expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 8 lipca 2015

Chapter 81: That's today.

Dwudziesty pierwszy czerwca.
To dzisiaj, a to przypada na rok od dnia kiedy podpisałam umowę. Ignorowałam dzisiaj każdy telefon od Catherine, tak jak Harry, ale mam to dziwne przeczucie, że zamierza znaleźć go za kulisami zanim chłopcy wejdą na scenę by z nim porozmawiać o czymkolwiek.
By powstrzymać mnie od bycia złapaną za kulisami, wymieniłam miejsca z dziewczynami kilka rzędów dalej. Wciąż mogłam widzieć stąd scenę bardzo dobrze, ale jestem pewna, że zgubię się w tłumie, gdy skończy się próba dźwięku. Ludzie zaczynają gromadzić się błyskawicznie.
Harry wyszedł na scenę wcześnie, pewnie by uniknąć tego co przewidywałam wcześniej i zaczął opowiadać kawały i rozmawiać.
-Prawie jesteśmy gotowi.- powiedział do swojego mikrofonu, zauważyłam, że jego koszulka była w połowie włożona do spodni. -Um, po prostu dajcie chłopcom trochę więcej czasu.- pociągnął w górę swoją koszulkę by wyciągnąć ją ze spodni i wszyscy na publice (nie wliczając kilka zirytowanych mam) krzyczało.
-Zdejmij to!- krzyknął ktoś z przodu. Pewnie dziewczyna, z którą wymieniłam się biletami.
Harry niewątpliwie ją usłyszał, bo mogłam zobaczyć jak śmiał się i potrząsał głową. Boże, jest taki słodki.
Po czekaniu wieki i słyszeniu jak mój chłopak mówi okropne żarty, które uważałam za prześmieszne, jeden z chłopców wszedł na scenę. Louis.
-Harry, straszysz ich.- drażnił się. Wszyscy się zaśmiali, włącznie ze mną.
-Hej!- Harry udawał urażonego. -Ciężko nad nimi pracowałem.- w końcu znalazł mnie w tłumie, gdy mówił to. Mieliśmy kontakt wzrokowy, którego nie przerwaliśmy.
Dziewczyna obok mnie powiedziała ''to brzmi jakby znalazł je z tyłu papierków po cukierkach.'', a ja się zaśmiałam tak mocno, że musiałam przestać patrzeć na Harry'ego, który był natychmiast zmieszany.
Niall i Liam weszli na scenę następni, pytając czy wszyscy jesteśmy gotowi na koncert i jak nam się na razie podoba. Harry powiedział coś o tym jak uroczy jest Paryż, a Niall powiedział ''założe się'', cokolwiek to miało znaczyć.
-Dlaczego to się nazywa wieża Eiffla?- spytał Harry,ignorując komentarz Niall'a.
Pamiętam, gdy Harry mówił mi ten żart. Starał się mnie uspokoić po moim prawie zawału serca przez wjazd na wieże.
-Bo masz pełne oko* na szczyt!- wykrzyczał, mrugając do mnie, gdy tłum udawał, że się śmiał na tandetny kawał.
Uśmiechał się jak idiota. Jak słodki, chichoczący idiota. Boże, kocham go.
Zayn wszedł na scenę ostatni, a tłum wybuchł w gwizdy i krzyki, bo byli tam wszyscy, przed nimi.
Chłopcy zaczęli koncert i do czasu, gdy Through the Dark zaczęło grać, wszyscy przysunęli się bliżej do sceny. Czułam się okropnie za ludzi z przodu.
Harry okazjonalnie złapał moje spojrzenie i zrobił głupią minę lub głupi ruch taneczny. Liam zauważył, że Harry patrzy w moją stronę i pomachał, powodując wybuch krzyków, chichotów i ''O MÓJ BOŻE ON MI POMACHAŁ!''. Powoli odmachałam, gdy krzyki trochę ucichły a on zachichotał.
-Wszyscy się dobrze bawicie?- spytał się Niall, gdy zrobili przerwę.
Tłum wybuchł krzykami i wrzaskami. Myślę, że to oznacza tak.
-Nie słyszę was!- powiedział, wprowadzając każdego w kompletny chaos. Zasłaniałam uszy przez większą część, gdy chłopcy popychali ich dalej i dalej. Myślę, że w pewnym momencie, Harry zauważył moje wzdrygnięcie nosem i spytał ich by jeszcze bardziej to pogłośnić ze śmiechem. Spojrzałam się na niego, a on wzruszył ramionami z uśmiechem na ustach, który ukazywał dołeczki.
Znów zaczęli śpiewać, kilka piosenek przeminęło szybciej niż myślałam. Byli bliżej niż w połowie do zakończenia koncertu, gdy znów odnalazłam oczy Harry'ego.
Był taki szczęśliwy, tam, śpiewając, mając po prostu dobry czas. Jestem z niego naprawdę dumna.
Pamiętam jak powiedział mi pewnej nocy niedawno, gdy rozmawialiśmy w przyćmionym świetle telewizora ''naprawde kocham to co robię''. Pamiętam, że westchnął, jakby wesoło westchnął. Jedno z tych westchnięć, gdzie czujesz jakbyś był na szczycie świata. A ja spytałam się go co ma na myśli, a on odpowiedział, że wszystko przez co musi przejść; drama, kłamstwa mediów i postrzeganie go, a nawet fakt, że już ledwo ma czas na cokolwiek innego, to wszystko jest dla niego tego warte. Przez fanów.
Nie wiem dlaczego teraz mi to przyszło do głowy. To był uśmiech. To był ten sam uśmiech, który miał tamtej nocy.
Tak utknęłam w tym zabójczym uśmiechu, że nie zauważyłam, że chłopcy prawie skończyli koncert. Czy on dopiero się nie zaczął? Nie, zaśpiewali parę piosenek...mieli przerwę.. zaśpiewali kilka więcej i to już prawie koniec?
Koncerty przemijają tak szybko.
-Ta ostatnia jest moją ulubioną.- jeden z chłopców powiedział. Zaczął lecieć początek Don't Forget Where You Belong i do refrenu już wszyscy ją śpiewali. Pewnie ta piosenka też jest moją ulubioną.
Koncert skończył się za szybko i nawet jeśli zobaczę chłopców w przeciągu minuty, chciałabym żeby trwał dłużej.
-Arianna!- krzyknął ktoś za mną.
Uśmiech uformował się na moje twarzy zanim w ogóle obróciłam się do fana. Nie oczekiwałam, że ktokolwiek mnie dziś rozpozna jeśli mam być szczera. Kocham fanów tak bardzo. Znaczy, tych, którzy właściwie mnie lubią. I nie nienawidzę tych, którzy mnie nie lubią, tylko nie cieszę się nimi tak bardzo.
Niestety moje szczęście trwało krótko, bo osobą wołająca moje imię nie był fan. Nie ochrona ani nikt bliski. To sama Catherine.
-Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?
-Dzwoniłaś do mnie?- sapnęłam.
-To nie czas na żarty. Musimy zaprowadzić cię za kulisy.- rozkazała.
-Dlaczego?
-Jeśli sprawdziłabyś swoją pocztę głosową, wiedziałabyś.- warknęła.
-Choć, nie sprawdziłam. Jaka szkoda...
Tylko westchnęła, chwyciła moje ramię i zaprowadziła mnie za kulisy. Weszliśmy do małego, białego pokoju z segregatorem na biurku i po prostu mnie tam zostawiła, mrucząc ''nie wychodź z tego pokoju'', zanim wyszła.
Usiadłam na jednym z trzech krzeseł i pusto patrzyłam się na nudne ściany przez kilka minut. Obok segregatora był czarny długopis, który wyglądał dokładnie tak jak ten, którym podpisałam kontrakt rok temu.
Kilka minut później postanowiłam zapoznać się z segregatorem. To wszystko to papierkowa robota. Nudna, niekończąca się papierkowa robota.
-Usiądź.- Catherine weszła z powrotem do pokoju z Harry'm, który już wyglądał na zirytowanego i wkurzonego. Zamknęłam segregator tak szybko jak zdałam sobie sprawę, że wciąż jest otwarty. Catherine podeszła do nas w swoich stukających szpilkach. -Czy wy dwoje wiedzie co to za data?
-Tak.- Harry i ja powiedzieliśmy w tym samym czasie. Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem dopóki kobieta w biznesowej ubraniu chrząknęła.
-Tak.- Catherine kontynuowała, opuszczając okulary. -Wasz kontrakt dziś się kończy.
-Tak. Wiem.
-Musimy zakończyć tą papierkową robotę.- wyjaśniła, otwierając segregator i wyciągając z niego kilka kartek. -Musicie to podpisać.
-Co to jest?- wtrącił Harry.
-One mówią o tym, że Arianna już dłużej nie podlega kontraktowi i nie jest już dłużej opłacana za dzień.
-Okej.- powiedziałam. -To wszystko?
-Tak.
-I jesteśmy wolni?- spytałam, wewnętrznie śmiejąc się na mój dobór słów.
-Uh, tak.- usiadła prościej, gdy podpisałam wszystko co było do podpisania, parafując wszystko co było do sparafowania. -Dobrze, teraz, gdy to już mamy z głowy.- uśmiechnęła się i wyciągnęła swoje ręce do mnie by je uścisnąć. -Jakie to uczucie być singlem?
-Co?- spytałam zmieszana.
-Harry musi być teraz przez chwilę wolny. -wzruszyła Catherine. -Dla publiki.

*eye full brzmi podobnie do Eiffel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz