Obudziłam się na kanapie przy dziękach oddechu i biciu serca Harrego. Moje ciało było dosłownie na czubku jego. Moja głowa leżała na jego klatce, jego ramiona były ciasno owinięte wokół mnie. Był taki ciepły, i czułam jakby był olbrzymim miękkim misiem.
-Dzień Dobry.- jego poranny chrapliwy głos rozbrzmiał w moich uszach, dając mi mały zawał serca. Obudził się! Niezdarnie wstałam i usiadłam na drugiej kanapie, przez co zaśmiał się. -Czy wygodnie ci się leżało na mnie zeszłej nocy?- poczułam ciepło na moich policzkach i spojrzałam dół, by tylko uświadomić sobie, że zasnęłam w mojej sukience.
-Dlaczego po prostu mnie nie przeniosłeś?- splątałam ręce na klatce piersiowej, starając się wyglądać na wkurzoną, ale wiedziałam, że mnie rozgryzł. On jest takim debilem, nie jeden byłby na niego nieznacznie zły. Mimo to, użyłam mojego najlepszego grymasu, jakbym wolała, żeby mnie przeniósł.
-Spałaś.- po prostu powiedział. -Nie chciałem cie budzić.- jego głupi, zaraźliwy uśmiech przykleił się do jego twarzy, a wkrótce i ja zaczęłam się uśmiechać. -Co jest na śniadanie?
-Harry.- ziewnęłam. -Dopiero wstałam.- Nie było prawie żadnego jedzenia w moim mieszkaniu; postanowiłam po prostu jeść wszystko to co zostało, bo wkrótce przeprowadzam się do Harry'ego.
-Ale ja jestem twoim gościem.- powiedział stwierdzając fakt. -a ty jesteś gospodarzem.
-Po prostu coś wymyśl. Myślę, że zostały dwa pop tart.- rozciągnął się i kiwnął głową, znajdując drogę do kuchni i robiąc więcej hałasu niż kiedykolwiek wcześniej. Poczułam się prawie tak jak wtedy gdy mieszkałam z Cassidy: ja leniwie leżąca na kanapie przez cały poranek i ona w kuchni, próbując znaleźć pop tart. Tęsknie za tą suką.
-Które chcesz?- Harry wrócił z talerzem zawierającym tylko dwa pop tarts, jeden z nich był już ugryziony. Sięgnęłam po drugiego i z powrotem położyłam się na kanapie gdy jadłam. -Dobry wybór.- Jedzenie było zimne i jestem prawie w stu procentach pewna, że Harry nawet nie trudził się by wrzucić je do tostera. Chociaż on nie miał nic przeciwko. -Jesteś gotowa do przeprowadzki?- zapytał z pełnymi ustami. Skinęłam, szybciej przeżuwając żebym mogła odpowiedzieć.
-Tak, kiedy opuszczam mieszkanie?- wzięłam kolejny kęs mojego śniadania.
-Erm, myślę, że w ciągu tygodnia lub coś takiego.- Jego błyszczące oczy spojrzały w moje zanim chwycił mój talerz i wstał. -Chcesz coś do picia?
-Pewnie.- zaczekał. -Wody?- jak tylko dostał się do kuchni, mogę powiedzieć, że będzie mieć problem ze znalezieniem szklanek. Słyszałam jak drzwiczki od szafek w kuchni otwierają się i zamykają szybko, ale pomyślałam, że po prostu pozwolę mu samemu je znaleźć. Tak było dopóki nie usłyszałam wstrząsającego hałasu. Skierowałam się do kuchni. To był raczej bieg do kuchni. Harry po prostu tam stał, patrząc na podłogę, która była teraz pokryta ostrymi kawałkami szkła. Więc, znalazł szklanki.
-Harry.- spojrzał w górę, zaskoczony przeze mnie. Po prostu się zaśmiałam. Wyglądał na takiego winnego tylko stojąc tam z szeroko otwartymi ustami z szoku. Można by pomyśleć, że właśnie zobaczył ducha. -Co do cholery.- ciągle się śmiałam, ledwo wydusiłam te słowa.
-Nie chciałem tego rozbić.- jego oczy znów prześledziły podłogę. -Przepraszam.- Wyglądał prawie jak małe dziecko, które właśnie połamało jego ulubiona zabawkę lub coś, ze spuszczoną głową i wpatrując się w złamany obiekt. -Posprzątam to.- pochylił się, a mój uśmiech od razu spadł.
-Harry to jest o- Gdy tylko podniósł pierwszy kawałek szkła, usłyszałam jak zasysał powietrze, a szkło położył z powrotem na podłodze. Krew sączyła się z jego ręki. -ostre.- To nie wyglądało poważnie, ale założę się że cholernie bolało. Harry po prostu wpatrywał się w swoją rękę z niedowierzaniem, jakby nie spodziewał się, że się zrani. Obeszłam bałagan i podeszłam do niego, potrząsając głową. -Pozwól mi zobaczyć.- trzymał swoją zakrwawioną rękę. Chwyciłam go za nią, poprowadziłam do zlewu i puściła wodę. On tylko na mnie patrzył. -Harry, wypłucz to.
-Ale, to będzie bolało.- zaskomlał. Obdarzyłam go poważnym spojrzeniem. -Dobra.- szukałam w szufladach chusteczki nasączonej alkoholem. Nauczyłam się by zawsze trzymać trochę chusteczek w kuchni, ponieważ Cassidy zawsze udawało się siebie zranić podczas gotowania. Wyciągnęłam jedną z opakowania. Harry od razu wiedział co to jest. -Teraz, to wiem, że będzie bolało.- potrząsnęłam głową.
-Przestań być dzieckiem.- sięgnęłam po jego rękę, co sprawiło, że skrzywił się, ale dał ją. Wstrzymał oddech, gdy wycierałam rozcięcie. Jego delikatność sprawiała, że był słodki. Miałam przez to ochote po prostu go przytulić. Założę się, że bolało to bardziej niż pokazywał. -Zostań tu.- Rozkazałam zanim pobiegłam do łazienki po długi kawałek bandażu. Kiedy wróciłam, Harry posłusznie czekał. Bandaż doskonale pokrył ranę; byłam z siebie dumna. Spojrzałam w góre, na niego, zauważając, że dzieli nas tylko parę centymetrów. Byliśmy tak blisko. Czułam się jakbyśmy byli przy publice. Spojrzał na swoją rękę, jego oczy śledziły rozcięcia. -Już lepiej?- przez sekundę, wyglądało mi się, że powie nie, ale uśmiechnął się.
-Może jeśli pocałujesz.- zaśmiał się, wyciągając rękę w kierunku mojej twarzy. Już powróciliśmy do tej zabawnej osobowości. Odsunęłam głowę, śmiejąc się. -Chociaż, dziękuje.
-Nie martw się o to.- rozglądnęłam się po bałaganie w kuchni. -Zamierzam to teraz posprzątać, więc możesz idź oglądnąć telewizję lub coś, dobrze?- pomyślał o tym, jakby starał się zadecydować o tym czy powinien zostać i mi pomóc. -Nic mi nie będzie.- spojrzał na podłogę, potrząsając głową i skierował się z powrotem do zlewu, podnosząc talerz.
-Mogę przynajmniej umyć naczynia, prawda?- jego uśmiech był tak urzekający, że nie mogłam powiedzieć ''nie''. Kiedy pozwoliłam mu zostać i pomóc, uśmiechał się coraz szerzej i wziął się do pracy.
Co za kretyn.
jest kilka błędów ale to nic szczególnego :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuń