expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 23 listopada 2013

Chapter 30: Cigarettes

-Witaj.- Harry uśmiechnął się, otwierając drzwi dla Zayn'a, który nie wyglądał na zbyt zmartwionego jego kłótnią z Perrie.
-Cześć Harry.- postawiłam herbatę na stole i przywitałam naszego gościa, dostając tylko ''cześć'' w odpowiedzi. Zayn zawsze wydawał się trzymać dystans wokół mnie, ale nigdy nie rozumiałam dlaczego. -Mogę usiąść?- Harry kiwnął głową i gestem wskazał w kierunku kanapy, pozwalając Zayn'owi usiąść po czym zajął miejsce obok niego. Naprawdę nie mam o czym rozmawiać z Zayn'em, ponieważ tak naprawdę go nie znam, wiec starałam się wymyśleć jakąś wymówkę by zostawić go i Harry'ego samych.

-Ja, um.- spojrzeli na mnie, wciąż stojącą jak idiotka. -pójdę wziąć prysznic.- Harry kiwnął głową. Nie widziałam jak zareagował Zayn, bo wyszłam z pokoju i już znajdywałam się w przed pokoju. Gdy dostałam się do łazienki, wzięłam długi prysznic i myślałam o swoich problemach; głównie o telefonie Cassidy. Nawet raz nie zadzwoniła spytać jak się czuje, ale nagle jestem jedyną osobą, która jest na lini? Miałam do niej zadzwonić? Kiedy skończyłam, przebrałam się w łazience. Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi w sypialni, więc przypuściłam, że Harry pozwolił Zayn'owi tam dzisiaj spać. W mieszkaniu było ciemno, gdyż jest już późno; jedyne światło, które widziałam było od telewizora z salonu. Cieszyłam się, że Harry jeszcze nie spał, ponieważ w ogóle nie byłam zmęczona. Chciałam po prostu obejrzeć film i zapomnieć o całym stresie, z którym miałam do czynienia. Fani byli ostatnio szczególnie niemili, Catherine kilka dni temu zadzwoniła do mnie by uzyskać ode mnie więcej udawania, a na dodatek, Cassidy znalazła sposób by wszystko stało się jeszcze gorsze. Nie mogłam się powstrzymać, chciałam do niej oddzwonić i przeprosić za rozłączenie się, chociaż wiem, że nie powinnam czuć się winna. -Cześć.- powiedziałam, gdy weszłam do salonu, spodziewając się zobaczyć Harrego i kiepski romans w telewizji. Zamiast tego, zobaczyłam Zayn'a oglądającego stary czarno-biały film. Spojrzał na mnie, gdy wyciągał papierosa z opakowania i zapalił go. -Przepraszam, nie wiedziałam, że tu jesteś.- obróciłam się by pójść do sypialni, kiedy przemówił.

-Możesz zostać, jeśli chcesz.- zawahałam się, bo z jednej strony, naprawdę nie chciałam pójść do łóżka i całą noc myśleć o swoich problemach, ale z drugiej, jestem całkowicie pewna, że naprawdę nie chce, żebym została. To znaczy, nie jesteśmy naprawdę przyjaciółmi. Mimo to, muszę oczyścić mój umysł. Zayn leżał na moim typowym miejscu, więc usiadłam na kanapie obok jego. Zastanawiam się co stało się pomiędzy nim i Perrie. Nie powinnam pytać, ale nie mogłam się powstrzymać, gdy zauważyłam, że wyciąga kolejnego papierosa -drugiego, prawie ostatniego z pudełka i zapala go; zastanawiam się ile już ich spalił. Musi być zestresowany.
-Więc, co zrobiłeś?- To wyszło źle. Obrócił się do mnie, gdy zapytałam.
-Dlaczego myślisz, że ja coś zrobiłem?
-Mam na myśli to, że Perrie nie była właściwie tą, która przyszła.- strzepnął popiół z papierosa do prawie pustego pudełka. -Co się stało?
-To jest głupie, naprawdę. Tylko trochę przesadziłem.- kiwnęłam głową. -Po prostu jutro przeproszę i prawdopodownie między nami będzie dobrze.- Prawdopodobnie. Byliśmy cicho. Zayn mocno zaciągnął się papierosem i wpatrywał się w telewizor. Film nie był za bardzo interesujący, więc mój mózg znów powędrował do telefonu, który otrzymałam od Cassidy. Swoją drogą, dlaczego ona i Chris zerwali? To musi być dla niej ciężkie. Wyrwałam się z moich zamyśleń by uświadomić sobie, że obgryzałam swoje paznokcie. Zobaczyłam Zayn'a oferującego mi jego ostatniego papierosa. -Coś nie tak?- potrząsnęłam głową na jego pytanie, ale ciągle przyjmowałam jego ofertę. Może to pomoże mi ze stresem. Podrzucił mi ognień, wyglądając na zdziwionego, że zgodziłam się, by zapalić. To nie pierwszy papieros, który miałam w życiu; gdy miałam osiemnaście lat, Cassidy dała mi jednego z jej zapasu, by świętować, tylko dlatego, że mogłam, zgodnie z prawem. Pamiętam kaszel i mdłości, które miałam po nim. Nie paliłam parę miesięcy po tym, ale wciąż mam to uczucie mdłości. To będzie tylko trzeci jaki kiedykolwiek miałam. Prawie czułam żal za zabranie Zayn'owi ostatniego, ale hej, robię dla niego przysługę, prawda? One są dla niego złe.
-Dziękuje.- mogę wypalić tylko połowę, zanim uczucie mdłości do mnie powróci.
-Więc, wypłata przyjdzie później czy coś?
-Przepraszam?
-Wiem o kontrakcie i wszystkim, Arianna. Nie musisz przede mną grać.- On naprawde myśli, że dlatego się stresuje?
-Oh. To nie jest to co mnie martwi, nie.- Więc, Zayn wie o kontrakcie. -Kto jeszcze spoza kierownictwa wie o tym?
-Uh, tylko ja, Louis i Liam. I Niall.- pomyślał. -I Harry, oczywiście.- kiwnęłam głową, z ulgą, że Perrie i dziewczyny nie wiedza. Prawdopodobnie myślą o mnie inaczej. -Myślę, że on naprawdę tego nie rozumie.- Harry?
-Rozumie czego? Kontaktu?
-Nie, on wszystko rozumie, ale nie myślę, że wie, że to wszystko to gra, z twojej strony.
-To znaczy, nie wszystko jest grą.
-Spójrz, widzieliśmy już wcześniej zranionego Harry'ego i nie chcemy, żeby to zdarzyło się ponownie, wiesz?
-Nie wiem jak mogę go zranić; to nie tak-
-Mówi o tobie cały czas przy nas, Arianna. Jak ty śmiejesz się z jego każdego głupiego żartu, który raczej nie jest zabawny albo jak czytasz książkę, którą zasugerował, lub jak słodka jesteś gdy się rumienisz-
-Zayn, co ty mówisz?
-Nie myślimy, że ciągle naprawdę udaje.- nic nie powiedziałam; co mogłam powiedzieć? Może się myli. Ale może nie. Mam nadzieje, że nie. Szkoda, że nie zaproponował mi tego papierosa teraz. -Po prostu go nie zrań, okej?
-Nie zrobię tego.- postanowiłam, że sama się dowiem, czy to wszystko jest prawdą. Jeżeli tak nie jest, będzie naprawdę niezręcznie.

Chapter 29: Phonecalls

Harry spał na kanapie gdy mój telefon zadzwonił, co sprawiło, że się poruszył. Był to nieznany numer.
-Halo?
-Gdzie ty do cholery jesteś?- wszędzie poznałabym ten głos. To Cassidy.
-Przepraszam?
-Próbuje się do ciebie dodzwonić od jakiś paru dni! Od kiedy masz nowy numer?- Dlaczego zachowuje się jakby nic złego między nami się nie stało? Jak długo nie rozmawiałyśmy? -Zobacz Ari, rozumiem, że jesteś trochę wkurzona, ale to nie powód, żeby się ode mnie odcinać! Myślałam, że umarłaś lub coś!
-Trochę wkurzona? Cassidy, ty kurwa po prostu wyszłaś bez ostrzeżenia i przeprowadziłaś sie z-
-Zerwaliśmy.- nic nie powiedziałam. -Spójrz, naprawdę nie mam gdzie pójść, bo nie otwierasz drzwi.
-Klucz zapasowy nadal powinien być pod wycieraczką.
-Oh, nie pomyślałam o tym! Cóż, gdzie ty kurwa jesteś?- westchnęłam. Wyjdę na hipokrytke. -Wszystkie czasopisma piszą, że przeniosłaś się do-
-To prawda.
-Oh, mój Boże. Żartujesz, tak? Gdzie? Anglia? Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?- Dlaczego do niej nie zadzwoniłam? Wyszła, bez oglądania się wstecz, ale ja miałam do niej zadzwonić? Cholera, powinna być szczęśliwa gdyby dostała chociaż pocztówkę.
-Dlaczego miałabym to zrobić?- mój głos był głośniejszy, gdy mój gniew wzrastał; praktycznie krzyczałam do telefonu, budząc Harry'ego. -Ty-
-Wszystko w porządku?- spytał Harry, siadając i pocierając swoje czoło. -Kto to?- starałam się uspokoić, wzięłam głęboki oddech.
-Nikt ważny.- rozłączyłam się bez dawania sobie czasu, by poczuć się źle. Ona była tą, którą nie obchodziło to czy żyje na własną rękę czy nie, dlaczego powinnam się nią przejmować? Mimo to, głęboko we mnie czułam współczucie, co sprawiało, że patrzyłam z powrotem na telefon. Może powinnam do niej oddzwonić. Harry nadal wpatrywał się we mnie, czekając na odpowiedź. -To była Cassidy.
-Twoja przyjaciółka?- Nie bardzo.
-Pewnie. Pamiętasz, kiedy mówiłam ci o jej wyprowadzce do tego faceta?- kiwnął głową. -Zerwali i teraz chce wrócić do mieszkania lub coś. -jego brwi uniosły się kiedy myślał o nie wiadomo czym; pewnie o wszystkich rzeczach, które powiedziałam mu o niej: jej wyprowadzce, różnych czasach kiedy porzucała mnie dla przypadkowych facetów, nie wspominając o tym gdy prawie przejechała mojego psa kiedy miałyśmy szesnaście lat i starała się pokazać mi swój nowy samochód.
-Brzmi jakby wracała tylko kiedy czegoś potrzebuje.- W zasadzie.
-To ona.- zgarbiłam się na swoim miejscu. -Myślę, że nic nie powstrzyma jej od mieszkania tam. Ale jeśli myśli, że będę płacić za wodę i ogrzewanie i- telefon znów zaczął dzwonić, przerywając mi.
-Chcesz, żebym odebrał?- potrząsnęłam głową, przygotowując się do gniewu Cassidy. Zajęło mi cztery sygnały żeby w końcu odebrać.
-Co?
-Oh, przepraszam, ja- To na pewno nie Cassidy.
-Zayn? Nie, myślałam, że to ktoś inny, przepraszam.- Dlaczego do mnie dzwoni?
-Harry nie odbierał, więc pomyślałem, że mogę go złapać tutaj?
-Tak, on spał.- Cisza. -Już wstał, tutaj.- podałam telefon Harremu, który wyglądał na zmieszanego przez parę sekund gdy Zayn z nim rozmawiał. Po kilku sekundach przyłożył rękę do komórki.
-Czy będzie w porządku jeżeli zostanie dziś tutaj?
-Um, tak, pewnie, dlaczego?- zignorował moje pytanie, zapewniając Zayn'a, że nie będzie przeszkadzał i może dziś tu zostać. Kiedy zakończyli rozmowę, spytałam ponownie.
-Uh, on i Perrie mieli sprzeczkę.- Oh.
-Więc, dlaczego po prostu nie pojedzie do hotelu lub coś? Jest w największym na świecie b- Harry posłał mi spojrzenie. Teraz pewnie brzmiałam jak suka. -Tylko zastanawiałam się. Co stało się pomiędzy nim i Perrie?
-Nie chciał o tym gadać.- Harry wzruszył ramionami; kiwnęłam głową, choć nie mogłam pomóc, myślałam o tym. Wydają się tacy idealni razem, nie mogę sobie wyobrazić co musiało się stać, że Zayn musi spać gdzie indziej.
-Jak twoja głowa?
-Lepiej, dziękuje kochanie.- uśmiechnęłam się; nie mogę tego powstrzymać gdy mówi do mnie ''kochanie'', chociaż to dla niego pewnie nic nie znaczy. -Jak myślisz, jak długo zajmie mu dotarcie tu?
-Nie mam pojęcia. Powinniśmy zrobić dla niego kawę lub herbatę?
-Może pomóc.- postanowiłam zrobić kubek herbaty dla Zayn'a, ponieważ głowa Harrego pewnie wciąż go boli. Przyniosłam ją do salonu, gdy jego samochód wjeżdżał na podjazd.

piątek, 22 listopada 2013

Chapter 28: "How's the hangover?"

Gdy się obudziłam, wcześniej niż zazwyczaj, Harry nadal spał. Wyszłam spod pościeli by znaleźć mu Advil lub coś takiego. Przeszukałam całą łazienkę, ale nic nie znalazłam, żadnego leku przeciwbólowego. Moje stopy z powrotem zaprowadziły mnie do sypialni gdzie upewniłam się, że Harry nadal śpi po czym przebrałam się i zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała błyskawicznie. Harry zadbał o mnie, gdy miałam kaca, odwdzięczę mu się. Kierowca zabrał mnie do najbliższej apteki i poczekał na mój powrót.
Tak szybko jak tylko umiałam znalazłam butelkę leków przeciwbólowych i zabrałam je do kasy, gdzie zostałam przywitana przez niebieskooką kasjerkę z plakietką Kerri. Na mój widok jej oczy rozszerzyły się, tak jak jej uśmiech.
-To nie ty jesteś dziewczyną Harrego Styles'a?- Technicznie, tak.
-To ja.- odwzajemniłam uśmiech, niezręcznie patrząc w dół, po kilku chwilach niepotrzebnego kontaktu wzrokowego. Coś przyciągnęło moją uwagę. Na wyświetlaczu pod ladą był magazyn ze mną na okładce. Teraz jestem do tego przyzwyczajona, ale ten był inny. Nagłówek brzmiał ''Czy Ari i Anne dogadają się?'' Dogadamy się? Spotkam ją czy coś? Dlaczego ja nic o tym nie słyszałam? Chwyciłam magazyn i podałam go Kerri, które sprawdziła jego okładkę zanim skasowała go i spakowała do reklamówki z lekami Harry'ego.
-Coś jeszcze?- potrząsnęłam głową, dziękując jej zanim wyszłam. Kierowca taksówki wyglądał jakby się zrelaksował gdy wróciłam, a jeszcze bardziej gdy zostawiłam mu hojny napiwek. Cicho dostałam się do środka naszego domu z nadzieją, że nie obudzę Harry'ego, ale byłam zaskoczona widząc go już obudzonego na kanapie z głową w dłoniach.
-Gdzie byłaś?- trzymałam reklamówkę, idąc w jego kierunku. Westchnął. -Myślałem, że wyjechałaś lub coś się stało.
-Czuje się dobrze. Patrz co dla ciebie mam! Rzeczy na ból głowy!- wyciągnęłam butelkę i pokazałam mu ją, spodziewając się szczęśliwszej rekcji niż ta, którą dostałam.
-Powinnaś mi powiedzieć, że gdzieś wychodzisz.
-Spałeś, Harry.- skrzyżował ręce na klatce piersiowej gdy umieściłam butelkę z powrotem w reklamówce. -Przepraszam, Musze mieć pozwolenie na wyjście?
-Po prostu miło byłoby wiedzieć, że jesteś cała.- Czy nie może po prostu pozwolić mi zrobić coś miłego dla niego? -Martwiłem się.
-Potrafię o siebie zadbać, Harry.- mój głos był nieco głośniejszy niż przedtem, co sprawiło, że Harry skrzywił się, a ja zdałam sobie sprawę jak musi się teraz czuć. -Chcesz wody z tym?- podałam mu reklamówkę z apteki.
-Tak, proszę.- z powrotem zgarbił się na kanapie, przebiegając rękoma po swoich włosach. Chwyciłam butelkę wody z kuchni i z powrotem skierowałam się do salony, tylko by znaleźć Harry'ego patrzącego na magazyn, który kupiłam. -Co to jest?- podniósł go, żebym mogła zobaczyć.
-Ty mi powiedz.- zaśmiałam się, idąc do kanapy i zajmując miejsce obok niego. -Oni naprawdę rozsiewają rzeczy poza proporcją, nie?- Harry zaśmiał się, choć ciągle było w nim trochę powagi.
-Catherine ci nie powiedziała?
-Powiedziała mi czego?- chwycił wodę ode mnie i otworzył butelkę leków, biorąc dwie tabletki.
-Spotkasz moją rodzinę.- Co. Jak nikt mógł mi nie powiedzieć czegoś tak ważnego?!
-Kiedy? Nikt mnie nie poinformował!- pewnie wyglądałam na naprawdę przerażoną, bo Harry naprawdę się cieszył patrząc na moją twarz.
-Myślę, że za jakiś tydzień lub dwa?- Tydzień?! Gdy zobaczę Catherine zabije ją; nawet nie powiedziała mi, że spotkam rodzine Harrego! Co do siebie powiemy? Anne pewnie mnie znienawidzi. I Gemma. Swoja drogą o czym możemy rozmawiać, pogodzie? Fakt, że cały ''związek'' jest fikcją?
-Czy oni wiedzą?- Harry nadal uśmiechał się na zamieszanie, które okazywałam.
-Wiedzą co, kochanie?
-Że jestem opłacana za bycie z tobą?- jego uśmiech nieco zanikł i stał się bardziej poważny, potrząsając głową na nie. Więc, również dla nich musze udawać jego dziewczynę. Przez chwile nic nie mówiłam; po prostu myślałam o całej sytuacji. Może polubi mnie, Gemma też, jeżeli będę grac prawidłowo. Ręce Harrego powróciły do jego głowy.
-Więc, co dokładnie stało się zeszłej nocy?- Cieszę się, że nie pamięta.
-Nic, byłeś nieco pijany; zabrałam cie do domu.
-Nic więcej?- Chciałam zapytać o to co powiedział, naprawdę, ale nie miałam odwagi. Może on zapytałby jeśli ja powiedziałabym cokolwiek o ''nas'', ale jestem zbyt nieśmiała. Chodzi mi o to, co jeżeli on tak naprawdę nie myśli o nas? Mogłam go źle usłyszeć. Lub, co jest bardziej prawdopodobne, był to alkohol. Tylko potrząsnełam głową. -Oh.
-Więc.- chciałam zmienić temat tak szybko jak umiałam, na wypadek gdyby Harry pamiętał cokolwiek. -Jak kac?- wzruszył ramionami, masując swoją skroń. -Chcesz żebym ci coś przyniosła?
-Herbata byłaby dobra.- spojrzał na mnie z oczami szczeniaczka, wiedząc, że nie mogę się oprzeć. -I możemy obejrzeć film lub coś?- Brzmi jak leniwy dzień.
-W porządku.- ziewnęłam, kierując sie z powrotem do kuchni by zrobić herbatę. -ale mogę zasnąć na tobie w trakcie filmu.
-To w porządku.

czwartek, 21 listopada 2013

Chapter 27: ''Do you ever just think?''

-Wszystko w porządku?- udało nam się dostać do domu, w cudowny sposób, bez spotkania paparazzi. Harry potykał się jak mały jelonek i chichotał, choć wydawał się nieco bardziej trzeźwy niż wcześniej. Pokręcił głową na moje pytanie, ściskając swoje zaczerwieniałe powieki.
-Będę chory.- Cholera. Zmarszczył nos, gdy pogoniłam go do łazienki, unikając robienia bałaganu. Znalazł drogę do kibla i usiadł obok niego, jakby po prostu czekał, aby zwymiotować. Westchnęłam, zajmując miejsce obok niego na zimnej podłodze, chwaląc siebie za to, że nie byłam za bardzo pijana. Siedzieliśmy przez chwilę. Harry zrobił parę dziwnych min za każdym razem gdy myślał, że będzie wymiotował. Kiedy w końcu to zrobił, nie byłam zbyt pewna co zrobić; nie miałam szkolenia do tego typu rzeczy. Powinnam go pogłaskać po głowie czy coś? Ostatecznie po prostu robiłam małe kółka na jego plecach, by poczuł się lepiej, choć prawdopodobnie to nie działało. Z powrotem usiadł, po około trzydziestu niewygodnych sekundach, i oparł łokcie o sedes. -Ja.- połknął. -Ja.
-W porządku Harry. Skończyłeś?- Moja ręka nadal była na jego plecach, ale teraz po prostu tam leżała. Kiwnął głową, choć nadal ociężale. -Może umyjesz zęby i przebierzesz się do łóżka, dobrze?- zebrałam kosmyki włosów z jego oczu, odkrywając, że jego loki i czoło były zalane potem. Wstał. Zadecydowałam, że zostawię go przy tym. Skierowałam się do sypialni by przebrać się w piżeme kiedy Harry nadal był w łazience. Przebrałam się w szafie tak szybko jak mogłam po czym wyszłam, tylko by znaleźć skulonego Harry'ego w łóżku. Jego twarz wyglądała blado, ale już nie była spocona. Miał na sobie jakiś t-shirt i te same spodnie co wcześniej. Zaczęłam kierować się do drzwi, myśląc, że śpi, ale jego ręka chwyciła moją.
-Możesz tu zostać?- zachichotałam.
-Harry, mieszkam tu, pamiętasz?
-Miałem na myśli tu.- Oh. Czułam się zbyt niezręcznie dzieląc z nim łóżko kiedy przeprowadzałam się, więc byłam trochę przyzwyczajona do spania na kanapie. Harry zazwyczaj dołączał do mnie, jednak spał na kanapie obok mojej. To wydaje się głupie, ale jednak trochę słodkie. Nigdy nie narzekał lub pozwalał mi spać samej w salonie.
-Um, tak. Pewnie.- położyłam się obok niego, starannie zachowując odległość między nami. Harry wymamrotał parę słów, których nie mogłam zrozumieć i po paru minutach wyłączyłam światło. Siedzieliśmy cicho w ciemności; ja myśląc o tym co muszę jutro zrobić i śpiący Harry, tak myślę. Pewnie jutro będzie miał kaca, więc będę musiała zaspokoić go tak jak on mnie, gdy miałam kaca. Moje powieki stawały się cieżkie, ale Harry poruszył się ze swojego miejsca co nie pozwoliło mi zasnąć. Otworzyłam oczy tylko po to by uświadomić sobie, że Harry patrzy się dokładnie na mnie, a jego oczy praktycznie świeciły.
-Arianna?- wyszeptał. Normalnie, gdy staramy się zasnąć nic nie mówi, ale myślę, że jest jeszcze całkiem pijany.
-Tak?- przez parę sekund nie odezwał się ani słowem.
-Chciałem się tylko upewnić, że wciąż tu jesteś.
-Tak.- byłam zbyt zmęczona by powiedzieć cokolwiek innego. Harry zamruczał w odpowiedzi. Znów zamilkliśmy, a ja poczułam, że odpływam do tego stanu zombi, gdzie już prawie śpisz.
-Arianna?- jego głos był teraz nieco spokojniejszy, ale nadal przyciągał mnie do świadomości. Brzmiał jakby w każdej chwili mógłby zapaść w głęboki sen; czułam się tak samo.
-Tak, Harry?- teraz byłam trochę bardziej zirytowana; nie może po prostu pozwolić mi spać? Gdybym wiedziała, że pijany Harry jest tak wkurzający, nie pozwalający mi odpocząć i w ogóle, pewnie zasugerowałabym zostać dziś w domu. Mogliśmy obejrzeć film siedząc na kanapie lub czymś, lub pójść do restauracji. Ledwo rozmawialiśmy w klubie, więc po co to było?
-Czy kiedykolwiek myślałaś?- jego głoś był ledwo słyszalny, mogłam powiedzieć, że dosłownie zapada w sen.
-O czym?- Przysięgam, że jeśli powie o czymś głupim jak pizza czy psy...
-O nas.- praktycznie zadławiłam się moim własnym oddechem i od razu rozbudziłam się. Nie spodziewałam się tego. Nie wiedziałam co powiedzieć. Tak? Czy on myśli o nas. Może to tylko alkoholowa gadka. To znaczy, to nie tak, że będzie o tym pamiętać jutro. Nie mogę tak po prostu wyciągnąć tego tematu rano, pewnie powie tylko, że to przez to, że był pijany. Co mogę powiedzieć?
-Co masz na myśli, Harry?
Cisza. Nie może teraz spać! Wyszeptałam jego imię kilka razy, ale nie dostałam nic oprócz jego ciężkiego oddechu w odpowiedzi. Zawsze oddycha ciężko gdy śpi jakby na skraju chrapania. Nie zasnęłam później; myślałam o tym co powiedział, odtwarzając jego słowa w mojej głowie. Po prostu wiem, że nie mogę poruszyć tego jutro. To znaczy, mogę, ale wiem, że tego nie zrobię, nie ważne jak bardzo bym chciała. Może powinnam o tym zapomnieć; to co powiedział pewnie nic nie znaczyło. Prawda?

sobota, 16 listopada 2013

Chapter 26: Curly Haired, Drunken Mess

-Arianna?- jego zniecierpliwiony głos rozbrzmiał w korytarzu za drzwiami łazienki.
-Tak?
-To będzie już czterdzieści pięć minut. Jesteś pewna, że chcesz iść?- w jego wysiłkach by pokazać mi Londyn, Harry zadecydował, że dziś wieczorem odwiedzimy jakiś klub w zachodniej części miasta. Westchnęłam, ciągle nie pewna co zrobić z moimi włosami, i otworzyłam drzwi.
-Nie mogę tak pójść, ludzie będ- przerwał mi.
-Przestań martwić się o to co inni ludzie myślą. Jeżeli o mnie chodzi, wyglądasz dobrze; chodźmy.
-Tylko dobrze?- droczyłam się, obracając się z powrotem twarzą do lustra. Mój strój nie był taki zły; miałam czarną sukienkę, którą myślałam, że zgubiłam i buty na obcasie. Z drugiej strony moje włosy dziś nie współpracowały. Może po prostu wyprostuje je naprawdę szybko-
-Miałem na myśli wspaniale. Chodź.- gdybym została jeszcze dłużej byłby zdolny czymś rzucić.
-Dobra.- zatańczył mały taniec zwycięstwa gdy chwyciłam moją torebkę i spakowałam do niej parę gumek do włosów, tylko na wypadek.
Gdy dostaliśmy się pod klub zostaliśmy zbombardowani przez kamery. Wiem, że chłopcy są bardzo sławni i wmogóle, ale cholera jasna, paparazzi są wszędzie, gdzie idziemy. Kiedy brałam tą prace, nie spodziewałam się, że zawsze będzie aż taki tłum. Harry chwycił moją rękę i ciągnął mnie do środka, z dala od migających świateł.
-Harry!- oboje rozejrzeliśmy się, by zobaczyć Grimmy machającego do nas z drinkiem w drugiej dłoni. Ramię Harrego objęło mnie w tali, chociaż nie było tam żadnej kamery, i podszedł do swojego przyjaciela. -I kto tu jest!- wskazał gestem na wysokiego mężczyznę, przedstawiając ich sobie gdy ja po prostu stałam tam niezręcznie rozglądając się wokół. Harry wciągnął się w głęboką rozmowę z mężczyzną o czymś, czego nie byłam częścią. Szybko byłam nieco znudzona. Wciąż, czekałam aż będą cicho, aby cokolwiek powiedzieć.
-Możemy spotkać się przy barze za piętnaście minut?- nie chciałam być tak niegrzeczna, ale czułam jakby Harry zamierzał cały czas gadać ze swoim przyjacielem, a ja nie miałabym nawet szansy by wypić drinka. Wahał się z odpowiedzią, gdy ja myślałam o zgubieniu się lub czymś.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się do wszystkich zanim usprawiedliwiłam się i skierowałam w kierunku baru. -Piętnaście minut! Nie zapomnij!- Harry krzyknął za mną, przyciągając parę spojrzeń. Był tam tłum tańczących i cokolwiek jeszcze robiących ludzi na środku parkietu, gdzie muzyka była najgłośniejsza. Zdecydowałam, że równie dobrze mogę zostać w tłumie na parę minut zanim zdobędę coś do picia. Po około trzech piosenkach, zauważyłam kilka par oczu obserwujących mnie, ale zignorowałam to i dalej skakałam lub tańczyła lub jakkolwiek nazywało się to co robiłam to co robiłam.
Zaczęła lecieć bardzo optymistyczna piosenka, bardziej niż reszta, ale nie mogłam jej rozpoznać. Trzy dziewczyny kilka metrów ode mnie zaczęły piszczeć, gdy tylko piosenka się zaczęła. Wzięłam to za moją kolej by opuścić parkiet. Gdy tylko dostałam się do baru, sprawdziłam godzinę. Ciągle mam minute dla siebie. Miałam zamiar zamówić coś czekając chwilę na Harry'ego, gdy barman postawił przede mną szklankę wypełnioną czerwonym płynem.
-Przepraszam.- krzyknęłam, próbując zwrócić jego uwagę i popchnęłam szklankę przed siebie. -Nie zamawiałam tego.- mężczyzna wyjaśnił, że ktoś wysłał to dla mnie. Moją pierwszą myślą było, że to był Harry. Szukałam go z mojego miejsca, mając nadzieje, że nie czekał zbyt długo, dopóki paru ludzi nie zasłoniło mi widoku. Wzięłam łyk mojego napoju, ale okazało się, że był zbyt słodki jak na mój gust, więc ponownie go od siebie odsunęłam. Zanim miałam szanse by wstać i iść do osoby, którą podejrzewałam był Harry, ktoś usiadł obok mnie. Natychmiast, spojrzałam w góre, spodziewając się zobaczyć dołeczki od uśmiechu, ale zamiast tego zostałam powitana przez nieznajomą twarz.
-Nie lubisz tego?- mężczyzna wskazał w kierunku szklanki, którą odepchnęłam.
-Zbyt owocowy.- oświadczyłam, lustrując go od góry do dołu. Miał słodki uśmiech, ale pierwszą rzeczą, którą zauważyłam była blizna na lewym policzku. Z jakieś powodu sprawiało to, że wyglądał niebezpiecznie.
-Wypadek samochodowy.- powiedział jasno, sprawiając, że poczułam się zakłopotana przez gapienie się.
-Przepraszam.-wzruszył ramionami, ciągnąc rozmowę. Był naprawdę miłym, zabawnym facetem, ale z jakiegoś powodu, przypominał mi mojego kuzyna. Zamierzałam zapytać jak ma na imię, ale kręconowłosy pijany bałagan potknął się w nasza stronę, wtrącając się w naszą rozmowę.
-Ona jest ze mną, stary.- jego słowa były niewyraźne, ale głośne. -Arianna, ja, ja czekałem.- cholera. Zapomniałam tam iść. -Gdzie ty byłaś?
-Byłam tutaj.- obdarzyłam przepraszającym spojrzeniem mojego nowego przyjaciela, który już zaczął odchodzić. -Jak dużo wypiłeś?- Harry wzruszył ramionami, wpatrując się w mojego nowego przyjaciela, do czasu aż zniknął z zasięgu jego wzroku.
-Kto to był?-usiadł na siedzeniu obok mnie.
-Nie wiem. Tylko jakiś facet.- odpowiedziałam. -Harry, jak dużo wypiłeś?
-Dlaczego gadaliście tak długo?- ciągle zmieniał temat, choć jestem pewna, że ta informacja nie była w najmniejszym stopniu dla niego ważna.
-Czekałam na ciebie, ale nie przyszedłeś.
-Oh.- ten sam winny wyraz twarzy, jak przy stłuczeniu szklanki w mojej kuchni, oblał jego twarz, co sprawiło, że westchnęłam.
-Chodźmy do domu, dobrze?- skinął głową, po czym chwycił moją rękę.

Chapter 25: Forty?

Gdy wyszliśmy z teatru, dłoń Harrego była na mojej, coś przyciągnęło moją uwagę; do swojego samochodu szedł Josh Hutcherson. Zgaduje, że Harry go nie widział, bo kierował mnie w przeciwnym kierunku, muszę dodać, że szybko. Zanim miałam szanse wskazać na Hutcherson'a, wsiadł do swojego auta i odjechał. Cholera.
-Miałaś dobre urodziny, kochanie?- Harry zapytał mnie w drodze powrotnej do domu, sprawiając, że się uśmiechnęłam, ale także uniosłam brwi.
-Kochanie? Od kiedy mnie tak nazywasz?- nie żebym narzekała, to po prostu dziwne. Zazwyczaj mówi mi po imieniu.
-Od teraz, czy to w porządku?- Oczywiście, że to jest w porządku. Spojrzał na mnie, czekając.
-Tak, w porządku.- uśmiechnął się na moją odpowiedź zanim zaczął majstrować coś przy radiu. -To były prawdopodobnie najlepsze urodziny jakie kiedykolwiek miałam.
-Lepsze od Chuck E Cheese's?
-Lepsze.- to naprawdę były najlepsze urodziny w moim życiu, oczywiście, nie mam wiele do porównania. Rok za rokiem, na urodziny zapraszałam tylko paru przyjaciół, a to zazwyczaj kończyło się ze mną i Cassidy skaczącymi w klubie z fałszywymi dowodami i upijającymi się; myśląc wstecz teraz moje urodziny były słabe. Nikt nigdy nie zrobił mi przyjęcia niespodzianki lub nawet starał się tyle co Harry do swojego prezentu. Mam tylko nadzieje, że będę mogła sprawić by jego urodziny był tak fantastyczne jak moje. -Dziękuje Harry. Naprawdę.- otworzył swoje usta by coś powiedzieć, ale ''What Makes You Beautiful'' zaczęło lecieć w radiu, co sprawiło, że niemal wyskoczyłam z mojego miejsca. Nigdy więcej tego nie grali! Harry jęczał, kuląc się na swoim siedzeniu gdy wjechaliśmy w jego ulice. Śpiewałam głośno i pewnie okropnie, a Harry dołączył do mnie na jego solówce. Czekaliśmy aż piosenka całkowicie się skończy by wysiąść z auta.
-Arianna! Harry! W tym kierunku!- paru paparazzi podążało za nami tutaj, desperacko próbując dostać zdjęcie mnie i Harrego. Chwyciłam jego rękę gdy szliśmy z dala od samochodu, oczywiście dla kamer. Krzyczeli kilka wulgarnych żartów, starając się uzyskać naszą uwagę ze względu na ich pensje.
-Arianna, jak minęły ci urodziny?- jeden spytał gdy byliśmy kilka kroków od siebie. Oni faktycznie nigdy nie zadali mi pytania, więc czułabym się niegrzeczna nie odpowiadając.
-Dobrze, dziękuje.- odpowiedziałam, a Harry ciągnął mnie w stronę domu.
-Ile teraz masz lat?- otworzyłam usta by powiedzieć dziewiętnaście, ale mężczyzna przemówił ponownie zanim miałam szanse. -Czterdzieści?- Moje serce się zatrzymało. Cholera. Słyszałam gorsze, ale nie wiem, może to było ostatnie do przetrawienia. Tak bardzo się starałam, aby utrudnić im, sprawianie, że czuje się jak mniej wartościowa osoba, ale wciąż znajdują sposoby by zaniżyć moją samoocenę. Naprawdę wyglądam tak staro? Chce po prostu zniknąć. Dlaczego ludzie sprawiają, że inni czują się bezwartościowi?
-Ignoruj ich. Chcą tylko uzyskać od ciebie jakąś reakcje.- wyszeptał niskim głosem Harry. To może być prawda, ale to nie zastopowało paru łez od szczypania moich oczu.
Gdy tylko dostaliśmy się do środka, zaczęłam kierować się do łazienki, próbując zatrzymać Harry'ego od zobaczenia łez spływających po moich policzkach. Myślę, że to nie zadziałało, bo czułam go idącego tuż za mną.
-Arianna.- chwycił moją rękę zanim byłam poza zasięgiem i obrócił mnie twarzą do niego. Jego wyraz twarzy zmienił się gdy mnie zobaczył; założę się, że moje oczy były czerwone, policzki też, a moja mascara prawdopodobnie była teraz rozmazana. -Nie pozwól im dostać się do ciebie, kochanie. Zwłaszcza w twoje urodziny.- jego ogromna ręka sięgnęła do mojej twarzy, wycierając kolejną łzę pływającą z mojego oka.
-To nie takie proste, Harry.- mój głos był chwiejny. Jak on daje sobie rade z tym wszystkim? -Staram się tak bardzo być dla nich idealna.- zdusiłam szloch. -Ale nie jestem wystarczająco dobra. Ciągle sprawiają, że czuje się jak gówno.
-Nikt nie prosił cię o bycie idealną, Arianna.- wytarł kolejną łzę, zabierając kosmyki włosów z mojej twarzy. Przez minute byliśmy cicho, ja starając się utrzymać siebie w całości i Harry chwytający moją drugą ręke. -Ale nawet nie musisz próbować, wiesz.- Tak musze. Próbowałam się uśmiechnąć, ale wiem, że Harry mógł stwierdzić, że wcale nie czułam się lepiej. Opuścił moje ręce, ciągnąc mnie w uścisku do samego środka jego salonu- naszego salonu. Po jakimś czasie zaczęłam się wyrywać, ale on tylko ścisną mnie mocniej. -Chcesz o tym pogadać?- potrząsnęłam głową, po prostu szczęśliwa, że mam kogoś kto mnie trzyma. Przez parę minut staliśmy tam w ciszy zanim zdecydowałam się w przemówić.
-Masz jakieś lody?- zachichotał.
-Może pójdziesz się przebrać, a ja wezmę pudełko lodów, tak?- skinęłam i skierowałam się do łazienki by ubrać piżamę. Kiedy się przebrałam i cały mój makijaż był zmyty, z powrotem poszłam do salonu by znaleźć Harrego skulonego na kanapie z pudełkiem lodów i dwiema łyżkami, z pilotem od telewizora w ręce. Nie mogłam powstrzymać siebie od pomyślenia o tym, ale Harry jest prawdopodobnie najlepszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek miałam. Schowałam tą myśl, pamiętając, że jest on tylko moim ''chłopakiem''. Mam płacone za bycie z nim. Prawdopodobnie jest tylko miły. -Co chcesz obejrzeć?- uśmiechnął się do mnie.
-Wszystko jest dobre.- zajęłam miejsce obok niego, sięgając do lodów, gotowa do zjedzenia moich uczuć. Wybrał jakąś kiepską komedie przez którą śmiałam się od początku, chociaż na końcu zasnęłam.

niedziela, 10 listopada 2013

Chapter 24: Birthdaystagram

-Arianna, obudź się.- Harry dźgnął mój policzek, starając się mnie obudzić. -Ariaaaannnaaa.- mruknęłam i obróciłam się w jego łóżku. -Arianna, wiesz co jest dzisiaj?- czekał na odpowiedź, ale jej nie dostał. -Jest 11 listopada!- natychmiast otworzyłam oczy, usiadłam patrząc na chłopaka, który stał przy łóżku z uśmiechem na twarzy. To moje urodziny! -Jesteś gotowa na najlepsze urodziny w swoim życiu?
-Właściwie,- zaczęłam sarkastycznie. -Kiedy miałam siedem lat, miałam przyjęcie w Chuck-E-Cheese's. Nie sądzę, że cokolwiek może to przebić.
-Nawet,- przerwał dla dramatycznego efektu, -bilety londyńską premierę ''W pierścieniu ognia''?- Jasna cholera. Zawsze miałam obsesje na punkcie ''Igrzysk Śmierci''. Książki bardzo mnie wciągały i już odliczałam dni by móc wreszcie zobaczyć ''W pierścieniu ognia''.
-Nie ma mowy.- uśmiechnął się, sięgając do kieszeni i z całą pewnością wyciągnął dwa bilety na premierę z czerwonym dywanem. Wyrwałam jeden bilet z jego ręki i obejrzałam go. Jest prawdziwy. -To jest najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam!- miałam zamiar skakać, ale Harry mnie zatrzymał.
-To nie wszystko.- jego ręka owinęła moją gdy wyciągnął mnie z łóżka i zaprowadził do kuchni. -To dopiero początek.- Tam, na ladzie, był ogromny talerz naleśników, które miały napisane czekoladowym syropem ''Szczęśliwych Urodzin!''. Jak miło. Kiedy usiadłam by zacząć jeść, Harry usiadł na miejscu na przeciwko mnie i wyciągnął swój telefon. -Uśmiech dla internetu!
-Harry, nie.- tak szybko jak potrafiłam zakryłam swoją twarz, unikając zdjęcia. -Dopiero wstałam.
-Proszę?
-Wyglądam jak gówno, nie.
-Nie, nie wyglądasz, Arianna.- odciągnął moje ręce od mojej twarzy i usiadł z powrotem. -Wyglądasz wspaniale. Pozwól mi zrobić zdjęcie.
-Zrobisz je później. Kiedy będę wyglądać przyzwoicie.- wzięłam kęs mojego naleśnika, patrząc na Harry'ego i upewniając się, że nie robi żadnych zdjęć. Naleśniki były boskie; naprawdę nie spodziewałam się, że będą takie pyszne. -Są naprawdę dobre.

-Dziękuje, a teraz pozwól zrobić mi zdjęcie.- Nie odpuści.
-Dobra.- westchnęłam. Podekscytowany i uśmiechnięty jak głupek, szybko otworzył Instagram'a na swoim telefonie. Uśmiechałam się aż usłyszałam kliknięcie aparatu, po czym wróciłam do swojego śniadania. Harry wydął wargi.
-Nie chcesz zobaczyć zdjęcia?
-Pewnie, chce.- Zdjęcie nie wyglądało aż tak źle. Jeśli nie byłabym oceniana przez jego trzech i pół miliona obserwujących użytkowników Instagram'a, mogłabym nawet powiedzieć, że wyglądam uroczo. Oczywiście, oni nie będą tak myśleć. W ich oczach prawdopodobnie wyglądałam na bezdomną. Spojrzałam na komentarze, zauważając, że Harry podpisał to ''urodzinostagram.'' Głupek.
-Widzisz? Wyglądasz ładnie.- tylko odchrząknęłam, nadal jedząc mój posiłek. Kiedy skończyłam, Harry wysłał mnie bym się przygotowała, gdy on będzie zmywał naczynia. Film zaczyna się dopiero późnym wieczorem, więc nie jestem pewna dlaczego muszę być gotowa tak wcześnie. Na wewnętrznej stronie drzwi szafy wisiała czerwona sukienka; Prawdopodobnie Harry chce żebym ją założyła. Kiedy wróciłam do kuchni z ubraną sukienką, Harrego tam nie było. Nie było go również w salonie. Usiadłam na kanapie, zbyt leniwa by szukać go w innych miejscach. Piętnaście minut później wrócił ubrany w ładny smoking.
-Jak luksusowa jest ta rzecz.
-Cóż, słyszałem, że niektórzy z obsady mają tam być. Więc, powiedziałbym bardzo wyszukana.- Moje oczy poszerzyły się. Niektórzy z obsady maja tam być. Myśl o spotkaniu lub nawet zobaczeniu obsady filmu sprawiła, że opadła mi szczęka. Harry uśmiechnął się głupkowato.
-Czy Josh Hutcherson tam będzie?- zapiszczałam. -Jennifer Lawrence? Liam Hemsworth?- wzruszył ramionami, mówiąc, że wszystko co wie to to, że ktoś z nich tam będzie. To jest dosłownie najlepszy prezent jaki dostałam na urodziny. Wszystko o czym myślałam by zrobić to dziękowanie Harremu. Zeskoczyłam z mojego miejsca na kanapie i obdarzyłam Harrego dużym, długim uściskiem, mówiąc przytłumione podziękowania w jego klatke. Uśmiechał się, kiedy się odsunęłam. -Kiedy jedziemy?
-Erm, cóż, myślę, że Lou przyjedzie zrobić ci włosy czy coś takiego.- kiwnęłam głową, ledwo zawierając w tym moje podniecenie. -Więc kiedy skończy.
Lou przyjechała jakąś godzinę później z toną kosmetyków i produktów do włosów, gotowa, by sprawić, żebym wyglądała idealnie. Albo przynajmniej najlepiej jak mogę. Kiedy w końcu skończyłyśmy robić moje włosy, szybko zrobiła mi makijaż, próbując skończyć zanim Harry i ja będziemy musieli iść. Po mnie ruszyła w stronę Harrego, nakładając trochę pudru na jego twarz by ukryć parę wyprysków. Wyjechaliśmy parę godzin przed filmem na pre-party. Ręka Harrego była ulokowana na mojej gdy szliśmy w kierunku drzwi budynku, w którym odbędzie się impreza.
-Jesteś podekscytowana na późniejszy film?- Harry spytał mnie na schodach. Radośnie kiwnęłam głową. -Wszystkiego najlepszego, Arianna.- gdy tylko weszliśmy zobaczyłam El, Danielle, Perrie i chłopców wszyscy zgromadzeni wokół nas, w jednej chwili krzyknęli ''niespodzianka!'' Louis, oczywiście, był najgłośniejszy. Tłum ludzi za nimi ucichli i spojrzeli się w naszym kierunku, ale później kontynuowali rozmowy. Moja twarz drgnęła w ogromny uśmiech, gdy uświadomiłam sobie, że urządzili mi przyjęcie niespodzinke. To muszą być najlepsze urodziny w historii. 
-Więc nie ma pre-party?- starałam się udawać znudzoną, ale byłam zbyt podekscytowana, a Harry to widział.
-Było, ale pomyślałem, że to będzie lepszy pomysł.- Harry urządził mi przyjęcie niespodziake. Rozmawialiśmy z prawie każdym, jedliśmy ciasto, zrobiliśmy parę zdjęć zanim Harry uświadomił mnie, że powinniśmy już iść na film. Kiedy przyjechaliśmy nie widziałam nikogo z obsady filmy, ale nie obchodziło mnie to. To już były najlepsze urodziny w moim życiu.

sobota, 9 listopada 2013

Chapter 23: Boxes

-Dokładnie, jak wiele rzeczy zabrałaś?- Harry niósł siódme i ostatnie pudło pełne moich rzeczy i ustawił go na swoim piętrze. -Spakowałaś ze sobą całe mieszkanie?- przewróciłam oczami.
-Masz szczęście, że wzięłam tylko niezbędne rzeczy, Styles.- wstałam z krzesła i skierowałam się do pierwszego pudełka oznaczonego ''rzeczy do łazienki''. Chrząknął siadając na fotelu. Jego mieszkanie było czyste z prawdopodobnie wystarczającą ilością pokoi by pomieścić dziesięcioosobową rodzinę. Skierowałam się do łazienki, gotowa by rozpakować swoje rzeczy. Zauważyłam, że Harry podąża za mną z innym pudełkiem w ręce.
-Potrzebujesz pomocy?- skinęłam głową, podnosząc głowę by zobaczyć w lustrze twarz Harry'ego. Jego oczy wpatrywały się we mnie. Położył w przedpokoju pudełko, które trzymał i wrócił z pustymi rękami.
-Jak chcesz to zrobić?- spojrzał na mnie zdziwiony. -Po której stronie zlewu chcesz mieć swoje rzeczy?
-Oh, er, wezmę prawą. Możesz wsiąść lewą.- żadne z jego rzeczy nie było po lewej stronie, tak czy inaczej. Wszystko co miał po swojej stronie to kilka produktów do włosów.

-Dobrze.- otworzyłam pudełko. Ręka Harrego wylądowała tam zanim nawet miałam szanse to zrobić. Pierwszą rzeczą, którą chwycił był mój podkład.
-Czy kiedykolwiek używałaś tego?- oglądał ją, jakby była nową odkrytą dla niego substancją.

-Tak, kiedy wychodzę.
-Czy masz go na sobie teraz?- potrząsnęłam głową.
-Nigdzie dziś nie idę, więc nie.- spojrzał uważnie na moją twarz, po czym wrócił wzrokiem do podkładu ze zmarszczonym nosem.
-Dlaczego kiedykolwwiek go nałożyłaś?- Czy on żartował? -Nie potrzebujesz tego.- zaśmiałam się, chwytając kosmetyk i odłożyłam go. W krótkim czasie skończyliśmy rozpakowywanie w łazience, a lewa strona umywalki była pełna moich rzeczy. Następnie, poszliśmy do sypialni z pudłami z oznaczonymi ''ubrania''. Harry miał szafę marzeń każdej dziewczyny. Pokój był tak duży, że wyglądał jakby mógłby być inną sypialnią. Miał nawet garderobę wewnątrz szafy z połową już pustych szuflad dla mnie.
-Dobra, możesz zacząć rozpakowywać te pudło; ja wezmę to.- kiwnął głową, zerwał się do pudełka, które podałam mu otwarte i wyciągnął z niego koszule. W ciszy układaliśmy moje ubrania, Harry czasami pytał gdzie pewne rzeczy powinien umieścić. Zdecydowałam, że potrzebujemy jakiegoś rodzaju dźwięku, ponieważ cisza już mnie dobijała. -Mogę włączyć jakąś muzykę?
-Pewnie.- wzruszył ramionami, patrząc do pudełka. Wyciągnęłam moją komórkę i włączyłam ''Superstition'' Stevie Wonder'a. -Słuchasz staruszków?- schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na Harry'ego, który czekał na odpowiedź z tym dużym, głupim uśmieszkiem na jego twarzy.
-Tak, czasami.- kontynuował rozpakowywanie, śpiewając do przypadkowych piosenek, które wybierałam. Harry znał więcej piosenek niż myślałam.
-Skończyłem z tym.- rzucił puste pudło na bok i chwycił inne bez patrzenia na oznaczenie. Gdy tylko je otworzył, diabelski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Miałam przeczucia, że wiem co to za pudło. Prawie natychmiastowo, wyciągnął jeden z moich staników, ciągle uśmiechając się. -Gdzie powinienem to umieścić?- moja twarz płonęła. Wyrwałam go z jego ręki i wepchnęłam do jednej z szuflad.

-Co myślisz o tym, żebym ja rozpakowała to pudło.- wzięłam od niego pudełko z moją bielizną. Moja twarz prawdopodobnie wciąż była czerwona. -A ty rozpakujesz inną.- po prostu się zaśmiał, podchodząc do pudełka, które wcześniej prawie rozpakowałam.
-Czy to te Capris miałaś gdy poszliśmy do parku?- spojrzałam na Harrego trzymającego parę dżinsów Capris.
-To są te.- Jak on to zapamiętał?
-Pamiętasz co odkryłem tego dnia?- odłożył capris, obracając się w moim kierunku. Przechyliłam głowe na bok, starając sobie przypomnieć. Po kilku sekundach pokręciłam głową. -Odkryłem- czekałam.- Że masz łaskotki.-uśmiechnął się ponownie, podnosząc ręce.
-Nawet nie próbuj.- zaśmiał się, podchodząc bliżej. -Harry, mówię poważnie.- zanim nawet spróbował mnie połaskotać, pobiegłam do innego pokoju, słysząc szybkie odgłosy stóp Harry'ego.Prawie złapał mnie w kuchni, ale udało mi się uciec. Dość szybko, ponownie znalazłam się w sypialni, starając się przytrzymać drzwi.
-Wiesz, że nie możesz ukrywać się tam wiecznie.- Do cholery, mogę spróbować. właśnie wtedy zaczął właściwie próbować otworzyć drzwi. Zajęło mu to tylko chwilę.
-Harry...- skoczył w moim kierunku, nie dając mi czasu na ucieczkę. Zamiast tego, upadłam na jego łóżko. Skierował się prosto do mnie. W ciągu sekundy jego ręce znalazły się na moim brzuchu i bokach gdy mnie łaskotał. Śmiałam się, z trudem łapałam powietrze i próbowałam uciec w tym samym czasie. Harry zachichotał i starał się mnie zatrzymać. -Harry.- parsknęłam, starając się wstać. -Stop.- Śmiałam się tak mocno, że ledwo mogłam oddychać, a Harry nie pomagał. Gdy dostał zadyszki od całego śmiania się, w końcu przestał. Stał nade mną po czym usiadł obok mnie na łóżku, obydwoje ciężko oddychaliśmy. -W tym momencie naprawdę cię nienawidzę.- usiadłam i spojrzałam na niego, starając się być poważna. Jego delikatny, uroczy uśmiech wygrał ze mną, przez co też zaczęłam się uśmiechać. Nic na to nie poradzę. -Lepiej nawet nie próbuj zrobić tego ponownie.
-Nie obiecuje.

Chapter 22: What a Dork

Obudziłam się na kanapie przy dziękach oddechu i biciu serca Harrego. Moje ciało było dosłownie na czubku jego. Moja głowa leżała na jego klatce, jego ramiona były ciasno owinięte wokół mnie. Był taki ciepły, i czułam jakby był olbrzymim miękkim misiem.
-Dzień Dobry.- jego poranny chrapliwy głos rozbrzmiał w moich uszach, dając mi mały zawał serca. Obudził się! Niezdarnie wstałam i usiadłam na drugiej kanapie, przez co zaśmiał się. -Czy wygodnie ci się leżało na mnie zeszłej nocy?- poczułam ciepło na moich policzkach i spojrzałam dół, by tylko uświadomić sobie, że zasnęłam w mojej sukience.
-Dlaczego po prostu mnie nie przeniosłeś?- splątałam ręce na klatce piersiowej, starając się wyglądać na wkurzoną, ale wiedziałam, że mnie rozgryzł. On jest takim debilem, nie jeden byłby na niego nieznacznie zły. Mimo to, użyłam mojego najlepszego grymasu, jakbym wolała, żeby mnie przeniósł.
-Spałaś.- po prostu powiedział. -Nie chciałem cie budzić.- jego głupi, zaraźliwy uśmiech przykleił się do jego twarzy, a wkrótce i ja zaczęłam się uśmiechać. -Co jest na śniadanie?
-Harry.- ziewnęłam. -Dopiero wstałam.- Nie było prawie żadnego jedzenia w moim mieszkaniu; postanowiłam po prostu jeść wszystko to co zostało, bo wkrótce przeprowadzam się do Harry'ego.
-Ale ja jestem twoim gościem.- powiedział stwierdzając fakt. -a ty jesteś gospodarzem.
-Po prostu coś wymyśl. Myślę, że zostały dwa pop tart.- rozciągnął się i kiwnął głową, znajdując drogę do kuchni i robiąc więcej hałasu niż kiedykolwiek wcześniej. Poczułam się prawie tak jak wtedy gdy mieszkałam z Cassidy: ja leniwie leżąca na kanapie przez cały poranek i ona w kuchni, próbując znaleźć pop tart. Tęsknie za tą suką.
-Które chcesz?- Harry wrócił z talerzem zawierającym tylko dwa pop tarts, jeden z nich był już ugryziony. Sięgnęłam po drugiego i z powrotem położyłam się na kanapie gdy jadłam. -Dobry wybór.- Jedzenie było zimne i jestem prawie w stu procentach pewna, że Harry nawet nie trudził się by wrzucić je do tostera. Chociaż on nie miał nic przeciwko. -Jesteś gotowa do przeprowadzki?- zapytał z pełnymi ustami. Skinęłam, szybciej przeżuwając żebym mogła odpowiedzieć.
-Tak, kiedy opuszczam mieszkanie?- wzięłam kolejny kęs mojego śniadania.
-Erm, myślę, że w ciągu tygodnia lub coś takiego.- Jego błyszczące oczy spojrzały w moje zanim chwycił mój talerz i wstał. -Chcesz coś do picia?
-Pewnie.- zaczekał. -Wody?- jak tylko dostał się do kuchni, mogę powiedzieć, że będzie mieć problem ze znalezieniem szklanek. Słyszałam jak drzwiczki od szafek w kuchni otwierają się i zamykają szybko, ale pomyślałam, że po prostu pozwolę mu samemu je znaleźć. Tak było dopóki nie usłyszałam wstrząsającego hałasu. Skierowałam się do kuchni. To był raczej bieg do kuchni. Harry po prostu tam stał, patrząc na podłogę, która była teraz pokryta ostrymi kawałkami szkła. Więc, znalazł szklanki.
-Harry.- spojrzał w górę, zaskoczony przeze mnie. Po prostu się zaśmiałam. Wyglądał na takiego winnego tylko stojąc tam z szeroko otwartymi ustami z szoku. Można by pomyśleć, że właśnie zobaczył ducha. -Co do cholery.- ciągle się śmiałam, ledwo wydusiłam te słowa.
-Nie chciałem tego rozbić.- jego oczy znów prześledziły podłogę. -Przepraszam.- Wyglądał prawie jak małe dziecko, które właśnie połamało jego ulubiona zabawkę lub coś, ze spuszczoną głową i wpatrując się w złamany obiekt. -Posprzątam to.- pochylił się, a mój uśmiech od razu spadł.
-Harry to jest o- Gdy tylko podniósł pierwszy kawałek szkła, usłyszałam jak zasysał powietrze, a szkło położył z powrotem na podłodze. Krew sączyła się z jego ręki. -ostre.- To nie wyglądało poważnie, ale założę się że cholernie bolało. Harry po prostu wpatrywał się w swoją rękę z niedowierzaniem, jakby nie spodziewał się, że się zrani. Obeszłam bałagan i podeszłam do niego, potrząsając głową. -Pozwól mi zobaczyć.- trzymał swoją zakrwawioną rękę. Chwyciłam go za nią, poprowadziłam do zlewu i puściła wodę. On tylko na mnie patrzył. -Harry, wypłucz to.
-Ale, to będzie bolało.- zaskomlał. Obdarzyłam go poważnym spojrzeniem. -Dobra.- szukałam w szufladach chusteczki nasączonej alkoholem. Nauczyłam się by zawsze trzymać trochę chusteczek w kuchni, ponieważ Cassidy zawsze udawało się siebie zranić podczas gotowania. Wyciągnęłam jedną z opakowania. Harry od razu wiedział co to jest. -Teraz, to wiem, że będzie bolało.- potrząsnęłam głową.
-Przestań być dzieckiem.- sięgnęłam po jego rękę, co sprawiło, że skrzywił się, ale dał ją. Wstrzymał oddech, gdy wycierałam rozcięcie. Jego delikatność sprawiała, że był słodki. Miałam przez to ochote po prostu go przytulić. Założę się, że bolało to bardziej niż pokazywał. -Zostań tu.- Rozkazałam zanim pobiegłam do łazienki po długi kawałek bandażu. Kiedy wróciłam, Harry posłusznie czekał. Bandaż doskonale pokrył ranę; byłam z siebie dumna. Spojrzałam w góre, na niego, zauważając, że dzieli nas tylko parę centymetrów. Byliśmy tak blisko. Czułam się jakbyśmy byli przy publice. Spojrzał na swoją rękę, jego oczy śledziły rozcięcia. -Już lepiej?- przez sekundę, wyglądało mi się, że powie nie, ale uśmiechnął się.
-Może jeśli pocałujesz.- zaśmiał się, wyciągając rękę w kierunku mojej twarzy. Już powróciliśmy do tej zabawnej osobowości. Odsunęłam głowę, śmiejąc się. -Chociaż, dziękuje.
-Nie martw się o to.- rozglądnęłam się po bałaganie w kuchni. -Zamierzam to teraz posprzątać, więc możesz idź oglądnąć telewizję lub coś, dobrze?- pomyślał o tym, jakby starał się zadecydować o tym czy powinien zostać i mi pomóc. -Nic mi nie będzie.- spojrzał na podłogę, potrząsając głową i skierował się z powrotem do zlewu, podnosząc talerz.
-Mogę przynajmniej umyć naczynia, prawda?- jego uśmiech był tak urzekający, że nie mogłam powiedzieć ''nie''. Kiedy pozwoliłam mu zostać i pomóc, uśmiechał się coraz szerzej i wziął się do pracy.
Co za kretyn.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Chapter 21: T.V Dinners

Rozglądałam się, chcąc zobaczyć burzę loków Harrego wyróżniającą się w tłumie fanów i paparazzi. Krzyki i piski stały się głośniejsze, a wkrótce, pojawił się on, oczywiście za ochroniarzem. Wygładziłam moją sukienkę i szybko szłam mijając fanki. Chwyciłam rękę Harry'ego i przyciągnęłam go do szybkiego uścisku.
Nie zdawał sobie sprawy, że to ja dopóki nie poszliśmy dalej, ale gdy tylko mnie rozpoznał, owinął swoje ramiona wokół mojej talii i podniósł mnie z ziemi w długim, ciasny uścisku. Aparaty błyszczały. Ilość ludzi, którzy tam byli, była niesamowita. Byli tam ludzie z plakatami i znakami, wszyscy z nadzieją bycia zauważonym. Zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie wyglądam jak zwisający dziwoląg, tylko niezgrabnie tam wisząc z Harry'm owiniętym wokół mnie, więc położyłam swoje ręce na jego szyji i schowałam w niej twarz.
Dokładnie gdy to zrobiłam, ktoś za mną szarpnął mnie w dół za kilka moich włosów, powodując, że zaskomlałam z bólu. Harry szybko rozluźnił uścisk i postawił mnie na podłodze. Obróciłam się, łapiąc kontakt z kręconowłosą dziewczyną. Zarozumiały uśmiech rozmazywał się na jej twarzy. Mam naprawdę ochote by ją spoliczkować, lub przeklnąć na nią, lub może nawet uderzyć pięścią. Mam na myśli, kto do cholery po prostu ciągnie ludzi za włosy? To się nazywa mieć jakiś pieprzony szacunek do kogoś. Oczywiście, nie mogłam nic zrobić, bo wszędzie byli paparazzi, obserwujący mój każdy ruch. Jeden krok z miejsca i prawdopodobnie byłabym na pierwszych stronach jakiś szalonych gazet. Ręką przeczesałam włosy i obróciłam się z powrotem do Harry'ego.
-Co się stało?- Harry spojrzał na mnie od góry do dołu. -Jesteś cała?
-Nic mi nie jest.- Nie mogę wciągnąć w to Harry'ego. Jego oczy skierowały się do miejsca gdzie wcześniej patrzyłam, ale nie zauważył dziewczyny.
-Nie.- jego głos był spokojny, ale surowy. -Powiedz mi.
-Harry, to nic.- starałam się przejść, ale on nie drgnął. -Jakaś dziewczyna pociągnęła mnie za włosy, ale nic mi nie jest.
-Kto?- żądał. Wyglądał teraz na nieźle wkurzonego; wiem, że nie powinnam mu mówić. Zresztą co może zrobić? Spowodować scenę?
-Nie wiem.- obróciłam głowę z powrotem w kierunku gdzie stała dziewczyna; teraz już jej tam nie było. -Odeszła.- zmarszczył brwi, mrucząc coś. -Proszę, możemy po prostu pójść?- jego ręka odnalazła moją i zaczęliśmy podążać za jego muskularnym ochroniarzem do wyjścia z lotniska. Nie rozmawialiśmy dużo kiedy dotarliśmy do taksówki.
-Jedziemy prosto do ciebie?- przełamał cisze w połowie drogi do mieszkania.
-Tak, czy to jest w porządku?- kiwnął głową. Coś jest nie tak. Zazwyczaj, przynajmniej próbuje rozpocząć ze mną rozmowę. Czy mogę zapytać się czy jest w porządku? Nie chce wydawać się na potrzebującą jego uwagi. Prawdopodobnie jest wyczerpany. To był długi lot. Cholera, muszę wiedzieć. -Jesteś zmęczony?
-Nie- potrząsnął głową.
-Więc, co się stało?- przygryzłam wnętrze policzka, czekając na jego odpowiedź. Wziął głęboki oddech, oczy koncentrując na swoich kolanach.
-Po prostu chciałbym, żebyś powiedziała mi o tamtej dziewczynie.- Czy to o to chodzi? -Mogłem uporać się z nią.- milczał wciąż koncentrując się na swoich kolanach. Zmarszczył brwi, podczas myślenia. Dlaczego to jest takie ważne? To nie tak, że fani nie znęcali się nade mną wcześniej. Tylko zwykle nie było to fizyczne. -Nie musisz ukrywać tych rzeczy przede mną.- Oh, gdyby tylko znał to całe gówno przez które muszę znieść.
-Harry, to było nic. Nie chciałam cie niepokoić.
-To nie zaniepokoiło by mnie.- Taksówka podjechała pod moje mieszkanie. -Tylko powiedź mi następnym razem, dobrze?- kiwnęłam głową, otwierając moje drzwi i czekając aż Harry podejdzie do mnie. Było paru paparazzi czekających na zewnątrz budynku, niektórzy krzyczeli nieprzyzwoite rzeczy o nas gdy weszliśmy do środka.
-Jeśli chcesz możesz dziś spać na łóżku.- zaczęłam, gdy weszliśmy do mieszkania.
-Znów będziemy spać osobno?- uśmiechnął się głupkowato i przyglądał się wyrazowi mojej twarzy. Tam jest. Ciesze się, że jego zabawna osobowość wraca, nawet jeśli czuje, że się rumienie. Przeskanował mieszkanie wciąż się uśmiechając. -Powinnaś przyzwyczaić się do mnie, bo wiesz, wkrótce będziemy mieszkać razem.- Tak bardzo jak nienawidzę tego przyznać, zabawny Harry jest moim ulubionym. Pewnie, sprawia że jestem często zażenowana, ale jest o wiele lepszy niż cichy Harry. Lub zły Harry. -Masz coś do jedzenia?- Zadecydowałam, że jestem zbyt zmęczona, aby rzeczywiście cokolwiek zrobić, choć mam ''gościa''.
-Co sądzisz o obiedzie t.v?- Starałam się by brzmiało to apetycznie. Jak sądzę to zadziałało, bo Harry kiwnął głową i skierował się do kuchni. -Co robisz?- stanęłam naprzeciwko jego, powstrzymując go od jakiegokolwiek ruchu.
-Co? Powiedziałaś obiad t.v.- sięgnął do lodówki. -Chciałem zrobić go dla nas.
-Ale to jest mój dom- oświadczyłam, -a ty jesteś gościem. Co oznacza, że nie powinnam pozwolić ci robić obiadu.- wypchnęłam go z pokoju, może trochę zbyt mocno.
-Dobra.- poszedł z powrotem do salonu. -Ale nie spodziewaj się, że będę robił obiad każdej nocy w moim domu.- zaśmiałam się, wkładając jego jedzenie do mikrofali.
Tak szybko jak oba nasze obiady były już gotowe, zaniosłam je do salonu, gdzie Harry oglądał jakiś stary film na Netflix. Podziękował mi za jedzenie gdy usiadłam obok niego na kanapie. Kiedy oboje skończyliśmy, zaniósł za mnie nasze puste talerze z powrotem do kuchni. Kontynuowaliśmy oglądanie nudnego filmu, który wybrał Harry, i wkrótce oboje zasnęliśmy na kanapie. Żadne z nas nie trudziło się z pójściem do łóżka.


~~~~~~~~~~~~~~

Do następnego i dziękuje za wszystkie komentarze :****


niedziela, 3 listopada 2013

Chapter 20: Oh Well

Rozejrzałam się wokół mojego praktycznie pustego mieszkania, biorąc pod uwagę, że nie będę tu mieszkać do następnego czerwca. Moje ulubione filmy zostały przeniesione do pudełka pełnego różnych płyt CD i mieszanką kaset. Moje ubrania były prawie spakowane, oprócz paru strojów, które zostawiłam na tydzień. Jedyne rzeczy, których nie spakowałam były meble i mój dorobek rzeczy z One Direction, które z wiadomych przyczyn mają zakaz opuszczania mojego pokoju.
Miałam później iść na zakupy z Eleanor by kupić strój na ''ponowne wielkie spotkanie'' na lotnisku, ale chce po prostu udawać, że jestem chora i zostać w domu; moje brązowe włosy były poplątanym bałaganem i jestem prawie pewna, że wyglądam jakbym była ukryta w jaskini przez dziesięć lat. Chciałabym móc wyjść tak, po prostu związać moje włosy w kok, założyć dresy i tanktop, ale wiem że nie moge. Kto wie, kto nas zobaczy, lub co powiedzą gdy zobaczą mnie chodzącą wokół bez zainteresowania.
Felieton o byciu idealnym ciągle tańczył w mojej głowie. Wypisali wszystkie moje wady, wszystkie moje niepewności jakby były niczym. Fani też zauważają gdy wyglądam mniej niż najlepiej. Nie mogą się doczekać zdjęcia gdy się garbie lub mam rozmazany makijaż.
Miałam zamiar zadzwonić do El z wymówką dlaczego nie mogę pójść gdy zobaczyłam jej samochód na parkingu. Cholera. W ciągu kilku sekund, była pod moimi drzwiami, czekając na mnie. Zaprosiłam ją do środka, nie wspominając o wyjściu na zewnątrz.
-Przeprowadzasz sie gdzieś?- rozejrzała się wokół sprawdzając mieszkanie. -Gdzie jest wszystko?
-Uh, tak, Harry spytała mnie o zamieszkanie z nim.- Technicznie to nie kłamstwo, wspomniałam, że przeprowadzam się z nim, po prostu, on nie specjalnie spytał mnie o przeprowadzke z nim. Ale tak czy inaczej, kto śledzi te rzeczy?
-Aw, to słodkie!- jej uśmiech poszerzał się, ale czułam jakby mnie osądzała. Może nie, ale cholera, ja się osądzam. Jak długo Louis i El są razem? Nie mieszkają razem, prawda? Wiem, że myśli, że to wszystko dzieje się za szybko, ale to nie tak, że mogę coś z tym zrobić. -Jesteś gotowa do wyjścia?
-Właściwie, nie czuje się...
-Chodź, chłopcy będą z powrotem za trzy dni!- wyglądała na tak podekscytowaną. Czułam się źle tak po prostu niszcząc plany.
-Ale jestem ubrana jak włóczęga i nie mam żadnego makijażu i...
-Wyglądasz w porządku, Arianna.- trzymała swoje klucze. -To będzie bardzo szybkie! Proszę?- Będe tego później żałować.
-Dobrze, pozwól mi tylko wziąć moją torebkę.- Wyraźnie się ożywiła, szczęśliwa, że się zgodziłam. W drodze do centrum handlowego, moje włosy splotłam w warkocz.
-Czy Harry jest podekscytowany z tego, że wraca?- Szłyśmy do małego butiku pełnego ślicznych, głównie kanciastych sukienek.
-Uh, tak, jest.- Skąd mam wiedzieć?
-To miłe. Louis jest bardzo podekscytowany, powinnaś usłyszeć go przez komórkę.- Szłyśmy dalej. El mówiła o tym jak Louis nie może się doczekać by być z powrotem i będą mogli nadrobić zaległości. Starałam się słuchać, ale byłam rozproszona przez dziewczęcą żółtą sukienkę ukrytą w kącie. Była jedyna z tego rodzaju, która została, a ja miałam parę sandałów które są dokładnie tego samego odcienia żółtego.
Tak szybko jak skończyła mówić, praktycznie biegłam po sukienkę, wyrywając ją z wieszaka i rzucając się do przymierzalni. Leżała na mnie idealnie. Oczywiście ją kupiłam. Po tym jak El znalazła niebieską sukienkę, którą uwielbiała, zaczęłyśmy kierować się z powrotem do jej auta.
Kilka fanek dostrzegły nas gdy zbliżałyśmy się do samochodu, każda z nich poprosiła o zdjęcie i cokolwiek jeszcze. Zrobiłyśmy Parę zdjęć z każdą z nich, nie chcąc być niegrzecznymi. Większość z nich miało do nas masę pytań o chłopcach, gdzie są teraz? Kiedy wracają? Czy możecie poprosić ich o zaobserwowanie mnie? Pare z nich dało nam ich nazwy Twitter'a, a my zapewniałyśmy je, że przekażemy je chłopcą.
-Nie mogę doczekać się piątku!- zaczęła El gdy wyjechałyśmy na drogę. -Zastanawiam się czy chłopcy są smutni z powodu zakończenia trasy. Zawsze gdy idą na swój pierwszy koncert są podekscytowani.
-Cóż, przynajmniej teraz będą mogli się wyspać, prawda?- skinęła. Zastanawiam się czy Harry jest podekscytowany z powodu powrotu. Prawdopodobnie nie. Mieszkanie z nim będzie gorączkowe. Gdzie będę spać? W łóżku z nim, jak w hotelu? Wątpię by miał dwa łóżka, więc prawdopodobnie.
Oh cóż...

Chapter 19: Beep

-Arianna, ja nie żartuje.- Chciałabym, żeby to zrobiła. Catherine właśnie do mnie zadzwoniła mówiąc mi, że ja i Harry mamy mieszkać razem do końca kontraktu. Dźwięk mojej komórki wskazywał na to, że dostałam wiadomość. Zignorowałam to.
-Nie możesz tak po prostu zmusić mnie do zamieszkania z nim!
-Chcesz przejrzeć umowę? Możemy przenieść cie gdziekolwiek chcemy, tak długo jak wspomina kontrakt, co podano w punkcie czwartym paragraf trzeci.- Beep.
-Umawiamy się tylko od jakiś trzech miesięcy!
-Właściwie, to prawie od czterech i pół miesięcy, a my nie możemy, Harry'ego lub ciebie, ciągle przenosić za każdym razem gdy macie randkę. Dodatkowo, sprawi to, że oboje będziecie wyglądać na zaangażowanych. Gdy dotrzecie do waszego piątego miesiąca, wyprowadzisz się do Harrego.
-To pozostawia mi mniej niż trzy tygodnie na spakowanie swoich rzeczy!- Nie może być poważna. -Czy Harry wie?
-Oczywiście. Był bardziej chętny do współpracy niż ty. Powinnaś być spakowana tak szybko jak to możliwe.-
Beep. Kto do cholery sms'uje do mnie tak dużo?
-Cokolwiek, pewnie.- Cholera. Rozejrzałam się wokół mojego mieszkania, próbując wyobrazić sobie jak to będzie mieszkać gdzie indziej. Naprawdę będę tęsknić za tym miejscem. -Czy muszę sprzedać swoje mieszkanie?- Beep.
-Cóż, nie polecam tego. Kiedy kontrakt się skończy, możesz wrócić.- Przynajmniej mogę wrócić. -Oh, prawie zapomniałam. Harry wróci z trasy za jakiś tydzień, w przypadku gdy zapomnisz. Spotykasz się z nim na lotnisku, a później śpi u ciebie, nic nowego.
-W porządku, tak myślę.- Mogę już zacząć czuć się niezręcznie. Żyć z nim przez siedem miesięcy? Tak szybko jak się rozłączyłam, dostałam kolejną wiadomość.
Pięć nowych wiadomości od Zayn'a. Przeglądnęłam je, każdy wydawał się być jakby trochę dziwny. Pierwszy brzmiał ''Czeeeść kochaniee x.'' To nie mogło być do mnie. Drugi mówił ''Chodź'' a trzeci był tylko mrugającą buźką. ''tęsknie zaa tobą'' było czwartą wiadomością. Co on kurwa robi? To musiało być przeznaczone dla Perrie lub coś. Musiał po prostu wybrać złą nazwę. Piąte było ''asfdshfjo.''
Tuż przed tym jak miałam odpowiedzieć ''Co do kurwy nędzy?'', dostałam szóstą wiaomość: ''To był Harry. Jest pijany. Przepraszam.'' Hm, więc Harry był pijanym sms'owcem. Wybrałam by nie odpowiadać, ale zatrzymałam komórkę po mojej stronie, na wypadek gdybym dostała kolejną wiadomość, chociaż czułam, że nie powinnam. Nawet gdybym to zrobiła, to nic nie znaczy, prawda? Harry prawdopodobnie nie miał na myśli wysyłać tego do mnie, bo niby dlaczego miałby to robić? Nawet gdyby to zrobił, to nie ma znaczenia. On jest pijany; ludzie robią głupoty gdy są pijani.
Mój telefon zadźwięczał ostatni raz, ale z powiadomieniem z Twitter'a. Harry Styles wspomniał cię! Tweet brzmiał ''odppowieedz miii.'' Cholera nie. Co mam odpowiedzieć? On zobaczy to rano i będzie tak zakłopotany. Prawdopodobnie nawet to usunie.
Prawie chciałabym być wszędzie tam gdzie jest, tylko po to by doświadczyć pijanego Harrego. Założę się, że potyka się o wszystko; wpadając w gówno. Przez parę sekund, wyobrażałam sobie pijanego Harry'ego, ale pamiętałam, co naprawdę muszę zrobić:
Zacząć się pakować.