expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 15 stycznia 2014

Chapter 41: Rainy Days

-Harry, poważnie, kocham to.- usiadłam obok Harrego na naszej kanapie.

-Naprawde wcześniej nie wyglądało jakbyś była.- w ciągu ostatnich kilku godzin, Harry wątpił w moje podekscytowanie, nawet po tym jak praktycznie powaliłam go w uścisku tak szybko jak weszliśmy do samochodu i ponownie kiedy byliśmy w domu.


-Kochanie.- przyciągnęłam go bliżej i schowałam twarz w jego klatke. -Kocham to. Naprawde.


-Jesteś pewna?- moje usta ponownie naparły na jego szyje.


-Jestem przekonana.


-Dobrze.- jakiś czas temu zaczęło padać, a teraz na zewnątrz już leje. Szczerze mówiąc jest dość spokojnie. Przez długi czas nic nie mówimy, ale to miłe; być owiniętą w ramiona Harrego jest miłe. Lubie, gdy jesteś na tyle blisko z kimś, że nawet siedzenie w ciszy z nim nie jest dziwne. Pamiętam, kiedy pierwszy raz zaczęliśmy sie ''umawiać''. Te ciche momenty wydawały sie trwać wieki; nie w ten dobry sposób. Jednak teraz nie musimy rozmawiać, możemy po prostu siedzieć i czuć sie komfortowo w swojej obecności i to jest naprawde miłe.


-Arianna?- jego głos był miękki.

-Tak?


-Wiesz, oni zmienią zdanie. Moi rodzice.- Mam nadzieje, że tak.


-Mhm.- zanuciłam. -Po prostu opiekują sie tobą, Harry.


-Tak, ale nie wiem. Kiedy zobaczą co do ciebie czuje, pewnie urządzą ci jakieś przyjęcie powitalne.- Tylko co dokładnie Harry do mnie czuje? Chciałabym mieć odwage zapytać.


-Mm.- oplótł mnie ciaśniej ramionami, gdy planował złożyć pocałunek na czubku mojej głowy. -Więc, Francja. Kiedy dokładnie jedziemy?


-Myślę, że za jakieś dwa tygodnie.- w ciągu dwóch tygodnie będe we Francji z Harry'm Styles'em. Czasami, wszystko co wydarzyło sie w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy wydaje sie takie nierealne. -Czy to dobrze?


-To idealnie, kochanie. Kiedy wracamy?


-Przed świętami?- skinęłam głową. Deszcz na zewnątrz wydawał sie być coraz gorszy, więc nie było mowy, żebyśmy dziś opuścili mieszkanie. Chociaż, to dobrze. Deszczowe dni są najlepsze. -Czy kiedykolwiek całowałaś sie w deszczu, kochanie?


-Nie, nigdy.


-Kochanie?


-Kochanie?- próbowałam naśladować jego ton, tylko po to by dostać mały chichot od Harrego.


-Jak to sie stało, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy?- Co?
-Coś jak, jak sie poznaliśmy? Jak zaczęliśmy sie umawiać, wiesz?

-Na pewno wiesz jak zmienić temat.- zaśmiałam sie. -O czym tu rozmawiać?


-Jak, dlaczego chciałaś to zrobić w pierwszej kolejności?


-Oh. Um,- zbierałam moje słowa. -Przede wszystkim, potrzebowałam dodatkowych pieniędzy. Mam na myśli, pięćset dolarów tygodniowo? Do tego darmowe ubrania. I musiałabym sie umawiać ze słodkim chłopakiem.- nic nie powiedział. -Zasadniczo, zaproponowano mi moją wymarzoną prace.


-Wszystko co dostałem to słodki?- przewróciłam oczmi, prawie wpadając w śmiech.


-Wiesz co mam na myśli.- wzruszył ramionami, więc zaczęłam myśleć o sarkastycznej uwadze. -Naprawde gorący facet. Bardzo atrakcyjny. Nie mogłam przestać na ciebie patrzeć. Moje oczy paliły, taki gorący byłeś.


-Teraz o wiele lepiej.


-Więc, dlaczego ty to zrobiłeś? Dlaczego zgodziłeś sie na to?


-Erm.- pomyślał. -To znaczy, naprawde nie miałem wyboru.- Ała. -Kierownictwo ma nad wszystkim kontrole.- To prawda. -Do tego, byłaś tak jakby seksowna.- obraziłam sie.


-Jakby?


-Naprawde, naprawde seksowna. Tak seksowna, że mógłbym-


-Oh, oszczędź sobie.- zażartowałam. Potrząsnął głową, luzując uścisk i wstając z kanapy. Jego silne ramiona ponownie owinęły sie wokół mnie, gdy mnie podniósł. -Co ty- Oh, cholera nie. Niósł mnie w kierunku frontowych drzwi; wtedy zaczęłam sie wywijać, starając uwolnić sie z jego uścisku. -Harry, przysięgam na wszystko, jeśli wyniesiesz mnie na deszcz-


-To co zrobisz?


-Ja- zakołysał drzwiami, niosąc mnie w strugach deszczu z niczym co uchroni moje ubrania przed przemoczeniem. Cholera, mam nadzieje, że nie ma tu żadnych paparazzi. Postawił mnie na trawniku. Deszcz już zmoczył moje włosy. -Nienawidze cie. Całkowicie nie- przerwał mi długim pocałunkiem. To naprawde nic specjalnego, ale wciąż powoduje burze motyli w moim brzuchu. Nie było nikogo robiącego zdjęcia, dzięki Bogu.


-Teraz, całowałaś sie w deszczu.- Dlaczego on jest tak cholernie idealny? Znowu mnie podniósł, owinęłam ramionami jego szyje, zanim pobiegł do środka, choć już i tak byliśmy mokrzy.

2 komentarze: