakowany wszystkim, co myślałam, że moge potrzebować w podróży.


Kiedy dokończyłam wciskać reszte moich potrzeb do walizki, Harry usiadł na niej, przeciążając rzeczy gdy ją zapinałam.


-Arianna?- spytał, kiedy byliśmy gotowi.


-Hm?


-Jesteś absolutnie pewna, że chcesz jechać, prawda?


-Tak, Harry. Teraz przestań pytać.- pytał tyle razy przez te ostatnie dwa tygodnie, że aż zaczęłam nawet wątpić czy chce jechać.


To znaczy, naprawde nie umawiamy sie zbyt długo, a teraz jedziemy na coś, co wydaje sie być romantyczną ucieczką? Harry jest wspaniały i w ogóle, ale czuje jakbyśmy robili to za szybko. Choć, może to tylko ja. Chyba technicznie spotykamy sie od czerwca, prawda?


Harry chwycił uścisk mojej ciężkiej walizki, dając mi znak, że mam wsiąść jego lżejszą i wkrótce, byliśmy w drodze na lotnisko.


Kiedy byliśmy na lotnisku, fani byli wszędzie. Nawet nie rozumiem jak zorientowali sie gdzie będziemy. Trzech ogromnych ochroniarzy odprowadzało nas do prywatnego pokoju, gdzie mogliśmy poczekać na nasz samolot na pokładzie, ale fani ciężko starali sie dostać wszędzie. Każdy krzyczał imie Harrego i błagał o zdjęcie, a kilku nawet zapytało mnie o byciu na nich.


Szczerze mówiąc, to wszystko było jakby przerażające. Było około trzydziestu lub czterdziestu fanów; głównie dziewczyn, ale tu i tam było też kilku chłopaków i wszyscy w zasadzie gonili mnie i Harrego, krzycząc i wołając go. Właściwie nie wiem jak powinnam reagować w takich chwilach; takie rzeczy zdarzają sie częściej niż mogłabym pomyśleć.


-Wszystko w porządku, tak?- spytał Harry, gdy skręciliśmy, niemal gubiąc ćwierć tłumu za nami.


-Tak.- ramieniem oplatał mnie w talii, ale zamiast iść obok siebie, praktycznie chodziłam na stopach Harrego; tak blisko mnie trzymał.


-Powiedź mi jeśli ktoś ci dokucza, dobrze?- skinęłam głową. Nie ma mowy, żeby ktoś mógł mi teraz dokuczać; Harry był jak mój własny ochroniarz. -Po prostu nie chce, żebyś została zraniona.


Kiedy w końcu byliśmy w naszym prywatnym pokoju, fani nie wchodzili, a ja i Harry zostaliśmy ponownie sami, z wyjątkiem jednego z ochroniarzy Harrego, Richard'a. Harry pociągnął mnie do kanapy, którą dla nas mieli zanim włączył telewizor na losowej stacji.


Zachowywał sie jakby Richard nie siedział pięć metrów dalej i nie powstrzymywał sie od całowania mnie, przytulania lub czegoś. Jego głowa skończyła leżąc na moich kolanach, a moje ręce podążyły do jego włosów, burząc je tak mocno jak potrafiłam.


Kobieta weszła do środka w momencie gdy Harry zaczął zasypiać, ale jej głośny głos przywrócił go do rzeczywistości.


-Pierwsza klasa wchodzi na pokład, prosze wsiąść swoje rzeczy i iść za mną.- Harremu zajęło minute by wstać i chwycić swój bagaż. Moje rzeczy musiały być sprawdzone, ponieważ moja walizka była zbyt ciężka by ją przenieść, więc nie musiałam sie martwić o nic, tylko o moją torebke.


Kilku fanów widziało nas wsiadających na nasz samolot, ale zostali zatrzymani przez ochrone, gdy kilka z nich zaczęło krzyczeć.


-Ciesze sie, że to robimy, Arianna.- uniosłam pytająco brwi na uwage Harrego. -Mam na mysli, ciesze sie, że jedziemy. Ty i ja.- Oh. Nigdy nie jstem pewna jak mam odpowiedzieć na rzeczy jak te. Harry zawsze ma odpowiedź, tylko czeka by to pokazać, ale myśle, że nie mam takiego dużego doświadczenia jak on w rozmowie z ludźmi.


Mogo coś powiedzieć o tym jak myśle, że robimy to troche za szybko? Nie moge tego zrobić; pewnie odwołał by podróż tutaj, dodatkowo nie chce zniszczyć tego co mamy; Harry jest najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek mi sie przytrafiła. Jeśli mogłabym pojechać do Francji lub w jakiekolwiek romantyczne miejsce, z kimkolwiek, to na pewno byłby to Harry. To sie jakoś liczy, prawda?


-Ja też, Harry.

środa, 15 stycznia 2014

Chapter 41: Rainy Days

-Harry, poważnie, kocham to.- usiadłam obok Harrego na naszej kanapie.

-Naprawde wcześniej nie wyglądało jakbyś była.- w ciągu ostatnich kilku godzin, Harry wątpił w moje podekscytowanie, nawet po tym jak praktycznie powaliłam go w uścisku tak szybko jak weszliśmy do samochodu i ponownie kiedy byliśmy w domu.


-Kochanie.- przyciągnęłam go bliżej i schowałam twarz w jego klatke. -Kocham to. Naprawde.


-Jesteś pewna?- moje usta ponownie naparły na jego szyje.


-Jestem przekonana.


-Dobrze.- jakiś czas temu zaczęło padać, a teraz na zewnątrz już leje. Szczerze mówiąc jest dość spokojnie. Przez długi czas nic nie mówimy, ale to miłe; być owiniętą w ramiona Harrego jest miłe. Lubie, gdy jesteś na tyle blisko z kimś, że nawet siedzenie w ciszy z nim nie jest dziwne. Pamiętam, kiedy pierwszy raz zaczęliśmy sie ''umawiać''. Te ciche momenty wydawały sie trwać wieki; nie w ten dobry sposób. Jednak teraz nie musimy rozmawiać, możemy po prostu siedzieć i czuć sie komfortowo w swojej obecności i to jest naprawde miłe.


-Arianna?- jego głos był miękki.

-Tak?


-Wiesz, oni zmienią zdanie. Moi rodzice.- Mam nadzieje, że tak.


-Mhm.- zanuciłam. -Po prostu opiekują sie tobą, Harry.


-Tak, ale nie wiem. Kiedy zobaczą co do ciebie czuje, pewnie urządzą ci jakieś przyjęcie powitalne.- Tylko co dokładnie Harry do mnie czuje? Chciałabym mieć odwage zapytać.


-Mm.- oplótł mnie ciaśniej ramionami, gdy planował złożyć pocałunek na czubku mojej głowy. -Więc, Francja. Kiedy dokładnie jedziemy?


-Myślę, że za jakieś dwa tygodnie.- w ciągu dwóch tygodnie będe we Francji z Harry'm Styles'em. Czasami, wszystko co wydarzyło sie w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy wydaje sie takie nierealne. -Czy to dobrze?


-To idealnie, kochanie. Kiedy wracamy?


-Przed świętami?- skinęłam głową. Deszcz na zewnątrz wydawał sie być coraz gorszy, więc nie było mowy, żebyśmy dziś opuścili mieszkanie. Chociaż, to dobrze. Deszczowe dni są najlepsze. -Czy kiedykolwiek całowałaś sie w deszczu, kochanie?


-Nie, nigdy.


-Kochanie?


-Kochanie?- próbowałam naśladować jego ton, tylko po to by dostać mały chichot od Harrego.


-Jak to sie stało, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy?- Co?
-Coś jak, jak sie poznaliśmy? Jak zaczęliśmy sie umawiać, wiesz?

-Na pewno wiesz jak zmienić temat.- zaśmiałam sie. -O czym tu rozmawiać?


-Jak, dlaczego chciałaś to zrobić w pierwszej kolejności?


-Oh. Um,- zbierałam moje słowa. -Przede wszystkim, potrzebowałam dodatkowych pieniędzy. Mam na myśli, pięćset dolarów tygodniowo? Do tego darmowe ubrania. I musiałabym sie umawiać ze słodkim chłopakiem.- nic nie powiedział. -Zasadniczo, zaproponowano mi moją wymarzoną prace.


-Wszystko co dostałem to słodki?- przewróciłam oczmi, prawie wpadając w śmiech.


-Wiesz co mam na myśli.- wzruszył ramionami, więc zaczęłam myśleć o sarkastycznej uwadze. -Naprawde gorący facet. Bardzo atrakcyjny. Nie mogłam przestać na ciebie patrzeć. Moje oczy paliły, taki gorący byłeś.


-Teraz o wiele lepiej.


-Więc, dlaczego ty to zrobiłeś? Dlaczego zgodziłeś sie na to?


-Erm.- pomyślał. -To znaczy, naprawde nie miałem wyboru.- Ała. -Kierownictwo ma nad wszystkim kontrole.- To prawda. -Do tego, byłaś tak jakby seksowna.- obraziłam sie.


-Jakby?


-Naprawde, naprawde seksowna. Tak seksowna, że mógłbym-


-Oh, oszczędź sobie.- zażartowałam. Potrząsnął głową, luzując uścisk i wstając z kanapy. Jego silne ramiona ponownie owinęły sie wokół mnie, gdy mnie podniósł. -Co ty- Oh, cholera nie. Niósł mnie w kierunku frontowych drzwi; wtedy zaczęłam sie wywijać, starając uwolnić sie z jego uścisku. -Harry, przysięgam na wszystko, jeśli wyniesiesz mnie na deszcz-


-To co zrobisz?


-Ja- zakołysał drzwiami, niosąc mnie w strugach deszczu z niczym co uchroni moje ubrania przed przemoczeniem. Cholera, mam nadzieje, że nie ma tu żadnych paparazzi. Postawił mnie na trawniku. Deszcz już zmoczył moje włosy. -Nienawidze cie. Całkowicie nie- przerwał mi długim pocałunkiem. To naprawde nic specjalnego, ale wciąż powoduje burze motyli w moim brzuchu. Nie było nikogo robiącego zdjęcia, dzięki Bogu.


-Teraz, całowałaś sie w deszczu.- Dlaczego on jest tak cholernie idealny? Znowu mnie podniósł, owinęłam ramionami jego szyje, zanim pobiegł do środka, choć już i tak byliśmy mokrzy.

czwartek, 9 stycznia 2014

Chapter 40: "What are you talking about?"

-Erm, wezmę- minęło około dziesięć minut od kiedy przyszliśmy do tej kawiarni, a Harry wciąż nie mógł zdecydować co wsiąść. Myślę, że nasz kelner zaczął się niecierpliwić. -na... naleśniki.- jęknęłam, prawdopodobnie za głośno, ponieważ dostałam dziwne spojrzenia od ludzi wokół nas, ale nie obchodziło mnie to. Kiedy już wszyscy zamówiliśmy, Harry spojrzał na mnie, prawie chichocząc.
-Co to było?
-Co?
-Uuugh.- starał się naśladować mój jęk; to w ogóle nie brzmiało dobrze.
-Zajęło ci dziesięć lat by zamówić coś co możemy zrobić w domu, kochanie!
-Możemy?- mój poważny wyraz twarzy został zastąpiony głupim uśmieszkiem, gdy przypomniałam sobie bałagan jaki zrobiliśmy kilka godzin temu. Uśmiech Harry'ego poszerzył się gdy mnie zobaczył. Pochylił się by dać mi szybkiego całusa. Anne i Gemma obie to zobaczyły. Byłam absolutnie przekonana, że moje policzki były różowe. Nienawidzę pokazywać uczuć przed rodziną; to sprawia, że wszystko jest niekomfortowe. Harry zachichotał i teraz na pewno wiedziałam, że się rumienie.
-Więc, Arianna, co robisz w życiu?- nagle zapytała mnie Anne. Cholera.
-Ja, uh, ja na prawdę- Co mogłam na to odpowiedzieć? Umawiam się z twoim synem? -Ja-
-Arianna zrezygnowała z pracy, kiedy przeprowadziła się tutaj, prawda kochanie?- Co zrobiłabym bez Harry'ego? Po prostu kiwnęłam głową i starałam się uśmiechać, podnosząc moją kawę i popijając ją.
Kiedy już otrzymaliśmy nasze zamówienia, Harry wyglądał jakby przypomniał sobie o czymś ważnym, chociaż nikt oprócz mnie tego nie zauważył. Posłałam mu pytające spojrzenie, a on odpowiedział potrząsając głową.
Nie odważyłam się powiedzieć czegokolwiek gdy jedliśmy, tak czy inaczej nie żebym wiedziała co powiedzieć. To wszystko było naprawdę niezręczne. Harry wziął moją cisze jako okazje by ukraść kawałek mojego jedzenia, wiedząc, że nie będę się sprzeciwiać. Kiedy wszyscy prawie skończyli jeść, przemówił.
-Gemma, usiądź na chwile po naszej stronie.- Co on robi?
-Dlaczego?
-Chodź!- przesiadła się ze swojego miejsca na miejsce obok mnie, patrząc na Harry'ego z jesteś-teraz-szczęśliwy wyrazem twarzy, a ten po prostu przeniósł swoją uwagę na Anne i Robin'a. -Czy jedno z was może zrobić nam zdjęcie?- Oh. Anne wzruszyła ramionami, robiąc zdjęcie uśmiechniętych nas. -Dobrze, teraz Arianna, usiądziesz obok mamy.- Co?! Anne oczywiście chciała zaprotestować, ale tego nie zrobiła. Harry zrobił mi miejsce, żebym mogła wstać z mojego miejsca pomiędzy nim i Gemma. Powoli wstałam z siedzenia i usiadłam obok Anne. -Uśmiech!
Po zrobieniu zdjęć i moim powrocie na miejsce obok Harrego, Gemma przeprosiła nas i poszła do łazienki. Zaraz po tym Robin udał się do męskiej łazienki, pewnie przez niekomfortową cisze przy stoliku. Wszyscy byliśmy naprawdę cicho przez kilka minut, po czym wyglądało na to, że Anne zamierza coś powiedzieć.
-Co zamierzacie zrobić, gdy to się skończy?
-Mamo, my- Harry przerwał. Gemma wróciła, zajmując jej wcześniejsze miejsce obok jej mamy. Nie możemy o tym przy niej rozmawiać. Ona nie wie. Jeszcze.
-Więc, Arianna, jesteś podekscytowana na Francję?- spytała Gemma, uśmiechając się ogromnie. Francje? Co?
-O czym ty mówisz?
-W zeszłym tygodniu, Harry powiedział mi przez telefon, że wybieracie się do Francji za jakieś, kilka tygodni?
-Wybieramy się?- obróciłam się do Harry'ego, który teraz trzymał głowę w rękach. Nikt mi o tym nie powiedział! Harry nic nie powiedział. Gemma patrzyła na nas z podniesionymi brwiami. -Harry?
-To miała być niespodzianka, Gemma.- Jej usta ułożyły się w literkę ''o''. Moje spojrzenie nadal skupione było na Harry'm, gdy czekałam na wyjaśnienia. -Kupiłem nam bilety do Francji na tydzień, jak wycieczka? Powiedziałaś mi, że zawsze chciałaś tam pojechać... Zamierzałem cie tym zaskoczyć, więc, erm,- uśmiechał się z lekko otwartymi ustami. -niespodzianka?- Francja!
Anne patrzyła na mnie w tym momencie, więc byłam pewna, że myśli, że go wykorzystuje. Cholera. Nie mogę być teraz zbyt podekscytowana. Harry ciągle czekał na reakcje ode mnie.
-Na prawdę nie musiałeś, Harry.- uśmiechnął się trochę. -Założę się, że to musiało kosztować za dużo.- To powinno udowodnić Anne, że nie marnuje jego pieniędzy, prawda?
-Nie jesteś podekscytowana?- Gemma zapytała z zachwytem. Świetnie, teraz nie wydaje się być w ogóle szczęśliwa. Pewnie wyglądam jak kompletna dziwka.
-Oczywiście, że jestem podekscytowana! Zawsze marzyłam o pojechaniu do Francji!- starałam się powiedzieć to z odpowiednią ilością entuzjazmu. -Dziękuje, Harry. Naprawdę.
-Tak.- skinął głową, jakby skupiając się na tym co dzieje się za oknem. -Cóż, naprawdę powinniśmy jechać. Dziś wieczorem mam wywiad z Liam'em, a Arianna ma plany i myślę, że nasz samochód czeka na zewnątrz, więc...
-Zostańcie dłużej! Dziewczyna jeszcze nawet nie skończyła swojej kawy!- Gemma próbowała zatrzymać nas na dłużej, ale wszystko co mogłam sobie wyobrazić to więcej niezręcznych momentów. Obecnie czułam ulgę, że wyjeżdżamy.
-Nie, naprawdę powinniśmy jechać.- Harry wstał, podciągając mnie zanim poszedł do swojej mamy by ją uścisnąć. -To było wspaniałe widzieć was wszystkich.
-Tak, było naprawdę miło was spotkać.- uśmiechnęłam się. Gemma przyciągnęła mnie do uścisku. Boli mnie to, że pewnie dowie się o kontrakcie po tym jak wyjedziemy. Uścisnęłam donie z Robin'em i Anne, przy których to ja robiłam więcej roboty i zanim się zorientowaliśmy Harry i ja byliśmy w samochodzie w drodze do jego domu- naszego domu.

wtorek, 7 stycznia 2014

Chapter 39: "What happened in here?"

-Kochanie.- dźgnęłam Harrego w policzek, próbując obudzić go ze snu. Byłam rozbudzona i naprawdę głodna, ale nie ma mowy, żebym w tym domu poszła na śniadanie bez Harry'ego. Z moim szczęściem, wpadłabym na Anne i powiedziała coś, czego nie powinnam. Zresztą, Harry gotuje lepiej. -Harry, obudź się.- jęknął, zaciskając mocniej powieki, aby zablokować promienie słońca, które przedzierały się przez żaluzje. -Jestem głodna.
-Jest za wcześnie, Arianna.- zaskomlał. -Idź spać.- sapnęłam, próbując wymyśleć pretekst by Harry poszedł ze mną do kuchni.
-Moglibyśmy zrobić śniadanie dla twojej rodziny.- To faktycznie nie jest zły pomysł. Harry przetarł oczy, usiadł po czym spojrzał na mnie z góry. Posłałam mu przekonywujący uśmiech z nadzieją, że się podda.
-Dobrze, chodźmy.- wstał z łóżka i stanął przy drzwiach, czekając na mnie.
Kiedy byliśmy w kuchni, było niesamowicie cicho. Wszyscy wciąż spali. Może jest trochę za wcześnie.
-Co powinniśmy zrobić?- spytał mnie Harry, przeszukując szafki.
-Nie wiem.- wzruszyłam ramionami. -Ty jesteś kucharzem, wymyśl coś.- przewrócił oczami z niewielkim uśmiechem na twarzy.
-Więc, po co ty tu jesteś?
-Jestem tu- przerwałam by oprzeć się o lodówkę. -by dotrzymać ci towarzystwa gdy ty będziesz robił jedzenie.
-Cóż, nie robisz dobrej roboty.- poruszył się w moim kierunku, zapominając o szafkach. Jego ręce chwyciły mnie w tali i podniosły, a następnie delikatnie umieściły na ladzie. Chwyciłam jego twarz i obdarzyłam go długim pocałunkiem z mojego miejsca. -Teraz lepiej.-po kilku krótszych pocałunkach, mój żołądek zaburczał, rujnując moment. -Naleśniki brzmią dobrze?
-Wszystko brzmi dobrze, naprawdę.- zachichotał, szukając produktów po czym miksował je gdy ja siedziałam i myślałam o różnych tematach. Byłam przy temacie czekolady kiedy Harry strzepnął na mnie trochę mąki. -Oh, cholera, nie.- zeskoczyłam z mojego miejsca i sięgnęłam do worka z mąką, chwytając trochę więcej niż garść i rzucając nią w Harry'ego. Oddychał z małym łapaniem tchu, gdy jego twarz była pokryta białym proszkiem zanim wziął łyżkę ciasta i rzucił go. Mikstura wylądowała na moich włosach. Moje oczy poszerzyły się, podobnie jak jego i wtedy wybuchła mała wojna.
Rzucaliśmy wszystko co było w zasięgu naszego wzroku; cukier, sól, mąka. Kiedy Harry nie patrzył, rozbiłam jajko i wlałam szczątki w jego włosy. W mniej niż dziesięć minut, Harry i ja oboje byliśmy całkowitym, chichoczącym bałaganem. Moje włosy miały na sobie wszystkie rodzaje substancji, a ubrania Harrego były zalane w wodzie i mleku. Kuchnia wyglądała jak po przejściu tornada.
-Spójrz co zrobiłaś!- zażartował Harry. Coś ciekło po ścianie, mąka leżała między innymi rzeczami na ladzie, i nawet nie wiem co powiedzieć o podłodze.
-Naprawdę musimy to posprzątać zanim wszyscy wstaną.- ponownie rozejrzałam się po pokoju. Tyle na zrobienie śniadania.
-My?!- posłałam mu poważne spojrzenie. -Tak, dobrze. Erm, może wyczyścisz szafki, a ja wezmę się za podłogę?
-I ściany.- skinął głową, wycierając ręce o moją koszulkę z uśmiechem. -Powinniśmy-
-Co tu się stało?- Cholera. Moje policzki podgrzały się w zażenowaniu, Anne stała w drzwiach, patrząc na bałagan i nas. Wciąż była ubrana w piżamę i wyglądała na bardzo zmęczoną. Mam nadzieje, że jej nie obudziliśmy.
-Mamo, er, my, ja- jąkał się Harry. Jego nieco czyste ręce przebiegły przez włosy, tylko po to by znowu stać się brudne. -Posprzątamy, przepraszam.- i tu pojawiło się ponownie, te winne spojrzenie, które dostaje, gdy zrobi coś nawet nieco złego. -Przepraszam.- Anne nic nie powiedziała, tylko jeszcze raz obejrzała kuchnie zanim potrząsnęła głową i wyszła. Na pewno mnie teraz nienawidzi. -Arianna, może, uh, weźmiesz prysznic, a ja posprzątam?
-Nie chcesz żadnej pomocy?
-Nie, po prostu idź, kochanie. Możesz pożyczyć jakieś ubrania z mojego pokoju, tak?
-Tak, dobrze.- Więc teraz nie chce mojej pomocy? Dobra.
Kiedy dowiedziałam się jak używać prysznica, skończyłam po mniej niż dwudziestu minutach. Stare ubrania Harry'ego wciąż były na mnie za luźne, ale mogę to przeżyć. Jego pokój w tym momencie wydawał się najlepszym miejscem w którym mogłabym zostać, gdy Anne była pewnie w salonie lub gdzieś. Naprawdę wolałam unikać niezręczności. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i starałam się odwieść moje myśli od faktu, że Anne wie o kontrakcie, przez przewijanie Twitter'a.
Harry przyszedł po około dziesięciu minutach by znaleźć ubrania na zmianę zanim wziął prysznic. Wrócił ponownie wyglądając jak mój chłopak.
-Możesz pójść ze mną do salonu, kochanie?
-Kto tam jest?
-Er, moja mama i Robin. Gemma wciąż śpi.
-Nie będzie niezręcznie? Harry, twoja mama już myśli-
-Proszę? Nie powiedzą nic jeśli tam będziesz.- Świetnie, więc po prostu poczekają aż zniknę. Poszłam za Harry'm do salonu i usiadłam obok niego na kanapie. Przez chwile nikt nic nie powiedział dopóki nie weszła Gemma z ogromnym uśmiechem na ustach i czymś w ręce.
-Zgadnijcie co znalazłam?- promieniowała. Twarz Harry'ego zgubiła uśmiech. Podskoczył, biegnąc do swojej siostry. Praktycznie walczył z nią, usiłując zabrać jej to co miała w ręce.
-Gemma!- w końcu wyrwał jej to z rąk. To moment w którym zrozumiałam, że to zdjęcie umalowanego Harrego. Wydaje się jakbyśmy oglądali jego dziecięce zdjęcia wieki temu.
-Harry, chce pokazać to twojej dziewczynie! Oddaj to!- Jestem taka szczęśliwa, że Gemma nie wie jeszcze o wszystkim. Harry wbiegł ze zdjęciem do swojego pokoju, a ja nie mogłam zobaczyć co stało się potem, ale jestem całkowicie pewna, że siedzi przy drzwiach, więc Gemma nie może wejść. -Dobra. Nie możesz zostać tam na zawsze.- Gemma wróciła do pokoju i usiadła obok mnie na kanapie. -Jest naprawdę przejęty tym, że mogłabyś zobaczyć zdjęcie.
-Tak.- zaśmiałam się.
-Musi naprawdę cie lubić.- nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu się uśmiechnęłam. Po minucie, Harry wkroczył dumnie do salonu bez zdjęcia, wyglądając na zadowolonego z siebie.
-Zniknęło!- Aw. Naprawdę chciałam je zobaczyć.
-W porządku. Tak czy inaczej, wciąż jest w moim aparacie.- zaśmiała się Gemma. Zadowolone spojrzenie Harry'ego zastąpiło groźne spojrzenie gdy siadał. -Jest jakieś śniadanie?
-Myślałem- zaczął Harry.-, że możemy pójść do restauracji na śniadanie, a po tym Arianna i ja wrócimy do domu?
-Tak wcześnie?- Gemma wyglądała na trochę rozczarowaną.
-Musimy być czasami w domu.
-Racja.- Anne i Robin wymienili się spojrzeniami gdy Gemma wstała. -Więc chodźmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Jejku, jesteście cudowni! Dziękuje za te wszystkie komentarze i wejścia.
Chyba was kocham, haha xx

czwartek, 2 stycznia 2014

Chapter 38: "That's ridiculous."

Harry wyszarpnął swoją rękę z powrotem ode mnie, wstając tak szybko jak może, jakby był zakłopotany tym, że jego mama widzi nas tak blisko siebie. Założę się, że się rumieni.
-Erm, tak, pewnie.- łóżko zanurzyło się kiedy wstał, podążając za swoją matką do przedpokoju i zamykając za sobą drzwi, pozostawiając mnie w ciemności. To musi być ważne, skoro nie mogło czekać, prawda?
Byłam ciekawa tego co się dzieje, więc wstałam z łóżka i stanęłam przy drzwiach by posłuchać. Anne mówiła szeptem, naprawdę nie mogłam zrozumieć co mówi.
-Mamo, nie wiem czemu- głos Harry'ego był słyszalny na początku, ale potem go zniżył. Anne powiedziała coś o salonie i w przeciągu kilku sekund ich stopy szurają dalej. Moje własne stopy zaprowadziły mnie z powrotem do łóżka, gdzie usiadłam ponownie opierając się o zagłówek, zastanawiając się.
Może nie chce, żebyśmy razem spali. To byłoby zrozumiałe. Ale dlaczego musieli rozmawiać o tym w salonie?
Co jeśli wie o kontrakcie? Nigdy mi nie zaufa. Nikt w jego rodzinie nie będzie mi ufał. Mam nadzieje, że to nie to. Mam nadzieje, że widziała mojego starego twitter'a albo coś; wolałabym, żeby myślała, że wciąż jestem starszą fanką niż by wiedziała o całej tej sytuacji.
Prawdopodobnie za dużo o tym myślę. Pewnie chce porozmawiać z nim prywatnie, jak matka z synem. Musze się rozluźnić, to pewnie nic.
Mój telefon zadźwięczał i zaświecił się, dając mi znak, że mam nową wiadomość. To od kierownictwa. ''Zrób jutro zdjęcie z rodziną i udostępnij je na Twitter. -C.'' Dobrze.
Nie ma sensu próbować zasnąć, gdy Harry zniknął. Po pierwsze, potrzebuje go by się przytulić. Jest jak ogromny miś. Ponadto, muszę wiedzieć o czym mówiła Anne. To prawdopodobnie nie moja sprawa. Niemniej jednak, to może być o mnie.
Co jeśli mnie nie lubi? Kurwa, założę się, że to jest to. Założę się, że mnie nienawidzi i tylko czekała by powiedzieć o tym Harry'emu. Może Gemma mnie nienawidzi. To co myśli o mnie rodzina Harry'ego jest dla mnie naprawdę ważna, mam na myśli, że jeśli jego własna rodzina mnie nie lubi, to jak możemy być razem, w kontrakcie lub nie?
-Ona nie jest!- głos Harrego huknął z salonu po około dziesięciu minutach ciszy. Co  doprowadziło go do takiego gniewu? To na pewno o mnie, prawda? Ona nie jest. Kim jeszcze może być ona? Nigdy nie słyszałam, żeby Harry krzyczał w taki sposób. To musi być coś wielkiego.
Odgłosy kroków stawiały się coraz głośniejsze i głośniejsze zanim Harry wpadł przez drzwi. Podszedł do włącznika światła i nacisnął go, oświetlając pokój. Jego brwi były zmarszczone, a pięści zaciśnięte. Nie jestem pewna czy powinnam go teraz zapytać o to co się stało; nie chce naciskać. Nigdy wcześniej nie wyglądał na tak poirytowanego. Zwykle jest dość spokojny. Chociaż wygląda całkiem gorąco.
Pewnie przejechał ręką po włosach zanim jego rysy twarzy trochę zmiękły i usiadł obok mnie na łóżku. Przez chwile siedzieliśmy w ciszy; Harry bawiący się swoimi rękami gdy rozglądałam się po pokoju.
-Chcesz o tym pogadać?- spytałam, decydując, że już wystarczająco się uspokoił.
-Tak.- jego głos był powolny i spokojny, wcale nie ostry, jak się tego spodziewałam. Nic nie powiedziałam; tylko skinęłam głową. Zacznie kiedy będzie gotowy. Jego lewa ręka chwyciła moją prawą i zaczął się nimi bawić, kręcąc brązoletką, którą miałam. -Catherine zadzwoniła do niej wcześniej.- praktycznie dusiłam się.
-Co? Dlaczego?
-Trenowała ją na to co ma powiedzieć o tobie mediom.- jego ręka puściła moją. -Mama chciała wiedzieć dlaczego potrzebuje lekcji.
-Więc, powiedziałeś jej?- ściszyłam swój głos. -Ona wie?
-Cóż, nie mogłem jej okłamać.- Oczywiście, że nie mógł. Jest cholernie słodki. -Tak czy inaczej, nie wiem czemu Catherine w ogóle do niej zadzwoniła.- Nie powiedziała mu, że musimy kontynuować umowę, prawda? -Naprawdę przepraszam.
-Nie przepraszaj, Harry.- położyłam głowę na jego ramieniu. -Więc, twoja mama teraz mnie nienawidzi, prawda?- Nie odpowiedział. -Biorę twoją cisze jako tak.
-Nie nienawidzi cie.- Racja. Musi mnie teraz lubić nawet bardziej.
-Gemma wie?
-Myślę, że nie. Jest już w łóżku.- co za ulga. Robin zapewne teraz wie, ale przynajmniej mam Gemma. Od teraz.
-Szerze, naprawdę nienawidzę Catherine.- zaśmiał się, potrząsając głową.
-Powiedziała mi, że musimy jutro zrobić zdjęcie. To będzie ciekawe.
-Też do ciebie napisała? Cholera, po prostu nie przestaje.- usłyszałam jak się śmieje zanim wstał by wyłączyć światło.
-Jestem zaskoczony, że nie napisała do mojej mamy.- uśmiechnęłam się. Kiedy wrócił do łóżka, położył głowe na poduszce zamiast ponownie na zagłówku, więc położyłam się obok niego. Moje oczy były wciąż otwarte, a mój umysł skakał do pytania do pytania.
-Harry?
-Mm?
-Dlaczego byłeś taki wściekły, gdy wróciłeś?- jego oddech przyspieszył o sekundę.
-Ona, um.- przerwał, zbierając słowa. -Myśli, że mnie wykorzystujesz. Jak, moje pieniądze?- Oh, na pewno mnie nienawidzi.
-To śmieszne.- czekałam, coś powie, ale tego nie zrobił. -Harry, wiesz, że bym tego nie zrobiła, prawda?
-Tak, oczywiście.- Mam nadzieje. -Dobranoc, kochanie.- przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, jego oddech odbijał się od mojej szyi. Umieścił tam kilka pocałunków zanim położył głowe na poduszce. -Przejdziemy przez to, dobrze? Moja mama zrozumie, tak?
-Tak.- Obecnie, nie jestem pewna. -Dobranoc, kochanie.