expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 8 lipca 2015

Chapter 82: Afraid?

-Co?- Harry i ja zakrztusiliśmy się w tym samym czasie.
-Wy dwoje musicie zerwać.- wyjaśniła Catherine. -Dla publiki.
-Nie, co do cholery.- słowa wyszły zanim mogłam się martwić o mój ton i nieuprzejmość. -Żartujesz.
-Mówiłam wam, że to zły pomysł by rozwijać uczucia do siebie, wie-
-Nie, po prostu przestań.- przerwałam jej. -To się nie stanie.
Spojrzałam na Harry'ego po pomoc- coś, ale on tylko siedział na swoim krześle patrząc jak się kłócę z szerokimi i zainteresowanymi oczami.
Catherine westchnęła pochylając się w krześle. Wiem, że nie podda się łatwo, ale się podda. Musi.
-Wy dwoje nie możecie być już dłużej razem. Wasz rok minął.- powiedziała.
-Doładnie, rok minął. Nie jestem już dłużej warunkami kontraktu.
-Tak, dobrze, że jesteśmy na tej samej stronie tutaj.
-Nie.- zaprotestowałam. -Znaczy teraz mogę robić cokolwiek chcę. A to jest bycie z Harry'm.
-Nie-
Ktoś wpadł do pokoju-Louis- z uśmiechem na twarzy. -Harry tam jest fanka, która- przerwał sobie krótko, gdy zobaczył wszystkich zachmurzenie i pewnie poczuł napięcie. -Co się tu dzieje?- przeskanował wszystkich przez sekundę.
-Catherine mówi nam, że musimy zerwać.- Harry pusto oświadczył.
-Co? Dlaczego?
-Bo ich rok minął.- powiedziała Catherine, odganiając Louis'a. -A teraz muszą zerwać dla publiki.
-To bzdura.- kłócił się Louis, patrząc od Harry'ego do mnie i na Catherine. -Są dla siebie idealni.
Harry kiwnął głową i chwycił moją rękę, unosząc brwi na Catherine, ale nie mówiąc słowa. Część mnie mówi mi, że jest trochę na nią wkurzony.
-Przepraszam, ale nic nie mogę na to poradzić.- powiedziała kobieta.
-Pieprzyć to, możesz coś zrobić.- Louis naciskał, a ona tylko pokręciła głową. Louis spojrzał na mnie i Harry'ego, mamrocząc coś o kierownictwie i wyszedł z pokoju. -Tam jest fanka, która chce was spotkać.- wszyscy usłyszeliśmy jego krzyk zanim głos zniknął.
-Cóż, słyszeliście go.- wstałam, pociągając za sobą Harry'ego. -Fanka jest na zewnątrz, musimy iść.- Harry starał się pohamować śmiech, gdy przygotowaliśmy się na zrobienie kilku kroków.
-Siadajcie.- rozkazała Catherine. -Nie chce, żeby to było skomplikowane, wiedzieliście, że to się w końcu stanie.- opadliśmy na nasze miejsca, a Harry przyciągnął moje krzesło bliżej swojego.
-Właściwie, nie wiedziałam, że to się stanie.- zaprotestowałam. -A ty, Harry?
-Nie, nie wiedziałem.- potrząsnął głową. -Gdzie pisze, że musimy zerwać?- poruszył się w kierunku segregatora przed nami.
-Harry, nie chce kłótni.- Catherine rozszerzyła nozdrza w złości. -Wy dwoje zrywacie ze sobą i to jest koniec.
-Jak nasze zerwanie ma pomóc zespołowi z czymkolwiek?- warknął Harry.
-Jeśli jesteś wolny, przyciągasz więcej fanów i sprzedasz więcej. Za niedługo wychodzi nowy album i teraz jest dla ciebie czas byś wrócił na rynek.
-Ale nie zamierzam być wolny, nie zrywamy.- powiedział Harry. Lekko ścisnął moją rękę pod stołem. Catherine zacisnęła grzbiet swojego nosa i westchnęła.
-Musicie. Będziesz częścią kilku afer PR.- wyjaśniła. Afery PR są publicznymi aferami umieszczonymi w miejscu by przyciągnąć uwagę mediów. Więc w zasadzie mówi, że Harry będzie musiał iść na kilka randek z prawdopodobnie kilkoma celebrytkami.
-Nie.- to wszystko co powiedział.
-Jeśli nie chcesz ukrywać się po kątach z Arianną, musisz przez to przejść.- powiedziała nam.
-Nie będę ukrywać się po kątach z moją własną dziewczyną.
-Czy początkowo celem tego całego kontraktu ze mną nie było to, żeby sprawić by Harry nie wyglądał jak kobieciarz?- wtrąciłam.
-Tak, i teraz cię już nie potrzebujemy.- powiedziała Catherine. Au!
-Ja ją potrzebuje.- przyznał Harry, sprawiając, że moje serce kołatało. Boże, kocham go.
-Nie.- Catherine zniszczyła moment. -To co potrzebujesz to by przyciągnąć uwagę do zespołu.- chce jej powiedzieć, że ona potrzebuje się zamknąć. Ale nie zrobiłam tego.
-Będziesz 'spotykać się' z innymi kobietami.- nie użyła cudzysłowia w powietrzu, ale myślę, że było to do zrozumienia. -A oczywiście nie możesz tego zrobić, jeśli nie będziesz wolny.
-Nie.- zabłagałam. Myśl o Harry'm będącym z inną kobietą sprawia, że drżę. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby Harry musiał iść na randki z innymi dziewczynami, całować się z innymi dziewczynami. -To się nie stanie.
-Nie ty będziesz o tym decydować.- warknęła. Mogę stwierdzić, że staję się nie cierpliwa. Dobrze.
-Nie zrobię tego, odmawiam.- przyrzeknął Harry, krzyżując ręce.
-To nie jest do negocjacji.
-Nie zrobię tego.- wstał i sięgnął po moją rękę jeszcze raz by pociągnąć mnie w górę. -I co z tym zrobisz?
-Cóż, możemy cię wyrzucić.- zagroziła. -Was wszystkich.
Zaśmiałam się.
-Zamierzasz ich wyrzucić?- starałam się trzymać opanowany głos.  -I myślisz, że inne firmy nie czekają by ich przyciągnąć? Największy kurwa zespół w tym momencie?
-Ja.- właśnie się zatrzymała.
Była pokonana. Wie, że nie może rzeczywiście zmusić nas do zerwania. Nie może sprawić, żebyśmy przestali siebie kochać.
Harry w końcu mnie podniósł i tym razem Catherine nic nie powiedziała.
-Pokazałem jej.- szepnął do mnie Harry, gdy wychodziliśmy z pokoju, zostawiając tam Catherine bez słowa.
-Ty?- zachichotałam. -Wyglądałeś jakbyś się jej bał!
-Bał? Jestem nieustraszony.- przybrał głupią, uroczą pozę, a ja wybuchnęłam kolejnym napadem śmiechu.
-Nieustraszony? Ty?- drażniłam się z nim. Przewrócił oczami i przyciągnął mnie przez talię do pocałunku, podczas którego zauważyłam blond dziewczynę z szeroko otwartymi oczami gapiącą się na nas. Położyłam ręce na klatce Harry'ego by go odepchnąć od pocałunku i chrząknęłam. -Hej!
-Cześć.- głos dziewczyny się trząsł. -Ja- Ja nazywam się Hilary.
-Hej.- Harry rzucił jej swój zabójczy uśmiech, a ja myślałam, że każdy w tym budynku trochę umarł, bo był taki wspaniały. Może jestem trochę za głęboka. -Jestem Harry.
-Wiem.- słowa dziewczynki były ostre i szybkie.
-Długo czekałaś?- spytałam jej.
-Nie, w porządku. Louis powiedział, że mogę zostać dopóki was nie poznam jeśli to w porządku, przepraszam, jeśli nie, po prostu naprawdę chciałam was poznać i czy mogę zdjęcie?- nawet nie przerwała by wziąć oddech.
-Oczywiście!- zaśpiewał Harry.
-Mogę zrobić zdjęcie, jeśli chcesz.- zaproponowałam, by nie stać niezręcznie, gdy oni uśmiechaliby się do zdjęcia.
-Nie, też na nim będziesz.- rozkazała dziewczyna. -Proszę? Jesteście jakby moim OTP.
O Boże, przez dłuższy czas nie słyszałam tego słowa.
Właściwie, to naprawdę słodkie.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się, podchodząc do dziewczyny i Harry'ego, stając po jej lewej stronie. Zauważyłam, że Catherine wyszła, gdy byliśmy w połowie robienia czwartego zdjęcia, a potem zobaczyłam Louis'a i Liam'a idących w naszą stronę podczas szóstego.
Trzymali czasopismo, jak te które widzisz w salonach fryzjerskich, z wyjątkiem tego, że było na nim napisane ''Tatuaże''. Harry grzecznie powiedział fance, że musimy iść i dał jej wielki uścisk.
Ręka Harry'ego była na mojej, gdy wychodziliśmy przez drzwi i wtedy ja wyrwałam swoją od niego.
-Cóż.- zaczęłam, odchodząc w przeciwnym kierunku. -Miło było robić z tobą interesy, do zobaczenia, Harry.
-Co?- zatrzymał się w miejscu, tylko by zobaczyć, że się śmieję. Nikt nigdy nie łapie moich żartów. -Ha-ha. Bardzo zabawne.
-Wiem.- posłałam mu figlarny uśmiech, gdy wsiadaliśmy do samochodu, który na nas czekał. Liam i Louis szybko wyszli z budynku i przyszli do nas.
-Gotowa na jutro?- spytał mnie Louis.
-Co jest jutro?- spojrzałam na nich wszystkich.
-Robisz sobie swój pierwszy tatuaż!- powiedział mi Harry w typie głosu ''niespodzianka!''.
-Ja co?
-Tatuaż! Jutro!- Liam starał się grać podekscytowanego.
-Ha-ha, śmieszne. Nie.
-Nawet jeszcze nie wiesz co to jest!- sprzeciwił się Harry.
-Dobra uwaga.- skinęłam. -Więc, co to jest?
-Niespodzianka!- przewróciłam oczami, potrząsając głową. Nie zamierzam sobie zrobić cholernego tatuażu nie wiedząc nawet co to jest.
-Proszę?- błagał Harry, a ja potrząsnęła głową na nie. -Po prostu pójdź jutro ze mną na wizytę, a jeśli ci się nie spodoba, nie musisz go robić. Okej?
-Ty sobie jakiś robisz?
-Tak. Okej?
-Okej.
Mama i tata mówili mi o presji grupy, ale nie tego rodzaju, gdzie twój wyjątkowo przekonujący i atrakcyjny chłopak i jego przyjaciele zmuszają cię  na pójścia do salonu tatuaży bez jakiegokolwiek pojęcia co sobie wytatuujesz.
Ale co będzie bolało?
Znaczy, niż sam tatuaż.
To pewnie będzie bolało.

Chapter 81: That's today.

Dwudziesty pierwszy czerwca.
To dzisiaj, a to przypada na rok od dnia kiedy podpisałam umowę. Ignorowałam dzisiaj każdy telefon od Catherine, tak jak Harry, ale mam to dziwne przeczucie, że zamierza znaleźć go za kulisami zanim chłopcy wejdą na scenę by z nim porozmawiać o czymkolwiek.
By powstrzymać mnie od bycia złapaną za kulisami, wymieniłam miejsca z dziewczynami kilka rzędów dalej. Wciąż mogłam widzieć stąd scenę bardzo dobrze, ale jestem pewna, że zgubię się w tłumie, gdy skończy się próba dźwięku. Ludzie zaczynają gromadzić się błyskawicznie.
Harry wyszedł na scenę wcześnie, pewnie by uniknąć tego co przewidywałam wcześniej i zaczął opowiadać kawały i rozmawiać.
-Prawie jesteśmy gotowi.- powiedział do swojego mikrofonu, zauważyłam, że jego koszulka była w połowie włożona do spodni. -Um, po prostu dajcie chłopcom trochę więcej czasu.- pociągnął w górę swoją koszulkę by wyciągnąć ją ze spodni i wszyscy na publice (nie wliczając kilka zirytowanych mam) krzyczało.
-Zdejmij to!- krzyknął ktoś z przodu. Pewnie dziewczyna, z którą wymieniłam się biletami.
Harry niewątpliwie ją usłyszał, bo mogłam zobaczyć jak śmiał się i potrząsał głową. Boże, jest taki słodki.
Po czekaniu wieki i słyszeniu jak mój chłopak mówi okropne żarty, które uważałam za prześmieszne, jeden z chłopców wszedł na scenę. Louis.
-Harry, straszysz ich.- drażnił się. Wszyscy się zaśmiali, włącznie ze mną.
-Hej!- Harry udawał urażonego. -Ciężko nad nimi pracowałem.- w końcu znalazł mnie w tłumie, gdy mówił to. Mieliśmy kontakt wzrokowy, którego nie przerwaliśmy.
Dziewczyna obok mnie powiedziała ''to brzmi jakby znalazł je z tyłu papierków po cukierkach.'', a ja się zaśmiałam tak mocno, że musiałam przestać patrzeć na Harry'ego, który był natychmiast zmieszany.
Niall i Liam weszli na scenę następni, pytając czy wszyscy jesteśmy gotowi na koncert i jak nam się na razie podoba. Harry powiedział coś o tym jak uroczy jest Paryż, a Niall powiedział ''założe się'', cokolwiek to miało znaczyć.
-Dlaczego to się nazywa wieża Eiffla?- spytał Harry,ignorując komentarz Niall'a.
Pamiętam, gdy Harry mówił mi ten żart. Starał się mnie uspokoić po moim prawie zawału serca przez wjazd na wieże.
-Bo masz pełne oko* na szczyt!- wykrzyczał, mrugając do mnie, gdy tłum udawał, że się śmiał na tandetny kawał.
Uśmiechał się jak idiota. Jak słodki, chichoczący idiota. Boże, kocham go.
Zayn wszedł na scenę ostatni, a tłum wybuchł w gwizdy i krzyki, bo byli tam wszyscy, przed nimi.
Chłopcy zaczęli koncert i do czasu, gdy Through the Dark zaczęło grać, wszyscy przysunęli się bliżej do sceny. Czułam się okropnie za ludzi z przodu.
Harry okazjonalnie złapał moje spojrzenie i zrobił głupią minę lub głupi ruch taneczny. Liam zauważył, że Harry patrzy w moją stronę i pomachał, powodując wybuch krzyków, chichotów i ''O MÓJ BOŻE ON MI POMACHAŁ!''. Powoli odmachałam, gdy krzyki trochę ucichły a on zachichotał.
-Wszyscy się dobrze bawicie?- spytał się Niall, gdy zrobili przerwę.
Tłum wybuchł krzykami i wrzaskami. Myślę, że to oznacza tak.
-Nie słyszę was!- powiedział, wprowadzając każdego w kompletny chaos. Zasłaniałam uszy przez większą część, gdy chłopcy popychali ich dalej i dalej. Myślę, że w pewnym momencie, Harry zauważył moje wzdrygnięcie nosem i spytał ich by jeszcze bardziej to pogłośnić ze śmiechem. Spojrzałam się na niego, a on wzruszył ramionami z uśmiechem na ustach, który ukazywał dołeczki.
Znów zaczęli śpiewać, kilka piosenek przeminęło szybciej niż myślałam. Byli bliżej niż w połowie do zakończenia koncertu, gdy znów odnalazłam oczy Harry'ego.
Był taki szczęśliwy, tam, śpiewając, mając po prostu dobry czas. Jestem z niego naprawdę dumna.
Pamiętam jak powiedział mi pewnej nocy niedawno, gdy rozmawialiśmy w przyćmionym świetle telewizora ''naprawde kocham to co robię''. Pamiętam, że westchnął, jakby wesoło westchnął. Jedno z tych westchnięć, gdzie czujesz jakbyś był na szczycie świata. A ja spytałam się go co ma na myśli, a on odpowiedział, że wszystko przez co musi przejść; drama, kłamstwa mediów i postrzeganie go, a nawet fakt, że już ledwo ma czas na cokolwiek innego, to wszystko jest dla niego tego warte. Przez fanów.
Nie wiem dlaczego teraz mi to przyszło do głowy. To był uśmiech. To był ten sam uśmiech, który miał tamtej nocy.
Tak utknęłam w tym zabójczym uśmiechu, że nie zauważyłam, że chłopcy prawie skończyli koncert. Czy on dopiero się nie zaczął? Nie, zaśpiewali parę piosenek...mieli przerwę.. zaśpiewali kilka więcej i to już prawie koniec?
Koncerty przemijają tak szybko.
-Ta ostatnia jest moją ulubioną.- jeden z chłopców powiedział. Zaczął lecieć początek Don't Forget Where You Belong i do refrenu już wszyscy ją śpiewali. Pewnie ta piosenka też jest moją ulubioną.
Koncert skończył się za szybko i nawet jeśli zobaczę chłopców w przeciągu minuty, chciałabym żeby trwał dłużej.
-Arianna!- krzyknął ktoś za mną.
Uśmiech uformował się na moje twarzy zanim w ogóle obróciłam się do fana. Nie oczekiwałam, że ktokolwiek mnie dziś rozpozna jeśli mam być szczera. Kocham fanów tak bardzo. Znaczy, tych, którzy właściwie mnie lubią. I nie nienawidzę tych, którzy mnie nie lubią, tylko nie cieszę się nimi tak bardzo.
Niestety moje szczęście trwało krótko, bo osobą wołająca moje imię nie był fan. Nie ochrona ani nikt bliski. To sama Catherine.
-Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?
-Dzwoniłaś do mnie?- sapnęłam.
-To nie czas na żarty. Musimy zaprowadzić cię za kulisy.- rozkazała.
-Dlaczego?
-Jeśli sprawdziłabyś swoją pocztę głosową, wiedziałabyś.- warknęła.
-Choć, nie sprawdziłam. Jaka szkoda...
Tylko westchnęła, chwyciła moje ramię i zaprowadziła mnie za kulisy. Weszliśmy do małego, białego pokoju z segregatorem na biurku i po prostu mnie tam zostawiła, mrucząc ''nie wychodź z tego pokoju'', zanim wyszła.
Usiadłam na jednym z trzech krzeseł i pusto patrzyłam się na nudne ściany przez kilka minut. Obok segregatora był czarny długopis, który wyglądał dokładnie tak jak ten, którym podpisałam kontrakt rok temu.
Kilka minut później postanowiłam zapoznać się z segregatorem. To wszystko to papierkowa robota. Nudna, niekończąca się papierkowa robota.
-Usiądź.- Catherine weszła z powrotem do pokoju z Harry'm, który już wyglądał na zirytowanego i wkurzonego. Zamknęłam segregator tak szybko jak zdałam sobie sprawę, że wciąż jest otwarty. Catherine podeszła do nas w swoich stukających szpilkach. -Czy wy dwoje wiedzie co to za data?
-Tak.- Harry i ja powiedzieliśmy w tym samym czasie. Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem dopóki kobieta w biznesowej ubraniu chrząknęła.
-Tak.- Catherine kontynuowała, opuszczając okulary. -Wasz kontrakt dziś się kończy.
-Tak. Wiem.
-Musimy zakończyć tą papierkową robotę.- wyjaśniła, otwierając segregator i wyciągając z niego kilka kartek. -Musicie to podpisać.
-Co to jest?- wtrącił Harry.
-One mówią o tym, że Arianna już dłużej nie podlega kontraktowi i nie jest już dłużej opłacana za dzień.
-Okej.- powiedziałam. -To wszystko?
-Tak.
-I jesteśmy wolni?- spytałam, wewnętrznie śmiejąc się na mój dobór słów.
-Uh, tak.- usiadła prościej, gdy podpisałam wszystko co było do podpisania, parafując wszystko co było do sparafowania. -Dobrze, teraz, gdy to już mamy z głowy.- uśmiechnęła się i wyciągnęła swoje ręce do mnie by je uścisnąć. -Jakie to uczucie być singlem?
-Co?- spytałam zmieszana.
-Harry musi być teraz przez chwilę wolny. -wzruszyła Catherine. -Dla publiki.

*eye full brzmi podobnie do Eiffel

Chapter 80: That's Original.

Od momentu, gdy wróciłam do domu po odwiedzieniu Harry'ego w trasie, dostawałam masę telefonów z kierownictwa. Nie byłam pewna czy to przez pierścionek, psa, czy przez fakt, że kontrakt powinien skończyć się w przeciągu kilku tygodni. Tak czy tak, wolę nie odbierać.
Harry dzwonił do mnie każdej nocy, jak zwykle, a ja nie pozwoliłam zadzwonić telefonowi więcej niż dwa razy. Chociaż dzisiaj nie zadzwonił, co było trochę dziwne. Zadzwoniłabym do niego, ale mój laptop jest daleko w komodzie wraz z moją komórką.
Boże, jestem leniwa. Mam najlepszego chłopaka o jakiego kiedykolwiek mogłabym prosić, a oto ja, nawet nie próbuję do niego zadzwonić, bo cholerny komputer jest za daleko.
Eh.
Chwyciłam pilota od telewizora, który był dogodnie położony na poduszce obok mnie i prosto pogłośniłam. Pewnie coś dobrego będzie zaraz lecieć. Powinnam wziąć przekąski?
Nie, to by wymagało wstania.
Po prostu kręciłam pierścionkiem wokół swojego palca i starałam się przykuć uwagę do czegokolwiek co działo się na jakimkolwiek programie, który leciał, chociaż nie wydawałam się zbyt skupiona. Promise spała blisko mojego brzucha, na stronie Harry'ego, a ja zastanawiała się czy będzie nalegać na spanie tam nawet po tym jak Harry wróci z trasy. Może Harry będzie po prostu spać w naszych stopach.
Reklamy przerwały program pewnie tylko by mnie zirytować, nawet jeśli nie bardzo oglądałam. Leciały tak długo, że myślałam, że mogłabym właściwe wstać i wziąć mojego cholernego laptopa.
Zrobię to.
Wstałam z łóżka, przypadkiem budząc biedną Promise i chwyciłam laptopa. Mój telefon miał dwa nieodebrane połączenia, jedno od Catherine, a drugie od numeru, którego nie rozpoznaje.
Otworzyłam komputer, gdy usłyszałam jak jakaś kobieta w telewizji mówi o One Direction. Moje oczy natychmiast drgnęły by zobaczyć o czym mówiła.
-Harry Styles z One Direction i jego dziewczyna są zaręczeni, a my mamy zdjęcia pierścionka by to udowodnić!- brunetka na ekranie mówiła. -Czekajcie na dalsze informacje the scoop, zaraz po Keeping Up with Kardiashians.
Zaręczeni?
To oryginalne. Każdy cholerny kanał z wiadomościami o celebrytach twierdził, że jesteśmy zaręczeni od momentu, gdy nosiłam swój pierścionek tamtego dnia z Harry'm.
Zdejmuje go tylko na prysznic i nie przestane go nosić tylko dlatego, że są przez to jakieś plotki. Swoją drogą, Harry uwielbia to, że wciąż go noszę.
Zadzwoniłam do Harry'go na Skype. Dzwoniło i dzwoniło, a gdy moja myszka była już na przycisku zakończ i byłam gotowa się rozłączyć, ktoś odebrał.
Oczekiwałam Harry'ego, ale zamiast tego zostałam przywitana przez Niall'a i Liam'a.
-Hej, Arianna!- powiedział Liam.
-Cześć?-gdzie jest Harry?
-Harry poszedł gdzieś z Zayn'em, ale powinni za niedługo wrócić.- wyjaśnił Liam, jakgdyby czytał mi w myślach. Niall siedział tylko przed kamerą robiąc dziwne miny.
-Oh, okej, um.- co powinnam powiedzieć?
-Jak plotkowe zaręczyny?- Niall nagle zażartował.
-Oh, wiesz, to do bani, że musimy się pobrać tylko dlatego, że jestem w ciąży.- westchnęłam. Oczywiście byłam sarkastyczna, ale szczęka Liam'a była na podłodze. Niall po prostu wrócił do robienia dziwnych min. Był nietknięty przez to co powiedziałam. Starałam się trzymać poważną twarz, gdy oczy Liam'a stawały się szersze.
-Co?- Liam sapnął. Zaczęłam się śmiać. -Ty jesteś...
-Żartuję! Totalnie żartuje! Boże, chłopcy są tacy łatwowierni.- prawie krzyknęłam i praktycznie umarłam ze śmiechu bo tamtym razem Harry wpadł w tą samą rzecz. -Wy ludzie jesteście paranoikami przez to.
-Nie możesz o tym żartować!
Wciąż się śmiałam . Obraz się zatrzymał a twarz Niall wydłużała się, sprawiając że zaczęłam się śmiać nawet mocniej.
-Nie możesz brać wszystkiego co powiem na poważnie, Liam, powinieneś to wiedzieć.- powiedziałam mu.
-Tak, Liam.- dodał Niall, jakgdyby wiedział, że żartowałam. Pewnie wiedział.
-Dobra, żarty na bok.- zaczęłam. -Jak trasa?
-Całkiem dobrze.- powiedział Niall. -Chcemy dodać więcej dat, ale nie myślę-
Drzwi za nimi otworzyły się z zamachnięciem i chociaż mogłam zobaczyć tylko dolną część osoby, wiedziałam, że to Harry.
By udowodnić moją racje, jego głos zabrzmiał z drugiej strony mojego laptopa. -Więc, co to jest?
-Po prostu mamy przyjazną rozmowę z twoją dziewczyną.- powiedział Niall, po czym obrócił się z powrotem do kamery. -Co mówiłaś o tym jak sekretnie nienawidzisz Harry'ego?
-Oh, racja, tak.- zaczęłam przełamując się w uśmiech, gdy Harry usiadł za Liam'em i Niall'em by na mnie patrzeć. -Boże, po prostu go nienawidze.
-Czyżby?- drażnił się Harry.
-Oh, Harry, nie zauważyłam cię.
-No tak.- przewrócił oczami z leniwym uśmiechem na twarzy. Nikt nic nie powiedział, a ja zauważyłam niezręczne spojrzenie w oczach Liam'a i Niall'a.
-Więc, zostawimy was samych.- powiedział Liam.
-Zostawimy?- spytał Niall, chichocząc, gdy Liam wstał. -Okej.- gdy oboje zniknęli, Harry położył laptopa na swoich kolanach.
-Hej, kochanie.- uśmiechnął się. -Przepraszam, że nie zadzwoniłem wcześniej, Zayn i ja poszliśmy do studia tatuaży i-
-Kolejny tatuaż?- starałam się grać zirytowaną, ale Harry rozpoznaje moją grę.
-Właściwie, poszedłem tam dla ciebie.- przyznał.
-Co?
-Poszedłem znaleźć ci tatuaż.
-Co?
-Poszedłem znaleźć ci tatuaż. Mówiłaś, że chcesz sobie jakiś zrobić, więc...
-Okej... co to jest?
-To niespodzianka.- uśmiechnął się promiennie.
-Harry, nie zamierzam zrobić sobie coś trwałego na skórze nie wiedząc co to jest.
-Chociaż, włożyłem w to dużo myśli.- dąsał cię.
-Co to jest?
-Moja twarz.- wyglądał na poważnego.
-Harry...
-Żartuje, całkowicie żartuje.- zaśmiał się, ale nagle znów stał się poważny. -Czy Catherine też dzwoni do ciebie bez przerwy?
-Tak, po prostu ignorowałam połączenia.- wzruszyłam ramionami.
-Racja, cóż, odebrałem jeden z nich. Musisz przylecieć na jeden z naszych koncertów w Paryżu.- powiedział mi.
-To to? Myślałam, że to będzie coś poważnego.- Paryż jest w porządku. Mogę lecieć do Paryża.
-Nie wiem. Chociaż brzmiała tak jakby na złą? Czy coś.
-To może mieć coś wspólnego z pierścionkiem?- spytałam.
-Prawdpopodobnie.
-To szkoda, bo go nie zdejmuje.- powiedziałam na co się uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że to wszystko tylko o to.- westchnął. -Data przypada na dwudziesty pierwszy czerwca.
-Czy to-
-Tak, to to.

sobota, 4 lipca 2015

Chapter 79: ''You ready?''

Patrzyłam jak Harry i Louis próbowali wywołać zamieszanie w holu, oboje łatwo zdobyli uwagę kobiety z recepcji, ale Louis poszedł o krok dalej by rozproszyć wszystkich przez fałszywe włączenie wozu dozorcy.
Kilku ludzi wokół niego sapnęło i ruszyło by mu pomóc, gdy Harry tylko się śmiał, a ja wybiegłam z budynku, z Promise wepchaną pod koszulę.
Dlaczego myślałam, że to będzie dobry pomysł?
Prawie wypadła w połowie drogi przez hol, ale gdy byłyśmy na zewnątrz położyłam ją na podłogę i czekałam na chłopców trochę dalej od drzwi wejściowych. Zauważyłam, że wokół było już kliku paparazzi, przygotowujących się na wyjście Harry'ego i Louis'a.
Harry wyszedł pierwszy, śmiejąc się i potrząsając głową, myślę, że przez Louis'a.
-Gotowa?- spytał mnie, ignorując flesz aparatu skierowanego na nas.
-Nie czekamy na Louis'a?- zgarnęłam włosy z twarzy.
-Nie, wrócił z powrotem do swojego pokoju by się przygotować czy coś.- zaśmiał się.
-Oh, okej.- powiedziałam. Promise chodziła wokół mnie próbując sprawić, że się ruszymy, ale tylko zaplątała swoją smycz wokół moich nóg. Zajęło minutę by to rozplątać.
Harry prowadził mnie i naszego szczeniaczka z dala od paparazzi, ale oni podążali za nami. Zagaduję, że to jest to co chciał Louis, a my się na to zgodziliśmy, więc nie mogę za bardzo na to narzekać.
-Myślisz, że jest tu jakiekolwiek miejsce z jedzeniem, które pozwala na wejście psów?- spytałam, mając nadzieję, że zjemy coś niebawem.
-Nigdzie, gdzie nie będziemy mogli ją przemycić.- zażartował. -Może gdzieś gdzie można jeść na zewnątrz?
-To ma sens, tak.
Szliśmy przez miasto przez chwilę szukając restauracji, które możliwe pozwoliłoby na wejście Promise, ale nic nie znaleźliśmy.
Komórka Harry'ego wciąż dzwoniła przez ludzi z kierownictwa, każących nam wrócić do hotelu, ponieważ nie mieliśmy ze sobą ochroniarza. Tak jakby bardziej lubię ten sposób, gdy jesteśmy tylko my dwoje.
Znaczy technicznie, nie jesteśmy tylko my dwoje. Są fani i paparazzi, którzy za nami idą, ale przynajmniej nie ma nikogo upominającego fanów za zwykłe pytanie o zdjęcie. Tak czy tak, Harry po prostu się rozłączał i nie odbierał po kilku dzwonkach, mówiąc później coś o tymi jak ''wolno'' się czuje.
Fanka spytała czy moglibyśmy mieć razem śmieszne grupowe zdjęcie, a my się zgodziliśmy zanim powiedziała nam co mamy robić.
Harry całował ją w policzek, a ja miałam być w tle robiąc zrzędliwą minę. Jestem pewna, że to zdjęcie będzie rozmową fandom'u do wieczora.
Chłopak z pękniętym telefonem też zapytał nas o grupowe zdjęcie, co tak jakby mnie zaskoczyło bo nie wiele fanów zazwyczaj chce zdjęcie z naszą dwójką. Wszyscy się uśmiechneliśmy, a zdjęcie wyszło fantastycznie, ale jeden z paparazzi zaczął krzyczeć niemiłe rzeczy do Harry'ego i mnie, więc zapytał mnie czy możemy iść dalej.
Napisałam do Louis'a i spytałam się kiedy będą w hotelu, a on odpowiedział przez wyjaśnienie, że samolot El został opóźniony i to powinno zająć około dwadzieścia minut dłużej.
Harry ścisnął moją rękę, gdy większa grupka fanów zmieszana z większością ludzi trzymających zastraszające kamery szła w naszą stronę.
-W porządku?
-Miałem cię zapytać o to samo.- zaśmiał się. -Tak.
Fanka została popchnięta na Harry'ego przez niemiłego starego mężczyznę robiącego zdjęcia Harry'ego i mnie, a to oczywiście wkurzyło chłopaka.
-Uważaj.- powiedział mężczyźnie, obracając się do zdumionej dziewczyny, która nie zdawała się być dotknięta przez fakt, że została popchnięta. Patrzyła na Harry'ego jakby nie była pewna, czy jest na prawdę prawdziwy. -Jesteś cała?
-Uh-huh.- przełknęła ślinę, powoli obracając swoją głowę do mnie, po czym do Harry'ego. -Mogę, uh, zdjęcie? Przepraszam za wpadnięcie na was, ja tylko-
-W porządku i tak, możesz.- powiedział jej Harry, wciąż patrząc się na mężczyznę, który ją popchnął.
-Kupiliście psa?- usłyszałam jak pyta Harry'ego, gdy jej nerwy się uspokoiły.
-Tak, właściwie kupiliśmy.- uśmiechnął się. Podoba mi się, że tak zwyczajnie mówi o nas my.
-Aw, jak ma na imię?
Czuję, że to będzie zły pomysł by powiedzieć fanom jej imię. Nie chciałam nic zaczynać, a wiedziałam, że będzie zamieszanie jeśli wszyscy dowiedzą się, że pies jest jak pierścionek obietnica.
Cholera.
Pierścionek.
Noszę go.
Nosze pierścionek obietnicę, a było przynajmniej siedem ludzi robiących zdjęcia wysokiej jakości moich i Harry'ego splecionych rąk.
Cholera.
-Arianna?- Harry zawołał mnie po imieniu.
-Huh?
-Zapytałem czy wciąż chcesz jest?- wyjaśnił. -Coś nie tak? Wyglądasz na chorą.
-Nic, przepraszam.- zauważyłam, że zaczęliśmy wracać do hotelu. -Louis wrócił?
-Tak, nie, powiedział, że są w drodze, więc możemy zacząć wracać.- Harry nachylił głowę by mieć na mnie lepszy widok. -Jesteś pewna, że czujesz się dobrze?
-Tak w porządku, ja- odchrząknęłam i obniżyła trochę głos. -Jestem tylko przestraszona tym co wszyscy z tego zrobią.
-Oh.- zobaczyłam w oddali hotel, gdy mówił. -Możesz go zdjąć jeśl-
-Nie ma mowy.- zaprotestowałam, sprawiając, że Harry uśmiechnął się szeroko. -I czy możemy po prostu zjeść w hotelu?
-Oczywiście, kochanie.

Chapter 78: ''Got it.''

-Jasna cholera, nie zrobiłeś tego.- sapnęłam i pisnęłam w tym samym czasie.
Przede mną był najbardziej rozkoszny szczeniaczek jaki kiedykolwiek widziałam w życiu.
-Nie podoba ci się?- zapytał, podnosząc małego psa i kładąc ją na moich kolanach. -Myślałem, że możemy ją mieć w naszym domu i-
-Harry,  to jest najsłodsza rzecz jaką widziałam kiedykolwiek w swoim życiu, kocham cię, o mój Boże, mamy psa!- wypuściłam słowa bez przerwy i spojrzałam na zwierze przede mną.
-Jest słodka, prawda?- uśmiechnął się do mnie.
-Tak, o mój Boże, zostaje z tobą na trasę czy wraca ze mną do domu?- bawiłam się ze szczeniaczkiem, myślę, że była rasy corgi, i czekałam na odpowiedź.
-Wraca z tobą, kochanie.- powiedział mi, a ja praktycznie krzyknęłam. -Nie chcę, żebyś była sama w domu.
-Harry, tak bardzo cię kocham, to-ona- kocham cię. Ona jest idealna.
-Tak?- spytał, a ja kiwnęłam, pieszcząc i przytulając się z energicznym kochaniem, które trzymałam.
Uśmiechnął się naprawdę mocno i podniósł naszego szczeniaczka i położył ją na podłodze by przyciągnąć mnie do pocałunku. Jasna cholera, tęskniłam za nim.
-Też cię kocham.- wymamrotał przy moich ustach, gdy mała kulka futra na podłodze przerwała nam szczekaniem.
-Jak się nazywa?- spytałam cofając się od Harry'ego by spojrzeć na kłębkiem radości na podłodze, moja ciekawość wydobywała ode mnie najlepsze. Co jeśli nie ma imienia? I nazwiemy ją razem? Jak w ogóle ludzie nazywają psy? Betsy? Marv?
-Sama zobacz.
Podniosłam puszystego zwierzaka i posadziłam ją na swoich kolanach, znajdując identyfikator na jej różowej obroży.
-Promise- przeczytałam głośno.
Promise?
Jak-
-Jak pierścionek obietnica- Harry potwierdził moje myśli. Pierścionek obietnica. Ten szczeniaczek jest Harry'ego pierścionkiem obietnicą dla mnie, o mój Boże. -To w porządku?
-Tak, Harry, wow.- oniemiałam z wrażenia, naprawdę. Pierścionek obietnica oznaczał, że będziecie sobie wierni i w zasadzie jeśli mnie spytasz, jest to przed-zaręczynowy pierścionek. O, mój Boże.
-Wiem, że teraz jesteśmy trochę młodzi, ale myślę, że chce cię kiedyś poślubić, Arianna Brooks.- Harry odetchnął. -I obiecuję, że to zrobię?
-Harry, o mój Boże.
-Co?
-To jest- ty jesteś- wow. Kocham cię.- to wszystko na co mogłam się zdobyć. Jego uśmiech był taki szczery i ogromny, że mogłabym poślubić go już teraz.
Cóż, to było bezczelne.
-Kupiłbym ci prawdziwy pierścionek*- zaczął, trochę chichocząc. -Ale zrozumiałem, że skoro Promise ma już grzybice skóry*-
-Ona ma co?
-Myślałem, że to będzie słodkie? Zamiast kupić ci prawdziwy pierścionek, kupiłem ci psa z grzyb- przeskanował moją twarz, która była zachmurzona. Czułam się strasznie za biednego szczeniaczka. Musimy ją zabrać do weterynarza, jakby, natychmiast.
-Całkowicie żartuje, kochanie. Nie ma grzybicy skóry.- powiedział mi i zaczął się śmiać na swoją głupią grę bycia zabawnym; dołączyłam do niego śmiejąc się z dobrych pięć minut, chociaż głównie przez nerwy. Harry w zasadzie właśnie powiedział mi, że zamierza mi się oświadczyć, gdy będziemy trochę starsi i będziemy dłużej razem.
-Kocham cię.- dodał, gdy się uspokoiliśmy. -I o nie kupieniu pierścionka też żartowałem.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe pudełko, a moje serce zaczęło bić szybciej z każdym jego ruchem. Wiem, że to tylko pierścionek obietnica i technicznie nie będziemy zaręczeni, ale to jest najbardziej intensywny moment jaki kiedykolwiek czułam w życiu.
Otworzył pudełko i pokazał mi pierścionek, całkowicie zabierając mi oddech. Był cudowny. Absolutnie cudowny.
Diamenty kryły górę pierścionka i schodziły się razem by uformować coś co dla mnie wyglądało jak tiara czy coś, nie wiem. Ale był cudowny.
-Harry...- nie mogłam nawet utworzyć na to słów.
-Jeśli ci się nie podoba, j-
-Kocham go, kochanie. Naprawdę. Wow.- Czy ja będę płakać?
Nie. Nie teraz.
Wyjął pierścionek z pudełka i włożył go na mojego palca, oczywiście dumny z tego, że  pasował idealnie.
-Jest piękny.- powiedziałam mu w podziwie. Przyciągnęłam go do pocałunku. Nie oderwaliśmy się od siebie dopóki nie usłyszeliśmy pukanie w drzwi, co sprawiło, że Harry jęknął, a ja się zaśmiałam.
-Co?- krzyknął Harry na kogokolwiek za drzwiami z miejsca gdzie siedzieliśmy. Promise biegała wokół i znalazła drogę do drzwi, wąchając je.
-To ja.- powiedział głos. Louis.
Harry lekko westchnął i wstał by otworzyć drzwi dla swojego przyjaciela, gdy ja wołałam Promise. Skakała wokół mnie i przysięgam, moje serce się roztapiało.
-Hej, czy ty i- Arianna!- Louis przerwał w połowie zdania by mnie zauważyć. -Kiedy tu przyjechałaś?
-Um, niedawno.- odpowiedziałam, sama nie pewna mojej odpowiedzi. Wydawało się jakby minęło tylko kilka minut.
-Oh, cóż, fajnie. El będzie tu za niedługo, więc zastanawiałem się czy wy- najpierw mówił do Harry'ego, ale szybko rozwinął swoją prośbę także do mnie. -,moglibyście, jakby, odwrócić uwagę fanów czy coś, gdy ja pojadę na lotnisko?
-Nie może Liam lub-
-Wszyscy wyszli i szczerze nie wiem gdzie oni wszyscy są. Proszę? Nie chce, żeby ktokolwiek nam przeszkadzał, gdy ją odbiorę, wiesz?- praktycznie nas błagał, żebyśmy to zrobili, więc gdy Harry na mnie spojrzał pytająco nie mogłam powiedzieć nie.
-Okej, myślę, że możemy porobić coś na zewnątrz.- Harry powiedział Louis'owi, który wyglądał na szczęśliwego. Wiem jak szalone mogą się stać lotniska, gdy jest w to zamieszany członek zespołu, więc na prawdę pyta o niewiele.
-Możemy wyprowadzić Promise?- zaproponowałam.
-Harry, czy ten hotel w ogóle zezwala na psy?- spytał Louis, obchodząc Harry'ego by spojrzeć na szczeniaczka szarpiącego mój but swoimi ząbkami.
-Um, nie, nie bardzo. Przemyciłem ją do środka.- powiedział nam Harry, przebiegając ręką po włosach. Oczywiście, że to zrobił.
-Jak jedna osoba może przemycić psa do hotelu?- spytałam, trochę chichocząc.
-Myślę, że to o co musimy się martwić jak wprowadzić ją tu z powrotem jeśli ją wyprowadzimy.- powiedział mi, wstając by szperać w jakieś rzeczach.
Wyciągnął z torby czarną smycz i przyczepiął ją do obroży Promise. Uśmiechnęłam się na myśl o jej imieniu. Promise. Jak pierścionek obietnica.
-Okej, więc oto plan.- zaczął Louis, już ze skupionym wyrazem twarzy. -Harry i ja odwrócimy uwagę wszystkich w holu, a ty wybiegniesz  z psem tak szybko jak potrafisz. Załapaliście?
Zaśmiałam się na jego powagę i skinęłam. -Tak.
-Okej, dobrze.



*ring- pierścionek
  ringworm- grzybice skórna