expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 30 marca 2014

Chapter 53: ''Did I hit a nerve?''

Radio w samochodzie Nate'a było wyłączone, a cisza panująca wokół mnie zabijała. Powinnam po prostu wziąć taksówkę.
-Jest popsute.- powiedział mi; musiał zobaczyć, że przyglądałam się radiu. -Widzisz?- jego ręka przekręciła pokrętło głośności, umożliwiając głośnemu zakłóceniu wybrzmieć w aucie.
Wzruszyłam ramionami jakby cisza mi nie przeszkadzała. Gdyby Harry tu był, byłoby inaczej. Miałby o czym rozmawiać, zawsze ma. Też nie byłoby dziwnie, gdybyśmy nic nie mówili.

-Więc, jak się masz?- to jest takie niezręczne, jasna cholera.

-W porządku. Ty?- odpowiedziałam mu. Tak jakby chciałam wysiąść i iść by oszczędzić sobie jakichkolwiek dalszych niezręczności.

-Dobrze.- Perrie napisała mi nazwę baru, gdzie czekałą, więc poinformowałam Nate'a.
Chciałam pogadać z Harry'm. Byłby zły, że jestem teraz z Nate'm? Nie przepadał za nim wcześniej, ale faktycznie go nie znał, więc nie byłoby sprawiedliwie, jeśli byłby zły.
Z drugiej strony, też go naprawdę nie znam. To znaczy, nie jest dokładnie nieznajomym. Widziałam go raz czy dwa, przywitaliśmy się, i był całkiem miły, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy w klubie.

-Więc?

-Co?- Czy on coś powiedział?

-Co się stało?

-Dlaczego myślisz, że coś się stało?- Nie płacze, prawda? Pociągnęłam w dół lusterko przede mną, by sprawdzić; nie, nie płaczę.

-Płakałaś wcześniej i wyglądasz jakbyś zamierzała teraz.

-Oh.

-Więc?- naprawdę naciskał.

-Nie chce teraz o tym gadać.

-Dlaczego? Gdzie jest twój chłopak?- sapnęłam. Dlaczego ja kurwa sapnęłam?

Czy on w ogóle jest moim chłopakiem?

-Uderzyłem w czuły punkt?- Dlaczego on wciąż mówi? -Więc zerwaliście.
-Nie, niezbyt.- warknęłam. Właściwie, poniekąd.
-Zatem, dlaczego wzięłaś walizkę do baru?
-Dlaczego jesteś takim dupkiem?
-Ja?- nie wyglądał na ani trochę urażonego. Powinnam powiedzieć mu, żeby wysadził mnie tutaj. Chciałam rozproszenia od tego co cię dzieje, nie pieprzonej ciszy, a potem przesłuchania. -Przepraszam, już więcej o to nie zapytam.- Cholerna racja.
Nie mogłam po prostu wyjść, bo wtedy musiałabym wziąć swoją walizkę i pewnie zamarzłabym w drodze do baru. Mogłam poprosić Perrie o podwózkę...
-Więc co robisz na święta?- spytał.
-Nie wiem.- naprawdę nie miałam pojęcia. Planowałam spędzić święta z Harry'm w tym roku. Może nawet jego rodzina zamierzała przyjechać. -Ty?
-Jadę do moich rodziców.- mogłabym to zrobić, odwiedzić moją rodzinę, jeśli Harry i ja nie wrócimy do siebie.
Nie, nie chce o tym myśleć.
-Jakieś tatuaże?- spytał.
-Nie.- ostatnio myślałam o zrobiemniu jakiegoś, coś co dużo by dla mnie znaczyło, ale jeszcze nie jestem pewna.
Harry sprawił, że wydawały się bezbolesne i łatwe do usunięcia. Choć wiem, że to nie powód, wciąż chce jeden, może dwa. Tatuaże Harry'go wyglądały na nim tak idealnie i wszystkie podobały mi się coraz bardzie. Chce je znów zobaczyć.
-Ja mam jeden.- podwinął rękaw swojej koszuli by odkryć bardzo dokładny kawałek sztuki na jego bicepsie. To ukrywało słowo, którego nie mogłam rozczytać.
-Co to mówi?- potrząsnął głową, ciągnąc w dół rękaw, ale zaśmiał się na moje pytanie, jakby odpowiedź była zabawna.
-Jennifer.- nie mogłam nic poradzić na to, że też się zaśmiałam.
-Chodzisz do szkoły?- zdaje się angażować w małą rozmowę.
-Tak. Studiowanie prawa.- skinęłam. -A co z tobą?
-Oh, ja nie chodzę do szkoły, nie.
-Naprawdę?- wzruszyłam ramionami. Nie jestem głupia, ale po liceum, postanowiłam, że szkoła nie była naprawdę moją sprawą. Przynajmniej nie natychmiast. -Widzę cie jako lekarza, może.- uśmiech uformował się na moich ustach, ponieważ to było absurdalne. -Lub chirurga?
-To zabawne. Nie widzę cię jako prawnika.- droczyłam się.
-Oh?- zaśmiał się, co było naprawdę zaraźliwe. -Nie będziesz tak mówić, gdy będziesz potrzebowała mojej obrony.
-Naprawdę? Co zamierzam zrobić? Okraść kogoś?
-Nie wiem, może. Jeśli sprawa chirurga nie wchodzi w grę.- prawie wyglądał poważnie mówiąc o tym, ale wtedy uśmiechnął się. Nigdy nie mogłabym być chirurgiem lub nawet doktorem, naprawdę. To nie tak, że boję się igieł lub krwi, po prostu myślę, że to byłaby zbyt trudna praca.
-Co sprawiło, że chcesz być prawnikiem?- Czy Harry wcześniej nie chciał zostać prawnikiem?
-Mój brat.- podjechał na parking ładnego baru, a ja natychmiast zobaczyłam auto Perrie zaparkowany na przodzie. -Tak jakby zmusił mnie do tego, ale jestem zadowolony.
-Oh. Więc, cześć?- nie wiedziałam co powiedzieć.
-Mogę ci pomóc z twoim bagażem.- wzruszyłam ramionami. Tak jakby chciałam iść spotkać Perrie i popłakać trochę bardziej nad Harry'm, ale nie powinnam być tak niegrzeczna. Nate jest miłym facetem, a ja potrzebuje tutaj więcej przyjaciół. Więc co z tego, że jest kolesiem za którym Harry nie przepada? Harry ma mnóstwo koleżanek, których jestem pewna, że  znienawidziłabym, jeśli miałabym poznać.
Gdy wyszliśmy z samochodu, zauważyłam kilku paparazzi. Raczej mnie nie rozpoznali, dzięki Bogu, ale jeśli Harry by tu był, zrobiliby to. Nate wyciągnął dla mnie moją walizkę, a potem znienacka dał mi całusa. Zobaczyłam flesz od kamery kogoś za nami. Cofnęłam się do tyłu tak szybko jak tylko mogłam.
-Co to do cholery było?- krzyknęłam szeptem. Nie chciałam, żeby to robił, nigdy nie chciałam. Kocham Harry'ego.
-Myślałem... przepraszam.
-Mam chłopaka.- Tak jakby.
-Myślałem, że zerwaliście, ja tylko-
-Nie zerwaliśmy. Ale dziękuje za przejażdżkę.- przerwałam mu. Jego twarz stawała się czerwona. Zawstydziłam go, ale nie obchodziło mnie to. Powiedziałam mu, żeby mnie pocałował? Cholera nie. Zaszedłby dalej, gdybym go nie odepchnęła. Myślałam, że może być dobrym przyjacielem, ale najwyraźniej nie.
Zobaczyłam Perrie wychodzącą z baru i machającą do mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy, więc zaczęłam ciągnąć moją walizkę, ignorując mężczyznę z aparatem, który krążył wokół niej. Odblokowała swój samochód, więc mogłam zostawić w nim moje rzeczy, po czym podążyłam za nią do środka, przygotowując siebie na kilka drinków i zapomnienie o całym dniu.

wtorek, 11 marca 2014

Chapter 52: Nothing.

Taksówka podjechała do krawężnika, a ja przetarłam oczy, chwytając moje rzeczy i spoglądając na drzwi jeszcze jeden raz. Chciałam po prostu wbiec z powrotem do środka i przyciągnąć Harry'ego blisko i powiedzieć mu jak bardzo jest mi przykro i chciałam by powiedział, że wszystko w porządku, ale wiedziałam że to się nie stanie. Wielce spieprzyłam wszystko.

Wciąż patrzyłam na drzwi, próbując zdecydować czy powinnam po prostu wbiec do domu, kiedy gałka zaczęła się przekręcać. Nadzieja wpełzła do moich myśli. On mi powie, żebym wróciła do środka. Przegoni pocałunkiem moje łzy i przejdziemy przez to.


-Zapomniałaś tego.- jego oczy były przekrwione, gdy rzucił mój cholerny czek na powitalną wycieraczkę i z powrotem wszedł do środka. Kliknięcie przycisku blokady zabrzmiało. Czy on też płakał? Chciałam by wrócił, potrzebowałam by wrócił. Po prostu sprawił, że uwierzyłam, że zamierza wciągnąć mnie z powrotem do środka i wybaczy mi, ale wtedy podarł moje serce przez oddanie mi tego pieprzonego czeku, który nawet nie zamierzam podnieść. Nawet nie chce.


Nie, nie zamierzam pozwolić mu odejść tak łatwo.


-Harry!- upuściłam moje rzeczy i rzuciłam się do drzwi, waląc w nie głośno. -Harry, przestań!- nie chciałam żeby to tak się skończyło. Nie chciałam żeby w ogóle się kończyło. -Nie możemy tego obgadać?- szlochałam.


Nie otworzył drzwi. Nawet nic nie odpowiedział.


-Harry, prosze!- Dlaczego zostawiłam moje cholerne klucze w środku? Płakałam teraz bardziej niż wcześniej. Nie mogę go stracić w ten sposób. Po prostu nie mogę. -Harry, kocham cię!- naprawdę. Kocham go tak bardzo, nie widzi tego? Po tym wszystkim, jedna rzecz po prostu nas rozdzieli?


Nic. Nic się nie stało. Nawet dźwięk nie wyszedł ze środka naszego domu.


To nie było jak w filmach. Gdyby tak było, szarpnięciem otworzyłby drzwi w tym momencie, może nawet trochę by się uśmiechał. Jego ramiona byłyby dla mnie otwarte żeby w nie wpadła i powiedziałby mi, że wszystko będzie dobrze.


Ale to się nie stało, i nie zamierza. Zostałam stojąc tam jak idiotka, płacząc i uderzając w drzwi, czekając by Harry odpowiedział mi w jakiś sposób. Nie zrobił tego.


-Harry- kierowca mojej taksówki zatrąbił niecierpliwie klaksonem. Pewnie wyglądałam dla niego jak szalony bałagan; szlochająca dziewczyna w sukience w środku zimy krzycząca na osobę po drugiej stronie drzwi, która nie chce odkrzyknąć. -Więc to jest to?- wykrztusiłam z siebie. -Jesteśmy skończeni?- Nic.


Przetarłam oczy moim ramieniem, czarny eyeliner i mascara rozmazały się na mnie. Miałam zawroty głowy od płaczu, praktycznie się przewróciłam, gdy próbowałam ciągnąć moją walizkę. Chodnik i wszystko wokół mnie było rozmazane przez moje łzy. One nie przestaną. Straciłam jedyną osobę w której naprawdę byłam zakochana. Oczywiście, kochałam ludzi, ale nie byłam zakochana w żadnym z nich. Aż do Harry'ego.


Kierowca mojej taksówki był ,prawdę mówiąc, naprawdę miły i tak jakby przypominał mi faceta z którym umawiałam się w liceum. Pomógł mi wsadzić moje rzeczy do bagażnika samochodu; właściwie on zrobił całą robotę, gdy ja patrzałam się na to co nie mogłam już dłużej nazywać domem.


-Dokąd, kochanie?- spytał, kiedy byliśmy w środku taksówki i ani chwili dłużej na widoku domu Harry'ego. Gdzie w ogóle zamierzam pójść? Mogę zostać w hotelu, ale paparazzi mogą być w każdej jego części; nie chciałabym przyciągnąć żadnej niechcianej uwagi. Szczerze, jestem zaskoczona, że nie byli w okolicy w teraz.


-Um.- Do kogo mogę zadzwonić? Eleanor wyjechała tego poranka do swoich rodziców na święta. Jasna cholera, czy to już czas świąt? Co zamierzam zrobić? Mogłabym pójść do Perrie i Zayn'a, ale nie mogę pozwolić im zobaczyć mnie taką.


-Mogę po prostu pojeździć trochę w pobliżu, gdy pomyślisz.- powiedział.


-Tak, dziękuje.


Skończyłam pisząc do Perrie i mówiąc jej by po prostu spotkała się ze mną w barze, w którym miałyśmy się spotkać wcześniej. Spotykamy się o dziesiątej, więc mam trochę czasu by się umyć przed tym. Pytała dlaczego Harry i ja nie mogliśmy się pokazać na podwójnej randce, a ja po prostu powiedziałam, że to długa historia. Wyjaśnię jej wszystko wieczorem; mam tylko nadziej, że nie będzie patrzeć na mnie jakkolwiek inaczej, kiedy się dowie o umowie. Naprawdę potrzebuje przyjaciółki w tym momencie.


Była mała, zazwyczaj wolna restauracja na końcu ulicy, którą jechałyśmy i postanowiłam powiedzieć mojemu kierowcy by po prostu wysadził mnie tutaj.


-Jak dużo?- spytałam, gdy moje rzeczy były już wszystkie dla mnie wyciągnięte.Czy ja naprawdę wniose walizkę do restauracji?


-Nie martw się tym- powiedział kierowca wsiadając do swojego auta.


-Jesteś pewny? Mam wystarczająco.- skinął, włączając pojazd. Pewnie mi współczuł; płakałam prawie całą drogę tutaj. -Dziękuje, naprawde.


Czułam, że moja walizka jest ciężka, gdy ciągnęłam ją do restauracji. Dziewczyna, która mnie obsługiwała miała okropne nastawienie, ale przynajmniej wiedziałam, że nie było jej mnie szkoda. Nikt tam nie jadł, byliśmy tylko ja i jakiś facet stojący daleko ode mnie w kącie; z czego byłam zadowolona. Nie było nikogo by zobaczyć jak okropnie wiem, że wyglądałam. Zamówiłam kanapkę, której zajęło dziesięć lat by się pojawić, ale nawet nie byłam w humorze by ją skończyć. Wzięłam jeden gryz i nie mogłam się zmusić do wzięcia kolejnego.


Pamiętam, że raz przyszliśmy tu z Harry'm. Namawiał mnie do spróbowania zupy, którą zamówił; była przepyszna. Tylko myślenie o nim sprawia, że moje oczy są pełne łez. Nawet ani razu nie byliśmy rozdzielenie na tak długo, ale czułam jakby to były już miesiące. Tęsknie za nim. Chce zobaczyć jego uśmiech i chce ściągnąć tą głupią sukienkę i włożyć z powrotem jego bluzę. Kilka godzin temu żartowaliśmy, jak do cholery to się w ogóle stało? Cholera, znów płacze.


Moja walizka stała obok mojego stolika, gdy szłam do łazienki po trochę chusteczek. Wątpię by facet w rogu lub moja kelnerka zamierzali coś wsiąść.


Moja usta się otworzyły, gdy się zobaczyłam. Przed wszystkim, wyglądałam jak szop. Moja mascara i eyeliner były tak rozmazane, że nawet byś nie wiedział że cokolwiek nałożyłam; pomyślałbyś po prostu, że nie spałam przez tydzień. Moje policzki i nos były czerwone od płaczu i zimna na zewnątrz, ale przede wszystkim od płaczu, a moje włosy były ułożone w ''nie spałam przez tydzień''.


Wzięłam kawałek papieru toaletowego i namoczyłam go trochę, pocierając moje oczy. Zajęło mi więcej niż pięć minut żebym znów wyglądała przyzwoicie. Oblałam całą moją twarz zimną wodą zanim z powrotem na siebie spojrzałam. Wciąż wyglądałam okropnie, tylko trochę mniej okropnie niż wcześniej.


Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni i zaczęłam wybierać numer Harry'ego. Może się uspokoił i chce pogadać. Warto spróbować.


Po dwóch sygnałach zostałam przekierowana prosto na poczte głosową. Zadzwoniłam ponownie.


-Cześć, tu Harry. Nie mogę teraz odebrać, więc zostaw wiadomość, a ja oddzwonię do ciebie później.- głos poczty głosowej Harry'ego powiedział mi po raz drugi.


-Harry?- czknęłam. Nie chciałam już płakać, ale jego imię utyka mi w gardle i wypuściłam szloch. Nie mogłam nawet myśleć o tym co powiedzieć przez parę minut. -Prosze, możemy o tym pogadać? Nigdy nie chciałam by to się stało, proszę po prostu do mnie oddzwoń?- muszę z nim porozmawiać. -Kocham cie.- powiedziałam mu ponownie. -Naprawdę, Harry. Kocham cie tak bardzo i nigdy nie chciałam żebyś przez to cierpiał. Nie chciałam by żadne z nas cierpiało.- musiałam wstrzymać oddech, aby powstrzymać się od płaczu w komórkę cały czas. -Naprawdę cie kocham i-


Sygnał mnie odciął, wskazując na to, że moja wiadomość jest za długa. Nawet nie dostałam wystarczająco czasu by mu powiedzieć jak bardzo go kocham. Położyłam moje łokcie na zlewie i pozwoliłam sobie płakać trochę dłużej. Dlaczego płacze tak cholernie dużo?


-Um, wszystko w porządku?- facet, który siedział w kącie pojawił się i drzwiach. Czy on w ogóle ma pozwolenie by atk po prostu wchodzić do damskiej łazienki od tak? Właściwie, tak jakby wyglądał znajomo.


-Tak, w porządku.- znam go. Ma bliznę na policzku... jak miał na imię?


-Przepraszam, po prostu słyszałem, że płaczesz i...- urwał. Nick, tak? Lub Noah? -Hej, ty jesteś Arianna, prawda?


-Tak...- cholera, jak miał na imię? -Nate?


-To ja.- była niezręczna cisza, coś czego Harry i ja nigdy nie mieliśmy. -Dlaczego płaczesz?


-Uh.- nie chciałam wszystkiego wyjaśniać. Nie chciałam nawet mu mówić, że Harry i ja zerwaliśmy. Czy to to zrobiliśmy? W ogóle zerwaliśmy?


-W porządku, nie musisz mówić.- ugryzłam wewnętrzną strone policzka by się powstrzymać od płaczu. To staje się kłopotliwe. Chciałam, żeby Nate wyszedł i pozwolił mi zebrać siebie, ale on po prostu stał tam z pustym wyrazem twarzy.


Zamierzałam powiedzieć mu coś co sprawiłoby że wyjdzie, jak ''musze skorzystać z toalety'', ale zostałam przerwana przez dzwonek mojej komórki. Harry?


Grzebałam w mojej kieszeni by wyciągnąć z niej mój telefon, a Nate opuścił pokój. Co ja mu powiem?
Harry, przepraszam za wszystko. Kocham cie i mogę proszę przyjść do domu żebyśmy mogli to przedyskutować i możesz proszę mnie nie nienawidzić?

Wzięłam oddech i sprawdziłam od kogo przychodzi połączenie.
Perrie. Cholera. Miałam nadzieje, że to Harry.

-Halo?- odpowiedziałam.


-Coś nie tak?- Czy to jest oczywiste, że płakałam?


-Nic.-
tym razem starałam się zrównoważyć mój głos. -Powiem ci wieczorem.

-Nadal przychodzisz?- cholera, która godzina? -Potrzebujesz podwózki?


-Tak, nie, będę tam w minute. Przepraszam.


-W porządku, zadzwoń jeśli się zgubisz lub coś?


-Tak, dobrze. Dziękuje.- starałam się naprawić moje włosy w lustrze zanim wróciłam do mojego stolika, ale wciąż wyglądały jak bałagan.


Mój rachunek za kanapkę, którą nawet nie zjadłam był skandaliczny, ale wciąż zapłaciłam, a nawet zostawiłam hojny napiwek dla kelnerki. Moja walizka była wciąż na swoim miejscu, tak jak przewidywałam. Nate był przy swoim aucie i palił papieros, gdy mnie zobaczył, czekającą na taksówkę, po którą zadzwoniłam, na ławce.


-Potrzebujesz podwózki?- spytał.


-Cóż.- nie wiem czy powinnam pozwolić mu się zawieść do baru. -Właściwie to mam już taksówkę w drodze.


-Jesteś pewna? Gdzie jedziesz?


-Do baru na przedmieściach.- nie pamiętam jak się nazywa.


-Przedmieściach? Właśnie tam jadę.- był wystarczająco miły, a to kosztowałoby fortune za przejazd taksówką tam. W dodatku, potrzebowałam kogoś by rozpraszał mnie od moich problemów w tym momencie, a większość taksówkarzy nawet nie podtrzymuje rozmowy. Przynajmniej ze mną. -No chodź.


-W porządku, dobrze.